wtorek, 29 grudnia 2015

Bilans 2015. Najciekawsze zdjęcie

Andrzej Duda częstuje warszawiaków kawą  przed drugą turą wyborów. Stoi na tzw. patelni  otoczony szczelnie dziennikarzami. Jest 7.45 idę do pracy. Bez większego namysłu a może z przekory podchodzę do faceta wyglądającego na ochroniarza kandydata i oświadczam mu , że chcę zrobić zdjęcie kandydatowi Dudzie. I zatkało mnie, kiedy zamiast uwagi w znanym mi stylu, "ale wie pani teraz media rozmawiają z kandydatem", mężczyzna zwrócił się do dziennikarzy: "proszę zrobić miejsce, pani chce zrobić zdjęcie". Towarzystwo potulnie się rozstąpiło, kandydat zatrzymał się na chwilę, bo mój smartfon jak zwykle zrobił mi dowcip. I uwieczniłam kandydata. Kiedy w powyborczy poniedziałek już jako prezydent-elekt znowu rozdawał na patelni kawę i autografy, dziennikarzy nie było. No bo po co rozdawać kawę po wyborach!?Po pierwszym spotkaniu z Dudą nie miałam wątpliwości, że zmiana wisi w powietrzu. No i jaśniejsze dla mnie stały się przyczyny popularności Dudy. W bezpośrednim spotkaniu robi dobre wrażenie, fajny facet można powiedzieć. Czy będzie równie fajnym prezydentem?

piątek, 25 grudnia 2015

Wigilijne Polaków rozmowy

Jak przystało na polską rodzinę, po modlitwie, dzieleniu się opłatkiem, spożywaniu potraw, wymianie informacji prywatnych, śpiewaniu kolęd przy herbacie i piernikach przyszedł czas na politykę.
Pierwsza deklaracja do weryfikacji za rok: czy jest lepiej czy jest gorzej: szwagier i jego syn - będzie źle; siostra, mój syn z narzeczoną i ja dajemy szansę PiS-owi.
Rozmowa zaczęła się od pytania o demonstracje KOD-u na których byłam. Kiedy potwierdziłam fakt, że byłam wszyscy zaczęli zgłaszać swoje uwagi. Dowiedziałam się więc, że zakazano używa dronów by nie można było pokazać jak wiele osób przyszło, wyłączono zasięg by nie można było relacjonować przez komórki demonstracji, wysyłać zdjęć albo zapraszać znajomych by dołączyli. Bardzo trudno było mi się przebić z faktami, czyjeś opinie były istotniejsze od prawdy: bo mms wysłałam do koleżanki spod Sejmu, bo drona nie widziałam, ale był kamerzysta na kilkunastometrowym wysięgniku a wszyscy nieustannie rozmawiali przez komórki. Nie wiem może kiedy odeszłam już z miejsca demonstracji wyłączono zasięg, może miało to związek z alarmem bombowym, ale nie zmienia to faktu, że mniej sensacyjne informacje i nie pasujące do namalowanego w naszej wyobraźni obrazka staramy się usuwać ze świadomości. Doskonale rozumiem, że niewiele osób ma ochotę i możliwość bezpośredniego uczestnictwa w wydarzeniach, natomiast warto poświęcić choć raz czas i zweryfikować to co się widzi na własne oczy i słyszy na własne uszy z tym co widzimy i słyszymy za pośrednictwem sprawozdających osób czyli zwanych kiedyś dziennikarzami.

Głupie pytania

Czy można zadać głupsze pytanie niż to udało się nam w przedświąteczną środę, pewnie można. Ucierając sernik z prawdziwego sera od Ziembickiego, rzuciłam siostrze hasło: może byśmy poszli na pasterkę skoro takie ciepłe noce mamy tej zimy. Siostra myśl podjęła i twórczo rozwinęła: jak pójdziemy do kościoła na górce to znając proboszcza wrócimy nad ranem, to może pójdziemy do garnizonu? Trzeba tylko sprawdzić o której się tam pasterka odprawia! To może zajrzę na stronę, chyba mają? Siostra potwierdza i nagle obie wybuchamy śmiechem. Dotarło do nas to co jest absolutnie oczywiste: pasterka jest zawsze o północy!!!!
Jest to klasyczny przykład jak łatwo stworzyć sobie nieistniejący problem, próbować szukać odpowiedzi które się doskonale zna.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Potrzebujemy mądrej administracji

Kiedy nasze media i portale ekscytują się pomyłką w głosowaniu przerwy w pracy jakiejś sejmowej komisji, krzykiem Lisa na demonstracji KOD i tym która piosenkarka nie chciała wystąpić dla prezydenta Dudy itd. itp. uciekam na stronę  http://project-syndicate.pl  Naprawdę warto tam zaglądać.
Właśnie przeczytałam artykuł "Jaki będzie świat jutra" Kemala Dervisa, byłego ministra finansów Turcji i szefa Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP). Obecnie jest wiceprezesem Brookings Institution. Pozwolę sobie przytoczyć fragment diagnozy, ale naprawdę zachęcam do całości tekstu.
Główną przyczyną wielu tych (obecnych - przyp. mig52) problemów może być bezprecedensowe tempo zmian – podsycanych globalizacją i innowacjami technologicznymi – które prowadzi do przetasowań zbyt szybkich i szerokich, by dało się nimi zarządzać. Na przykład technologia komunikacyjna, choć czyni cuda, rozszerzając dostęp do finansów w Afryce, pozwala też terrorystom skutecznie szyfrować wiadomości. A globalny kryzys finansowy dobitnie udowodnił, że regulatorzy ledwo nadążają za innowacjami na rynku finansowym.
Potencjał ludzkiego rozwoju wciąż wydaje się potężny, bo światu nie brakuje ani zasobów, ani technologicznych innowacji. Technologia daje nadzieję na opracowanie leków ratujących życie, poprawę wydajności produkcji czy stworzenie zbilansowanych systemów energetycznych. Ale ludzi zaczynają się bać, co widać w powrocie polityki tożsamościowej i wykluczeniu ekonomicznym oraz społecznym. W efekcie wzrost wydajności spowalnia i choć kapitał wydaje się tani, a zyski ogromne, inwestycje nadal kuleją.
Kluczem do zarządzania tymi przetasowaniami i łagodzenia obaw ludzi jest administracja. Zweig (autor porównuje doświadczenie Zweiga z naszymi doświadczeniami. W autobiografii „Świat wczorajszy” Stefan Zweig opisał podobnie drastyczną zmianę. Urodzony w 1881 r. w Wiedniu Zweig dorastał w optymistycznym, cywilizowanym i tolerancyjnym środowisku. Ale od 1914 r. obserwował Europę pogrążającą się w I wojnie światowej, opanowaną zrywami rewolucyjnymi, pogrążoną w Wielkim Kryzysie, był świadkiem narodzin stalinizmu, barbarzyństwa nazizmu i wybuch II wojny światowej. Przybity Zweig w 1942 r. popełnił samobójstwo na wygnaniu). Zwieg patrzył przed wiekiem, jak świat rozpada się nie dlatego, że ludzka wiedza przestała się rozszerzać, ale z powodu powszechnych błędów politycznych i administracyjnych. U progu roku 2016, musimy skupić się na przystosowaniu administracji we wszelkich jej wymiarach ekonomicznych i politycznych do potrzeb XXI wieku, tak by nasze zasoby i wiedza owocowały ogólnym postępem, a nie gwałtownymi konfliktami.

niedziela, 20 grudnia 2015

Stawiam na synów

Byłam na drugiej warszawskiej demonstracji KOD, tzn. obejrzałam ludzi i poszłam sobie więc o "niby" bombie dowiedziałam się z Onetu. Potem żałowałam trochę, że mnie przy tym nie było. Nie słyszałam też szeroko komentowanych wystąpień Tomasza Lisa. Poczytałam trochę komentarzy i mój komentarz jest nadal optymistyczny, mam nadzieję że te demonstracje pozwolą wyłonić w Polsce nowe twarze polityków. Co do samego KOD , to chyba nie ma nowatorskich pomysłów i raczej czerpie z pomysłów PiS, np. tworzenie klubów. Mateusz Kijowski udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej" w którym jawi się raczej jako niespokojny duch niż skuteczny organizator. Ja pokładam nadzieję w dorosłych synach, którzy pod Sejm szli z ojcami i matkami a czasami też ze swoimi dziećmi. I na tym kończę oglądanie KODu. Czas nastroić się świątecznie. Badacze twierdzą, że święta to bardzo stresujące wydarzenie. Coś w tym jest.I dla pamięci parę typów demonstrantów. 
Oldboy, słuchawki od iPhona w uszach, komórka przy uchu, modne dżinsy i zamszowe buty.

Drugi typ, po 30. modnie zarośnięty, obowiązkowe słuchawki w uszach.
Barwne rodziny i eleganckie mamy
I naprawdę było dużo ludzi, byli pogodni, raczej w piknikowych nastrojach, nie czułam złych emocji. Robiono sobie pamiątkowe zdjęcia.

Tym bardziej ze zdziwieniem czytam relacje i komentarze, bo jakbym była na innej demonstracji. A może hasło: "Cała Polska dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję" - potraktowałam zbyt poważnie. A propos hasło nie najlepsze, łatwe się pomylić i krzyknąć: Całą Polska z nas się śmieje....
Zaśmiejemy sami z siebie, jeśli zdrowy demokratyczny odruch zostanie przykryty przez twarze aktualnie "odstawione" od władzy a jest takie niebezpieczeństwo. 

piątek, 18 grudnia 2015

Zima w Ogrodzie Krasińskich:)


A tak się robi zimę.
Ale ładnie to wyglądało, zwłaszcza że mróz nie szczypał w policzki a trawa się zieleniła

Za to lubię miejsce, gdzie mieszkam. Człowiek idzie po wodę i trafia na takie widowisko. Dla porządku dodam, że kręcono reklamę Wedla z kosmitą Wargorrem.
Pięknie, tylko że nieprawdziwie.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Polityka wkracza na "Pudelka"

Polityka się rozszalała w Polsce i dotarła nawet do "Pudelka". Główny news to Dawid Wildstein do Lisa: "Jesteś NAJBARDZIEJ ŻENUJĄCĄ postacią polskiego dziennikarstwa.
Dawid Wildstein do Lisa: "Jesteś NAJBARDZIEJ ŻENUJĄCĄ postacią polskiego dziennikarstwa!"  
A dalej mamy wyznanie Jerzego Stuhra: "Nie idę w politykę, bo wiem, że mam tę broń. Jak ja bym się tak dobrze zakręcił, to mógłbym zostać prezydentem". Są też komentarze dziennikarzy i polityków po weekendowych marszach. A członkowie Lombardu protestują przeciwko... śpiewaniu "Przeżyj to sam" na marszu w Poznaniu! Itd. itp. No i komentarze też się upolityczniły. Na szczęście jest Kim , która sprzedaje ciążowe ubrania od projektantów mody i jej polska podróbka Wiktoria Grycan, która chwali się paczką studolarówek na świąteczne zakupy:). No i co ja będę czytać "na dobranoc".

Czy Kempa będzie kozłem ofiarnym!?

Wczoraj przyszedł mi do głowy taki scenariusz. Kaczyński a może i pani premier Szydło mają pretekst do pozbycia się Beaty Kempy. Wszak to odszczepieniec, jedna z wyrzuconych z PiS i działająca w Solidarnej Polsce. Znalazła się na stanowisku szefowej Kancelarii Premiera w ramach koalicyjnych uzgodnień Zjednoczonej Prawicy. Nie sądzę, by Jarosław Kaczyński zapomniał tę nielojalność. A okazja znakomita bo Beata Kempa chlapie językiem jak by plotkowała z sąsiadkami.

niedziela, 13 grudnia 2015

My stanowimy co jest legalne!!! Kaczyński zmienił trasę

Plac Trzech Krzyży po godz. 13.00
Było bardzo dużo flag, jak zwykle, były też jak zwykle transparenty o niezbyt wyszukanych hasłach i formach. Takiego transparentu doczekał się też tym razem Tomasz Lis, ale nie widziałam go na żywo więc nie mam zdjęcia. Na moje oko ludzi było mniej niż na wczorajszej demonstracji, ale to moje oko. Wokół tej liczby będzie pewnie toczył się spór. Wczoraj podawano, że ratusz ocenił liczbę uczestników demonstracji KOD na 50 tys. dzisiaj policja podała dane o 17-20 tys. osób. Natomiast marsz pisowski obliczono na 15-30 tys. osób. Jednak tych osób na wczorajszej demonstracji było wystarczająco dużo by Jarosław Kaczyński postanowił, że marsz Wolności i Solidarności zmieni trasę i przejdzie również al. Szucha, gdzie przemówienie przed Trybunałem Konstytucyjnym wygłosi prezes. Mnie od razu ta decyzja skojarzyła się z pomysłami byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego po przegranej pierwszej turze wyborów. Tylko nie rozumiem po co to Jarosławowi Kaczyńskiemu? Czyżbym myliła się w ocenie prezesa PiS, czy też cynicznie uznał, że jego "twardy" elektorat potrzebuje wyjaśnienia tego co wczoraj zobaczyli. A to specyficzny elektorat, ciągle krzyczy "precz z komuną" i chyba lubi być zagrzewany do walki i do tej walki zagrzewał ich prezes: "dziś sensem tej walki jest odrzucenie odmowy, przyznanie nam praw. Wygraliśmy wybory, ale mówią że nie mamy prawa zmieniać kraju" - wyjaśniał.
Zanim prezes wyszedł na mównicę Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" przemówił i naprawdę zrobiły na mnie wrażenie jego słowa: My stanowimy co jest legalne.
Odechciało mi się słuchać dalszych wystąpień i w ogóle oglądania demonstracji. Poczułam w sobie złe emocje i strach. Nie chcę rozwijać pomysłów na interpretację słów naczelnego, który chce chyba być Michnikiem IV RP, a jego gazeta, "Gazetą Wyborczą", pod którą modli się dzisiaj krucjata różańcowa o "nawrócenie środowisk dziennikarskich" i "zaprzestanie kłamstw i nienawiści w mediach". A zapowiadano zmianę, po trzykroć zmiana mówiła w expose premier Szydło. Zmiana jest, zmasowana, ale na razie tylko na urzędniczych i prezesowskich stołkach. A to najłatwiejsza zmiana.
Wezmę się za kolejną książkę, przynajmniej przyczynię się do poprawy czytelnictwa w Polsce. Ostatnio zachwycił mnie "Szczygieł" Donny Tartt, a książek przez ostatnie trzy lata przeczytałam 250, plus jeszcze kilka kupionych i pożyczonych.

sobota, 12 grudnia 2015

Jak polubić "mieć mniej"

Poszłam jak zwykle obejrzeć a nie uczestniczyć w demonstracji. Naoglądałam się ich przez ostatnie lata sporo i właściwie niewiele się różnią, na wszystkich są wwuzuele, flagi, banery  i skandowane mniej lub bardziej udane hasła, zresztą zawsze w podobnej poetyce. Ta dzisiejsza była pierwszą organizowaną przez nową polską opozycję. Z punktu widzenia organizatorów uważam, że mogą ją uznać za udaną. Pomimo psiej pogody zjawiło się naprawdę dużo ludzi. Nie wiem ile, to będą liczyć komentatorzy, dla mnie po prostu  bardzo dużo. To dobrze, bo demonstracje są najważniejsze z tego powodu, że pozwalają policzyć się zwolennikom jakiejś sprawy. Kiedyś Polacy policzyli się stojąc na mszach  odprawianych przez Jana Pawła II, potem policzyli się w "Solidarności", potem liczyli się na demonstracjach górnicy, pielęgniarki koczując pod Kancelarią Premiera Jarosława Kaczyńskiego itd. W ostatnich  latach liczyli się na demonstracjach zwolennicy PiS-u, przez ostatnie 5 lat robili to co miesiąc. Teraz czas przyszedł dla innych na liczenie.
Dostrzegam w tym dużą szansę dla Polski.
Często w czasie demonstracji słyszałam komentarze: oszołomy, idioci. Wzruszanie ramion i pytanie: o co im chodzi, przecież jest ok. Okazało się, że nie wszystkim jest ok. Jest więc duża szansa na szerszą  i ciekawszą  refleksję nad Polską niż ta którą serwował nam i serwuje establishment polityczny. Wielu z nas zadawało sobie pytanie  ku czemu Polska zmierza i nie dawano nam odpowiedzi. A ponieważ mnie nie było źle a mogę nawet powiedzieć, że całkiem dobrze to specjalnie nie burzyłam się przeciwko polityce ciepłej wody i "dojutrkowsku". Pierwszy sygnał poważny to była sprawa OFE, dotknęła mnie w sposób nie bezpośredni ale pośredni poprzez silny zawał, jeśli nie agonię GPW. Kolejna to likwidacja umów o dzieło, dostałam po kieszeni. Najpierw się zbuntowałam, ale doszłam do wniosku, że trzeba się wykazać jakąś solidarnością pokoleniową. Inni w mojej pracy nie byli tak empatyczni. Dzięki nim pracodawca był zmuszony podnieść nam płace, wyrównując zmniejszenie zarobków. Teraz tempo zmian wszelkich jest tak zawrotne, że nie mam już ochoty śledzić dokładnie o co chodzi, wiem że prawdopodobnie mogę się spodziewać obniżenia realnego dochodu, na razie liczę potencjalne straty na giełdzie. Jak już nazwałam tę ewentualność to może łatwiej się z nią pogodzę. Ale ja jestem stara, a czy pogodzą się z nową sytuacją ludzie młodzi i w sile wieku? Mój syn ostatnio przekonywał mnie, że zwiększenie nawet niewielkie dochodów dużej liczby ludzi napędzi gospodarkę w znacznie większym stopniu niż zwiększanie dochodów ludzi bogatych. I pewnie ma rację. Wicepremier Morawiecki chce właśnie postawić na małych i średnich przedsiębiorców. Jak to się wszystko uda? Wiem, że nikt nie lubi mieć mniej niż miał, ale wiem też że da się zaakceptować taką sytuację, pod warunkiem, że znajdzie się dla niej wytłumaczenie. Jeśli nie mam czegoś, co bardzo chciałam mieć, ale mam za to coś co jest dla mnie bardzo ważne to gotowa jestem zrezygnować z tego.
Co może być taką motywacją dla społeczeństwa?  Bezpieczeństwo kraju, rozwój dla przyszłych pokoleń...
No ale to wymaga polityka, który pokaże nam jasno ten cel. Awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego spełniła jedną pozytywną rolę, wyprowadziła na ulice ludzi wygodnie żyjących dotychczas i uświadomiła, że nic nie jest nam dane na zawsze.
A propos awantury o Trybunał, to już dawno ją sobie odpuściłam , ale w czasie rekolekcji prowadzący je ojciec Marek, paulin z Długiej, zadał pytanie retoryczne: dlaczego jest Statua Wolności a nie ma Statuy Odpowiedzialności? Jest jeszcze jedno pytanie: dlaczego Jarosławowi Kaczyńskiemu tak zależy na Trybunale? Jeśli tylko chce udowodnić, że  racja jest po jego stronie a to PO złamało prawo to niech się kłócą. Przy okazji tych kłótni politycy przekonują nas, choć pewnie nieświadomie, że prawo to jest prawo a rację mamy my! Natomiast jeśli Kaczyński tak walczy o TK bo ma plan przeprowadzenia reform w kraju o których dotychczas nic nie wiemy?

Wyrwać k(K)empę z korzeniami

"Wyrwać Kempę z korzeniami" - skandował niezbyt eleganckie hasło tłum przed Pałacem Prezydenckim. Potem "Andrzej Duda to obłuda", "Jeśli masz pokaż twarz" itd. Właściwie to zastanawiam się jak by zareagowali demonstrujący, gdyby prezydent Duda pojawił się na demonstracji?
 Ale przedtem była aleja Szucha i napływający tłum z nalepkami KOD, zagłuszany wwuzelami przez grupę narodowców. Policja rozdzieliła ich kordonem. Tata tłumaczył synowi: "Nie tu synu ci są źli , tam są dobrzy" i skierował się na prawo do ludzi z nalepkami KOD, z flagami Polski i Unii Europejskiej. I te flagi głównie odróżniały demonstrujący tłum od podobnych tłumów, które oglądałam dotychczas w czasie demonstracji
Tramwaje dojeżdżające  na Plac Unii pękały w szwach.
Nalepki KOD fantazyjnie umieszczone bywały niczym broszki.
A tu  jeszcze jedna pomysłowa elegantka. Bo ten tłum był trochę inny. Na twarzach nie było widać zaciętości, raczej zdziwienie, może trochę rozbawienia lub niedowierzania, że teraz to my będziemy demonstrować. "Nauczymy się" - skomentował jakiś mężczyzna uwagi swojej partnerki, która dostrzegła widać jakieś niedociągnięcia.

A tu już organizatorzy po marszu.Mateusz Kijowski był inicjatorem założenia  grupy KOD na Facebooku.

niedziela, 29 listopada 2015

Most szpiegów czyli dla egzamin sędziów

Obejrzałam wczoraj "Most szpiegów", nowy film Spielberga i bardzo mi się podobał. Jak to u tego reżysera film z moralnym przesłaniem - bezkompromisowy adwokat Donovan, świetnie zagrany przez Toma Hanksa broni radzieckiego szpiega Abla (genialna rola angielskiego aktora Marka Rylance). Zmaga się zarówno z opinią publiczną jak i sędzią, CIA i wreszcie własnym wspólnikiem.
Film dobrze się ogląda, ale pewnie inaczej bym go odebrała, gdybym oglądała go miesiąc wcześniej. Dzisiaj patrzyłam na Donovana przez pryzmat awantury wokół Trybunału Konstytucyjnego. Kiedy adwokat  powołuje się na Konstytucję, sędzia pyta go: o czym pan mówi, przecież to radziecki szpieg!
Oczywiście w filmie zwycięża idealista Donovan, w życiu nie każdy jest bohaterem, zwłaszcza jak ostrzelają mu dom. Ale niewielkim bohaterstwem mogliby się wykazać polscy sędziowie w obronie praworządności. Wystarczyłoby solidarnie odmówić kandydowania na sędziów Trybunału Konstytucyjnego i zrzeczenia się tych funkcji przez już wybranych, naprawdę nie tak wiele.
Dzisiaj dla mnie nie ma znaczenia kto złamał przepisy a kto je próbuje naprawiać w sprawie wyboru sędziów TK. Tak jak kiedyś afera Rywina odsłoniła mechanizm działania mediów, tak teraz ta awantura odsłoniła służebną wobec rządzących rolę Trybunału Konstytucyjnego. I nie chodzi o to, że nikt o tym wcześniej nie wiedział. Wiedzieliśmy, podobnie jak o zależnościach wzajemnych mediów i polityków. Tylko, że jak się czegoś wprost nie pokaże to można udawać, że tego nie ma. To trochę tak jak z małżeńską zdradą, dopóki się  mąż czy żona nie przyzna, to niby wszyscy wiedzą ale... No to po co wydawać pieniądze na TK.

niedziela, 22 listopada 2015

Dyskusja narodowa o czeskim seksie w Teatrze Polskim

Nie wiem dlaczego, ale jak zobaczyłam prof. Glińskiego, ministra kultury, mówiącego dobitnie: "za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie" ( Śmierć i dziewczyna - spektakl z udziałem aktorów porno w Teatrze Polskim we Wrocławiu) od razu przypomniały mi się wszelkie anegdoty o Gomułce i Kalinie Jędrusik.  Może to dziwne skojarzenie, ale mnie się tak to kojarzy. 
Dla nie znających tej historii cytat z książki Andrzeja Klima  "Seks, sztuka i alkohol" :  W sprawach moralności Gomułka i jego żona byli bardzo rygorystyczni: legenda głosi, że widząc na ekranie telewizora wydekoltowaną Kalinę Jędrusik, Gomułka rzucił ze złości w odbiornik kapciem (według innej wersji - popielniczką). Historię należy jednak włożyć między miejskie legendy. Po pierwsze: oszczędny do bólu towarzysz Wiesław (nawet papieros dzielił na pół dla oszczędności) nigdy by niczym nie rzucił w drogi telewizor, po drugie: nie nosił w domu kapci, gdyż jeszcze przed wojną był ranny w nogę i nawet w domu nosił specjalne obuwie, po trzecie: w telewizji oglądał tylko wieczorny "Dziennik", a w czwartki jeszcze Kobrę. Tymczasem Kabaret Starszych Panów, którego gwiazdą była Jędrusik, nadawany był o wiele późniejszej godzinie. Faktem jednak jest, że na Jędrusik został nałożony zakaz występowania w telewizji. Miała to być reakcja na list kobiet z Rybnika, które zbulwersowała odważna kreacja założona przez Jędrusik podczas występu. Poczuły się poniżone tym, że ich mężowie woleli wpatrywać się w kobiece wdzięki Kaliny na ekranie zamiast w nie - siedzące obok - i napisały, że Jędrusik gorszy ich mężów.
Kolejna ciekawostka to fakt, że zatrudniono aktorów z Czech, bo w Polsce nie znaleziono kandydatów do wystąpienia w spektaklu. 
Ale już awantura zrobiła się bardzo polska. Korzyść z tego taka dla teatru, że bilety wyprzedano na wszystkie spektakle do końca roku. Natomiast warto przypomnieć, że na Mysiej 3 są dzisiaj  drogie i eleganckie butiki, w których wydaje się pieniądze na ładne rzeczy a nie owija w bawełnę prawdę i robi w konia cenzorów. Ale tu nie ma zmartwienia, jakaś nowa lokalizacja się znajdzie, np. przy ul. Oślej.
A tak bardziej serio. Jeśli  minister Gliński uważa, że za publiczne pieniądze nie powinno być pornografii w teatrach, a ma prawo tak uważać, to powinien to sformułować w formie wytycznych ministerialnych, rozesłać do publicznych teatrów i egzekwować a nie robić medialnej histerii zwłaszcza w czasie kiedy mamy naprawdę poważne tematy do przedyskutowania w Polsce. Wiem że wygodniej jest o tym rozprawiać niż o uchodźcach, terrorystach, wieku emerytalnym itd. itp.
Jakby powiedział mój syn, panowie ogarnijcie się!

Szynka jak papieros ci zaszkodzi?

Ostatnio Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem działająca w strukturach WHO, na liście czynników rakotwórczych umieściła wędliny obok papierosów, azbestu i spalin.  Agencja zaleca spożycia około pół kilograma przetworzonego mięsa tygodniowo.
Wędliny zawierają szereg substancji dodatkowych takich jak konserwujące azotany i sól. Większość wędlin długo dojrzewających jest bardzo słona. Wędliny zawierają substancje barwiące i zapachowe, czyli dodatki zwiększające atrakcyjność produktu i skłaniające konsumenta do zakupu i spożycia. Wędliny zawierają zazwyczaj polifosforany, które zapewniają zwiększenie wodochłonności, a duże spożycie polifosforanów może zakłócać gospodarkę wapniową, co jest szczególnie ważne u osób zagrożonych osteoporozą. Ponadto dym wędzarniczy, używany w produkcji wędlin, zawiera wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), uznawane za substancje zwiększające ryzyko wystąpienia nowotworów.
I znowu naukowcy nas straszą. Najpierw była margaryna zamiast masła, potem zabroniono jedzenia jajek, picia mleka dorosłym itd. itp. Teraz jest trend antywędlinowy.
Sama jem ich coraz mniej, a jeśli już to tylko te bez konserwantów. Rozglądam się też za dobrym mięsem bez antybiotyków. Ale na takie produkty mogą sobie pozwolić ludzie zamożni i coraz częściej to robią, albo tacy jak ja czyli nie biedni i mało jedzący. Wszystko mi jedno ile kosztuje szynka 40-50 czy 70 zł , bo ja potrzebuję jej 10 dkg na tydzień. W budżecie  dużej rodziny z dorastającymi dziećmi  inaczej to wygląda. Mam nadzieję, że niejedno z 500 zł na dziecko zostanie przeznaczone na lepsze jedzenie, bo dobre jedzenie bardzo potrzebne jest młodym organizmom.
A swoją drogą to my Polacy lubimy jeść mięso. Spożycie mięsa na świecie wynosi 800 - 820 gramów tygodniowo, a Polak średnio zjada tygodniowo - 1,3 kg .

sobota, 21 listopada 2015

Jakiej maści konia miał Don Kichot?

Takie proste pytanie a nie umiałam na nie odpowiedzieć, bo też do fanek Cervantesa nigdy nie należałam. Wygooglować też mi się nie udało. Ponieważ sprawa jest poważna , bo chodzi o autorytet babci, poszperałam we własnych zasobach książkowych i zaczęłam czytać "Don Kichota". Niestety po kilku stronach spasowałam, bo dowiedziałam się wiele o zbroi Don Kichota i jego koniu, któremu nadał imię Rosynant. Ale o owym Rosynancie dowiedziałam się tylko, że był bardzo chudy, kościsty czyli po prostu szkapa.
Któregoś dnia muszę jednak wrócić do tej lektury, bo rzecz jest na tyle zabawna i absurdalne, że może ją warto na nowo przeczytać. Np. taki fragment jak Don Kichot nie pozwala poprzecinać zapętlonych wstążek od swojego hełmu i przyłbicy więc je i śpi w nim, tzn. jest karmiony i pojony przez innych. Piękna scena i bardzo współczesna:) . Ale najpierw muszę dokończyć "Szczygła" Donny Tartt. Ponieważ ciągle czytam kryminały, chciałam przeczytać coś ambitniejszego a wyczytałam, że "Szczygieł"  to największe wydarzenie literackie ostatnich lat, no i dostał już Pulitzera. Jestem po pierwszej części czyli 223 stronach powieści, przede mną jeszcze ponad 500. Początkowo powieść mocno mnie wciągnęła, ale im dalej tym nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czyta to się bardzo dobrze, ale przypomina mi "Dynastię". No więc jeśli to jest największe wydarzenie literackie to ja spokojnie mogę czytać swoje kryminały:)
Ale wracając do konia Don Kichota czyli szkapy zwanej z hiszpańskiego Rosynant to popatrzyłam na obrazy i największy malarz od Don Kichota maluje jego konia na biało, ale inni już niekoniecznie. Gdyby ktoś wiedział a przeczytał moje pytanie, proszę o odpowiedź.
A to obraz Honore Daumiera. Namalował ich kilkanaście i koń na nich jest zawsze biały


Obserwacje czyli leworęczni prezydenci

Zauważyłam, że prezydent Andrzej Duda jest leworęczny. Leworęczny jest też prezydent Barack Obama, ale leworęczni byli też inni  prezydenci USA: Gerald Ford, Ronald Reagan, Bill Clinton, George Bush junior. Jak policzono średnio co piąty prezydent Stanów Zjednoczonych był mańkutem. Do niedawna nie wiedziano dlaczego ktoś jest leworęczny. Często wręcz traktowano leworęczność jako wynaturzenie czy dziecięcy kaprys, z którym trzeba walczyć. Słowo mańkut zresztą  ma nadal pejoratywny wydźwięk. A leworęcznymi byli  tak wielcy jak Arystoteles,  Aleksander Wielki,  Juliusz Cezar, Joanna d’Arc,  Leonardo da Vinci, Michał Anioł, Napoleon Bonaparte czy Albert Einstein.  Dzisiaj posługiwanie się głównie lewą ręką nie jest już postrzegane jako piętno, chociaż fenomen ten dalej budzi  zainteresowanie  naukowców. Dzisiaj są  już oni, jak twierdzą, pewni, że preferowanie używania prawej lub lewej ręki jest uwarunkowane genetycznie.
Z nowych badań genetyków wynika też, że geny odpowiadające za prawo- lub leworęczność wpływają na budowę i funkcje mózgu. Dzięki tej nietypowej budowie mózgu osoby leworęczne zyskują wyjątkową kreatywność i pomysłowość.To dlatego wśród leworęcznych jest bardzo wiele osób wykonujących zawody wymagające dużej kreatywności: artystów, naukowców, polityków. Szczególnie że prawa półkula mózgu, bardziej aktywna u osób leworęcznych, odpowiada właśnie za twórcze myślenie, wyobraźnię przestrzenną, rozpoznawanie kształtów, wrażliwość na muzykę, w przeciwieństwie do półkuli prawej, zawiadującej uzdolnieniami technicznymi i logicznym myśleniem.

czwartek, 19 listopada 2015

Spektakl na Wiejskiej - Będzie zabawa! Będzie się działo! Będzie głośno, będzie radośnie... niektórym

Po raz pierwszy wysłuchałam prawie całych obrad Sejmu po expose premiera. I muszę przyznać, że to bardzo interesujące widowisko, o wiele ciekawsze niż wysłuchiwanie komentatorów i dziennikarskich skrótów wypowiedzi posłów. Mam ten luksus, że mam na to czas. Nie planowałam tego oglądania, chciałam tylko posłuchać Beaty Szydło i to w kontekście podatku od kopalin. Pani premier nic nie powiedziała o zniesieniu podatku od KGHM-u, co mnie specjalnie nie zdziwiło, bo przedstawiła program którego realizacja to worek bez dna. Z drugiej strony mogłaby być posądzona przez co bardziej złośliwych, że manipuluje kursem, bo we wtorek spółka urosła o 7 proc. Jednak z późniejszych wypowiedzi posłów wynikało, że pani premier zapowiedziała tę likwidację kiedy była w Lubinie podczas kampanii wyborczej. Zobaczymy więc co powie, kiedy będzie udzielać odpowiedzi na zapytania poselskie.
Ale wrócę do głównego wątku. Otóż mnie to naprawdę zainteresowało. Zarówno to co mówili, jak i to jak mówili. Co mówili to mniej więcej wszyscy już wiedzą. Jak mówili: ciekawie, dowcipnie. W tej konkurencji wygrał Ryszard Petru, który kilka razy zwrócił uwagę posłom PiS by mu nie przeszkadzali, powołując się na Jarosława Kaczyńskiego, który zakazał im buczenia. Równie dowcipny był Neumann, który zaczął od swojej wątpliwości, że nie wie które ma expose  komentować: pani premier czy pana prezesa. Kukiz oświadczył, że jest rozczarowany brakiem konkretów, bo on myślał, że to będzie rząd zmian. A jak wyglądał w eleganckim garniturze, koszuli i krawacie i mocno zaokrąglony na twarzy. Potem wyszedł Kosiniak-Kamysz, potem jeszcze kilku posłów - rozsądnie i konkretnie punktujących panią premier i to bardzo dosłownie. Blondyna o bujnej urodzie z Nowoczesnej wprost powiedziała, że o końcu arogancji władzy to Szydło mówiła, ale na sali jej nie ma kiedy oni posłowie komentują jej wystąpienie. Szydło nie było praktycznie po przerwie, natomiast wicepremier Morawiecki nie opuścił sali ani na chwilę.
Rząd Beaty Szydło poparło 236 posłów na 456 głosujących. PiS ma w Sejmie 235 posłów. Przeciw głosowali posłowie PO, Petru i Kukiza, PSL się wstrzymał.
Pani premier w odpowiedziach nie udzieliła odpowiedzi na temat KGHM, choć co najmniej dwóch posłów o to pytało. Mniejsza o to. Pani premier wyszła wieczorem na mównicę jakaś spłoszona i zaczęła tłumaczyć się. Jakby była zaskoczona krytycznymi uwagami posłów. Odczytała kilka odpowiedzi wyraźnie bez zrozumienia, nt. przygotowania do szczytu NATO czy programu LTRO.
Ale z wielkim przekonaniem  potwierdziła, że tak, będą odbierać by dawać innym.
Z tego całego spektaklu mam same optymistyczne wnioski:
1. Jest szansa na odmłodzenie polskiej klasy politycznej i podniesienie jej poziomu.
2. Kosiniak-Kamysz może odbudować PSL w młodszym pokoleniu.
3. Kukiz nie będzie chodził na pasku PiS - pani Szydło była zdziwiona, że coś mu się nie podobało w jej expose, usiłowała się przed nim tłumaczyć.
4. Po wystąpieniu szefów klubów parlamentarnych jako ich partnera do dyskusji widziałabym Mateusza Morawieckiego a nie Beatę Szydło. Miałam wrażenie, że dostrzegłam to nie tylko ja.
5. Jarosław Kaczyński w roli mentora młodzieży politycznej z tytułem najzdolniejszego polityka po 1989 roku.
6. Beata Szydło chyba już spełniła swoją rolę i pod byle pretekstem zostanie wymieniona na inny model. Stawiam na Mateusza Morawieckiego. Zakładam, że opracował program zmian w Polsce, który może się okazać pionierski i oryginalny jak kiedyś program Balcerowicza. Gdyby tak było, moglibyśmy pokazać Europie jakąś nową drogę dla gospodarki na którą mogłyby wkroczyć i inne państwa. Ale to są tylko moje przypuszczenia nie poparte żadną wiedzą.
7. Za 100 dni zajrzę tutaj i zobaczę czy będę się cieszyć czy płakać? Na razie ustaliłyśmy ze znajomą w pracy, że na 500 zł na dziecko nie mamy co liczyć:)

środa, 18 listopada 2015

Sławomir Neumann czyli prezes jest tylko jeden

Sławomir Neumann - znakomity, czemu go PO tak długo chowało. Bardzo ładna potyczka z Kaczyńskim. Wolę to niż panie-roboty

Kaczyński opowiada o nowej Polsce

Tatuś tłumaczy co mają na myśli jego dzieci. Jarosław Kaczyński występuje w sejmie po expose premier Szydło.Bardzo ciekawe, krótkie wystąpienie.

Fajne expose, tylko...

50 mld zł rocznie będzie nas kosztował program Beaty Szydło, twierdzi Ryszard Petru, żeby znaleźć na to pieniądze trzeba by podnieść VAT do 29 proc. Petru nie ma wątpliwości za te obietnice zapłacimy wszyscy.
Na razie dopłacimy wszyscy do górników i rolników - tyle zrozumiałam z zapowiedzi. Poza tym bardzo ładnie mówiła, przemawiała do rodaków, nie obywateli. Na pewno dała poczucie bezpieczeństwa wielu Polakom, zwłaszcza tym którzy do tej pory czuli się pokrzywdzeni. I oni na pewno wiele wybaczą swojemu rządowi, bo to jest ich rząd na który czekali od 8 lat. Ale co z młodszymi, którzy nie czekali tych 8 lat?
Program podobał mi się i życzę rządowi by go zrealizował, ale obawiam się że  to co rząd będzie realizował nie będzie dla mnie korzystne. Ale jeśli innym będzie dobrze to niech tak będzie.

Szydło dla KGHM?

Czekam na expose Beaty Szydło. Bardzo jestem ciekawa czy wczorajsze wzrosty wyceny KGHM-u rzeczywiście znajdą uzasadnienie w wystąpieniu pani premier. Na razie wycena nie spada, ale co to za cena dla KGHM - 78 zł z groszami! Bujają naszą giełdą politycy, na razie rozbujali w dół, jak nie będzie ruchu w drugą stronę, obejrzymy wyceny jakie pamiętam z czasów kryzysu - rzeczony KGHM ok. 20 zł. Serio, tak było. Ale potem było 190 zł.
Inwestorzy KGHM się rozczarowali i spółka traci przez 10 minut 5 proc. wyceny.

wtorek, 17 listopada 2015

Pieniądze i terror

Ciekawostka finansowa. Policzono, że USA straciły w wyniku ataku na WTC 3,3 bln dolarów. Świat codziennie wydaje 9 mln dolarów na walkę z terroryzmem.
A my ciągle o tym 500 zł na dziecko:)

poniedziałek, 16 listopada 2015

Repolonizacja mediów lokalnych, telewizja misyjna - czy to się uda?

Trudno mi było uwierzyć, ale TVPInfo przerwało bardzo interesujące wypowiedzi profesora z Poznania na temat miejsca Polski, naszych gwarancji bezpieczeństwa w przypadku porozumienia między Rosją i USA i ewentualnego "poświęcenia" Ukrainy w kontekście rozmów na G20, by transmitować na żywo Mszę św. z katedry Notre Dame.
Nie mam pojęcia czy to normalne teraz w telewizji publicznej, czy to nowe obyczaje. Ale pachnie mi to włazidupostwem nowym władzom. To napisałam wczoraj. Dodam, że rano wysłuchałam Mszy św. w radio, ponieważ nie mogłam być w kościele z powodu zaziębienia. Łażenie z wirusem jest niezdrowe dla chorego ale bardziej niebezpieczne dla zdrowych z którymi się styka bo ich zaraża. To tło dla tych rozważań. Dzisiaj znalazłam na portalu "Wirtualnemedia.pl" taką oto informację:
"Kandydat na ministra kultury w randze pierwszego wicepremiera prof. Piotr Gliński potwierdził w rozmowie z PAP przeprowadzenie reformy mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej. Przekształcenie tych podmiotów ze spółek prawa handlowego w narodowe instytucje kultury ma nastąpić w pierwszym półroczu przyszłego roku lub wcześniej.
- Obecne media publiczne chcemy przekształcić w rzeczywiście publiczne i misyjne. Poprzez przekształcenie spółek prawa handlowego w narodowe instytucje kultury z jednoosobowym zarządem, na wzór Opery Narodowej czy Muzeum Narodowego - zapowiada Piotr Gliński.
Gliński wskazał, że Prawo i Sprawiedliwość krytycznie ocenia sytuację w polskich mediach publicznych, za którą obwinił obecne kierownictwo. - Prawo musi nam pozwolić na zmiany. Jak tylko nam na to pozwoli, w ramach ładu demokratycznego, zmienimy sytuację w mediach publicznych, bo uważamy ją za patologiczną. Krytycznie oceniamy też szefostwo mediów publicznych jako odpowiedzialne za złe funkcjonowanie tych instytucji - wyjaśnia przyszły minister kultury.
Projekt nowej ustawy medialnej przygotowywanej przez PiS jest prawie ukończony. Zakłada ona m.in. wprowadzenie powszechnej opłaty audiowizualnej, która zastąpi obecny abonament radiowo-telewizyjny.
W ramach zapowiadanej w kampanii wyborczej repolonizacji mediów PiS chce zmienić proporcje własnościowe w zakresie prasy lokalnej. - Podobnie jak w sektorze bankowym, można kupować media od zagranicznych właścicieli, jeśli będą takie możliwości, budować własne instytucje tego typu lub rozwijać już istniejące - wyjaśnia prof. Gliński.
Reformy te ma realizować poseł Krzysztof Czabański i jego osoba wzbudza w środowisku dziennikarskim kontrowersje. Na pewno można oczekiwać powrotu Krzysztofa Skowrońskiego, byłego szefa "Trójki" na jakieś eksponowane stanowisko. Ale mnie bardziej interesuje prasa lokalna. To może być bardzo interesująca sytuacja, zwłaszcza że media lokalne te swego czasu najważniejsze w regionach trafiły do jednego właściciela, grupy Polska Press, która jest częścią Verlagsgruppe Passau,  niemieckiej grupy medialnej obecnej w Niemczech i Polsce.
Ciekawa jestem tego pomysłu, no bo to ważne kto miałby kupować te media od zagranicznych właścicieli: państwo z budżetu czy samorządy, czy prywatni inwestorzy ale Polacy. Bo to zasadnicze pytanie. Trudno mi sobie wyobrazić by dało się obłożyć lokalnie ludzi abonamentem  nie tylko za misyjną telewizję ale i za lokalne radio, gazetę czy telewizję. Jeśli po zmianie właściciela media lokalne nadal mają same się utrzymywać to staną się tubami dających reklamy a ci z zasady lubią się z władzą, a przynajmniej udają, że lubią (a propos aktor Karolak - ofiara poparcia dla Komorowskiego). Nic więc się nie zmieni, tyle że dochody zostaną w kraju i to ok. Jeśli te gazety trafią do samorządów - to wiadomo. Będą tygodniki dzienniki....samorządowe. Wiem jak to wyglądało ponad 30 lat temu. Mimo wszystko życzę PiSowi by udało im się stworzyć media misyjne, może wtedy kupię telewizor. Jeden warunek, że misyjność  nie będzie polegała na transmisji nabożeństw i mszy św. odprawianych w najbardziej zacnych intencjach. Wystarcza planowa transmisja dla chorych.
Znowu przywołam Stykę, którego sam Stwórca napomniał: „Ty Mnie Styka nie maluj na kolanach - ty Mnie maluj dobrze!”. Tak przynajmniej zapewniał Franc Fiszer.
Nie wiem też czy do reformy mediów wybrano jako twarz odpowiednią osobę. Krzysztof Czabański ma bogatą biografię. Niektórzy wytykają mu przynależność do PZPR, mnie bardziej niepokoi rada nadzorcza Polkomtelu której był członkiem w latach 2007-2008. Nie lubię jak dziennikarze biorą pieniądze od biznesmenów.

niedziela, 15 listopada 2015

Tańczymy jak nam grają... terroryści

Wikipedia: Termin "terroryzm" wywodzi się z greckiego τρέω/treo – „drżeć, bać się”; „stchórzyć, uciec” oraz łacińskiego terror, -oris – „strach, trwoga, przerażenie”, lub „straszne słowo, straszna wieść” i pochodnego czasownika łacińskiego terreo – „wywoływać przerażenie, straszyć”. Na tej podstawie można bardzo ogólnie zdefiniować terroryzm jako sianie strachu i grozy poprzez terror. Bardziej szczegółowo terroryzm niepaństwowy można zdefiniować roboczo jako bezprawne, celowe użycie siły bądź przemocy wobec osób lub mienia, w celu zastraszenia lub wywarcia wpływu na rząd, organizacje międzynarodowe oraz ludność cywilną. Istotą terroryzmu jest to, że przedmiotem działania terrorystycznego są osoby, które nie mają bezpośredniego wpływu na realizację celów jakie chcą osiągnąć organizacje terrorystyczne. Zatem działania terrorystyczne muszą się charakteryzować znacznym efektem psychologicznym i potencjalnie dużym efektem społecznym i medialnym, aby mogły być skuteczne.
To prosta definicja bez niuansów ale jasno z niej wynika, że najskuteczniejszą metodą zwalczania terroryzmu byłoby ukrywanie wszelkich aktów terrorystycznych przed ludźmi co oczywiście dzisiaj jest praktycznie niewykonalne. Natomiast cały cyrk medialno-polityczny jaki rozgrywa się po ataku terrorystów jest dopiero ich właściwym celem. Wszyscy to niby wiedzą, ale tylko wiedzą. Może to nie najlepsze przysłowie w tym kontekście ale tańczymy jak nam grają terroryści.
Rozumiem żałobę rodzin ofiar. Sama się zaniepokoiłam czy ktoś ze znajomych mojego syna nie ucierpiał i nie wiem co bym myślała jeśli atak dotknął mnie czy moich bliskich bezpośrednio, bo człowiek tak naprawdę nie zna swoich reakcji na pewne sytuacje dopóki się w nich nie znajdzie. Ale może to jest element naszej rzeczywistości, jak wypadki samochodowe czy katastrofy samolotowe. Trzeba mu przeciwdziałać, mówić o liczbie udaremnionych akcji, szkolić ludzi jak się zachowywać w przypadku ataku terrorystycznego. Oswajać to zjawisko. A przez to osłabiać  skuteczność terrorystów przynajmniej w wymiarze efektu psychologicznego. Naiwne to trochę, ale...

Sens świata

Nie lubię być ani chora ani zdrowa. Dopadł mnie katar w sobotę po południu. Dzisiaj przeszedł ale bolą mnie zatoki i oczy. Czytać nie bardzo mogę, w radio nic ciekawego, mogę myśleć!
Nad czym lub o czym? Może o sensie świata. Doktor filozofii z UW podczas dyskusji o granicach nauki, wskazując na rzeczy których nie da się objaśnić naukowo wskazał właśnie między innymi na sens świata. Niestety nie było okazji by rozwinąć ten wątek. Muszę poszukać w sieci, bo zastanawiałam się nad początkiem i końcem świata, ale nie nad senesem.
Dzisiaj w kontekście rozmów o terroryzmie ktoś przytoczył w radio słowa kardynała Wyszyńskiego: "Strach zapukał do drzwi, otworzyła mu odwaga i nikogo tam nie było". Ilu z nas stać na taką odwagę.

czwartek, 12 listopada 2015

Jaki będzie 11 listopada 2016 roku?

Zapisuję kilka pytań, na które nie znam dziś odpowiedzi: czy stanie krzyż smoleński przed Pałacem Prezydenckim; czy zostanie wyjaśniona katastrofa smoleńska; czy nadal będą obchodzone smoleńskie miesięcznice i jak liczne będą to zgromadzenia - to  pytania związane z tym co zapowiadał 10 listopada Jarosław Kaczyński.
We wtorkowy wieczór przyszło bardzo dużo osób, znacznie więcej niż ostatnio się pojawiało na miesięcznicach. Ale było też wiele osób na Krakowskim Przedmieściu, które przyszły tu we wtorkowy wieczór by zabawić się, korzystając z wieczoru przed wolnym dniem od pracy. I widać było na ich twarzach zdziwienie na widok odmawiających różaniec uczestników marszu z katedry pod Pałac Prezydencki. Nie wiem czy zawsze to było tylko zdziwienie.
Czy równie wiele Polaków pojawi się na pl. Piłsudskiego; czy równie entuzjastycznie będą skandować "Andrzej Duda"? Czy będą mieli powody by równie entuzjastycznie skandować: Andrzej Duda - Jarosłąw - Beata? Nie mam nic przeciwko temu byśmy mieli takie powody.
Czy będą też tak tłoczyć się by uścisnąć dłoń prezydenta, który postanowił wrócić do pałacu na piechotę. A propos to nie wiem co się z ludźmi dzieje kiedy widzą znaną postać, gotowi są tłoczyć się by znaleźć się jej jak najbliżej. Kiedyś byłam na spotkaniu w Pałacu Prezydenckim, kiedy mieszkał w nim prezydent Kwaśniewski. Kiedy pojawił się na tarasie ogrodu o mało nie przewrócili go goście, których sam zaprosił.
Nie mam nastroju do pisania dzisiaj, ale świętowanie wczoraj w Warszawie z mojego oglądu było radosne i niewymuszone.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Dwie rządowe Beaty

Mamy nowy rząd. Jest w nim Mateusz Morawiecki, co mnie cieszy. Natomiast wyobrażam sobie Kancelarię Prezesa Rady Ministrów z główną lokatorką Beatą Szydło i szefową Kancelarii też Beatą ale Kempą. I wyobrażam sobie Gowina czy Macierewicza na tych salonach. Oj, może być śmiesznie. Ale obie panie bardzo do siebie pasują:)
Złośliwa jestem, ale poza tym życzę wszystkim ministrom dobrej pracy i dobrych decyzji, ale dobrych decyzji dla wszystkich nie da się za często podejmować. Z zasady jest tak, że żeby jedni zyskali drudzy muszą stracić. Byle nie za dużo:)

niedziela, 8 listopada 2015

Kaczki nie mają kłopotu z demografią

Wiosną staw w Ogrodzie Krasińskich był prawie pusty. Jedna, dwie kaczki przemknęły po wodzie. No a teraz proszę, ledwo mieszczą się w stawie. A ile młodzieży wśród nich. Mnożą się bo jedzenia mają w bród. Wszak największa atrakcja dla maluchów i starszych pań to karmić kaczki! Czyżby PiS podglądał  sposób kaczek na demograficzne kłopoty:)

Blikle czyli tradycja kontra nowoczesność z Bondem w tle

Gdybym sama nie zrobiła tego zdjęcia w życiu bym nie uwierzyła, że to witryna kultowej cukierni Bliklego na Nowym Świecie. W środku nie lepiej, nowoczesny koszmar, który widziałam w centrach handlowych, gdzie Blikle ma swoje sklepy. Trochę byłam zdziwiona, że marka rezygnuje ze swojego największego atutu czyli tradycji i pewnej ekskluzywności. Cukiernie pod znakiem Bliklego pojawiły się na Dworcu Centralnym i w paru innych miejscach niewiele mających wspólnego z ekskluzywnością. Biznes is biznes. Ale żeby wystawić takie przemysłowe torty na wystawie to już przesada. Teraz można się spodziewać remontu kawiarni i będziemy mieli kolejną kawiarnio-piekarnię na Nowym Świecie. Tak to wygląda na zewnątrz, bo do środka nie wchodzę od trzech lat, gdyż wyroby Bliklego to wspomnienie a i stare ciasteczko można kupić co mi się zdarzyło nie raz.
Niedawno 76-letni Andrzej Blikle,zamieścił na swoim Facebooku dramatyczne oświadczenie. Prosi w nim, aby nie kierować już do niego żadnej korespondencji oraz głosów w sprawach firmy, ponieważ ,,czuję się w obowiązku poinformować Państwa, że od grudnia 2010 r. nie zarządzam już moją rodzinną firmą, a od grudnia 2012 roku rodzina Blikle nie ma żadnego wpływu na dokonujące się w firmie przekształcenia.”
A miał takie piękne zasady: – Wytwórczość nie polega na kupowaniu tanio i sprzedawaniu drogo. Jest to proces kupowania materiałów za godziwą cenę, a następnie przetwarzania tych materiałów, przy możliwie najniższych kosztach, na produkty oferowane konsumentowi. Hazard, spekulacja i cwaniactwo prowadzą jedynie do unicestwienia takich działań – twierdził prof. Andrzej Blikle. Ale firma przestała generować zyski. Została sprzedana m.in. funduszowi inwestycyjnemu. Ma więc nowych zarządzających, oni mają swoje pomysły i rezultaty tych pomysłów właśnie podziwiam na witrynie cukierni do której stało się cały dzień w kolejce żeby kupić makowce na święta albo pączki w Tłusty Czwartek. Ale to było w latach 70-tych i warto było stać. Dzisiaj nie ma po co, bo zepsuto wygląd cukierni, ale przede wszystkim zepsuto smak ciastek i pączków. Wygląda na to, że po kolejnej polskiej znanej marce zostanie tylko szyld.
Będę więc wspominać pączki od Bliklego tak jak wspominam mieszankę wedlowską ze słynnymi Pierotami i Bajecznymi, ale tymi prawdziwymi.
Widać mój świat odchodzi a i ciężkie torty z maślanymi kremami opuszczają nasze stoły na rzecz farbowanych mas lukrowych. Ale one jeszcze wrócą! Nie na darmo obejrzałam w piątek najnowszego Bonda. A to pochwała tradycyjnego szpiegowania, z którym nie wygrały najnowocześniejsze techniki a C ("młody wilczek") skończył marnie.

czwartek, 5 listopada 2015

Czy Tomasz Lis ożywi się bez "Tomasza Lisa na żywo"

Tomasz Lis po wygaśnięciu kontraktu nie będzie już robił dla TVP programu "Tomasz Lis na żywo" -  zapowiedział Janusz Daszczyński, który prezesem TVP został pod koniec lipca. Wraz z Lisem ma zniknąć program Pospieszalskiego, pretekstem jest to że oba programy powstają poza TVP. Czy tak się stanie nie wiadomo, bo sam Janusz Daszczyński może stracić stanowisko.
Ale to tylko tło, mnie interesują losy Lisa a właściwie to co będzie robił kiedy opuści dość wygodną dotychczasową "lisią norę". Nie przepadam za nim, ale jest to na pewno jedna z najciekawszych postaci naszych mediów. Nie wiem czy dużo osób pamięta, że całkiem poważnie potraktowano zapowiedź, że będzie startował na prezydenta RP w 2005 roku i sondaże dawały mu duże szanse wygranej. W wyborach nie wystartował, ale rozstał się z TVN, gdzie współstworzył i prowadził Fakty i od tamtej pory wędrował przez Polsat, Wprost do Newsweeka. No i wrócił do TVP programem "Lis na żywo". I w tej wędrówce rozmieniał się na drobne.
Jak odnajdzie się w nowej politycznej rzeczywistości? Na zapowiedź prezesa Daszczyńskiego zareagował tweetem, w którym pyta: a kto powiedział, że ja chcę przedłużyć ten kontrakt?
Gdzie trafi, może odnajdzie się w nowej  inwestycji Axel Springera (wydawca Newsweeka). Niemiecki koncern medialny  przejął większościowy pakiet udziałów w serwisie gospodarczo-technologicznym Business Insider.
Przypuszczam, że może być bardziej interesujący w roli opozycyjnego publicysty ale wcale nie wiem czy jego to interesuje, może ma całkiem inny pomysł na życie swoje i swojej rodziny? Do tego posta zajrzę pewnie wcześniej niż za rok.
Na razie dzisiaj słyszałam jak zaczyna się psuć kiełbasa wyborcza. Otóż jest pomysł by kwotę wolną od podatku zróżnicować w zależności od dochodów. Wątpliwości budzi pytanie czy to będzie zgodne z konstytucją? No, ale jak będą odpowiedni sędziowie, to może będzie. 

środa, 4 listopada 2015

Jaki będzie 4 listopada 2016 roku?

Jaki będzie 4 listopada 2016 roku? Pobawię się we wróżkę. Za rok zajrzę do tego posta.
Dzisiaj była środa więc tradycyjnie miałam wolny od pracy dzień. Kiedyś mogłam pracować cały tydzień, teraz bez tej środowej przerwy  nie daję rady. Coraz trudniej chodzi mi się do firmy i już wiem, że to wynika z kiepskiego towarzystwa, z którym teraz pracuję. Zero poczucia humoru. Kompletna nuda i kretyńska konkurencja. Za rok pewnie nic się nie zmieni.
Nadal czytam kryminały, pomimo że już obiecywałam sobie przystopować. Ale "Materialista" Anne Holt to naprawdę dobra powieść. Obawiam się, że zabraknie mi kryminałów do czytania, bo idą mi tylko te skandynawskie.
Dzisiaj Trybunał Konstytucyjny orzekł, że reforma OFE była zgodna z konstytucją prawie. Zastrzeżenia sędziowie mieli tylko do zakazu reklamy OFE. No i tu już trudniej o scenariusz. Ponieważ komentatorzy się rozwodzą nie będę po nich powtarzać. Odniosę się do giełdy - myślę że zobaczymy wzrosty całkiem przyzwoite. Może to się stać nawet wtedy kiedy państwo położy łapę na pozostałych w OFE pieniądzach. Przecież akcji, żeby je przejąć nie trzeba sprzedawać dołując giełdę. Można przejąć akcje i pracować nad wzrostem ich wartości. A że politycy mogą bujać giełdą to wiadomo nie od dziś. Pisałam tu jak Tusk przecenił o kilka miliardów KGHM podatkiem od kopalin, ostatnio bujało kopalniami i energetyką też z powodu pomysłów polityków. Bardzo bałam się, że PiS rozwali gospodarkę ale widząc kto może trafić do rządu ( Mateusz Morawiecki prezes BZWBK) czuję się nieco uspokojona.
Problem uchodźców rozejdzie się po kościach w Polsce, ale będzie coraz więcej Ukraińców, którzy już dzisiaj jest jak dla mnie za dużo.
Kampania wyborcza w USA powinna też sprzyjać wzrostom na giełdach. Prezydentem zostanie Hillary Clinton. (cdn)

Miękka firma

Całe życie uwielbiałam wygodne ciuchy, szerokie bluzy, dresowe spodnie. Rodzinną legendą są owiane moje szare dresowe spodnie, które służyły mi ponad dekadę i powędrowały do śmietnika dopiero kiedy dosłownie rozpadły się. A nowych nie mogłam długo kupić, bo nie było takich w sklepach. Moje przyleciały z USA. Potem zrobiła się u nas "Ameryka" i któregoś dnia trafiłam na szare dresowe spodnie, ze znakomitej bawełny w "Insomni". Od kilku lat zaglądam na Chmielną lub na Nowy Świat i wieszam w szafie kolejne spodnie i bluzy i o dziwo chodzę w nich, czego nie mogę powiedzieć o innych ubraniach. Najczęściej wiszą raz włożone.
Mam więc jeszcze okazję przekonać się jak miło jest ubierać się w jednej firmie - nie muszę martwić się czy elementy ubrania będą do siebie pasowały. A  ubrania są miękkie i dużo nadal szarości i czerni. No i mam jeszcze jedną satysfakcję. Moja miękka firma jest firmą polską!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Zaduszki

A to też Zaduszki.




niedziela, 1 listopada 2015

Gorzka wizja braku słodyczy Wawela w Biedronce

Wawel  to jedna z najstarszych fabryk cukierniczych w Polsce. Firma szczyci się tradycjami sięgającymi końca XIX wieku. W 1898 roku Adam Piasecki założył w Krakowie firmę cukierniczą. Kilka lat później, w roku 1910, już jako uznany cukiernik, uruchomił fabrykę czekolady. Wyroby Piaseckiego stały się synonimem doskonałego smaku i wysokiej jakości. Swój pierwszy sklep firmowy otworzył w kamienicy przy Rynku Głównym w Krakowie. W latach dwudziestych Adamowi Piaseckiemu przybyła silna konkurencja.Swoje filie otworzyli w Krakowie uznani w Europie producenci słodyczy – w 1922 roku powstała Fabryka Wyrobów Czekoladowych Pischinger, a w 1925 Fabryka Czekolady Suchard. Po II wojnie światowej trzy konkurencyjne zakłady połączono w jedną firmę i w 1951 roku powstały Zakłady Przemysłu Cukierniczego Wawel.
W zeszłym tygodniu  na GPW akcje Wawela spadły o ponad 10 procent. Kurs zanurkował, kiedy firma poinformowała  w środę o kłopotach w negocjacjach kontraktu na przyszły rok z Biedronką. Na półkach Biedronki i w kartonach, w których sprzedawano cukierki i czekoladki Wawela, być może nie zobaczymy słodyczy tej marki. W negocjacjach spór toczy się oczywiście o pieniądze. Kakao i cukier drożeją na światowych rynkach a Portugalczycy z Jeronimo Martins nie chcą słyszeć o podwyżkach wyrobów z krakowskiej spółki.
Rozmowy chyba idą naprawdę kiepsko skoro zarząd spółki wydał komunikat, który zdołował stabilną cenę akcji Wawela:  W związku z toczącymi się negocjacjami z partnerem handlowym Jeronimo Martins Polska S.A. informuje, że może dojść do znaczącego ograniczenia współpracy handlowej z tym partnerem - napisano. A to może nastąpić już od końca tego roku. Trudno dziś oszacować skutki, skalę i wpływ tego zdarzenia na wyniki firmy. Obroty z Jeronimo Martins Polska S.A. stanowią  ok. 25 proc. wartości całkowitych przychodów ze sprzedaży firmy Wawel. Biorąc pod uwagę, że w 2014 roku przychody ze sprzedaży produktów wyniosły 594 mln złotych, ich zmniejszenie sięgnąć może  nawet 148,5 mln złotych.
Wawel nie dostarczał do Biedronki jedynie produktów pod własną marką. Dużo większa część dostaw dotyczyła słodyczy pod nazwą Magnetic. Pod tą marką Biedronka sprzedaje czekolady, krówki, czekoladki i pralinki. Na części z nich znajduje się nawet napis: "Jakość potwierdzona przez Wawel". Słodycze sygnowane marką Magnetic prawdopodobnie nie znikną z sieci sklepów. W przypadku braku porozumienia z firmą Wawel, zlecenie na ich produkcję i dostarczenie dostanie inna firma cukiernicza.
I może to jest cała prawda o kłopotach Wawela. Ale... może jednak dla usztywnienia stanowiska Jeronimo Martins Polska S.A. nie bez znaczenia jest zapowiedź wprowadzenia  podatku od sklepów wielkopowierzchniowych w Polsce. Z przeprowadzonych symulacji wynika, żd mógłby on wynieść ok. 700 mln zł. Nie będą przecież mieli problemu ze znalezieniem producenta Magnetica np. na Ukrainie. A klient nawet nie zauważy zmiany, bo ma być tanio i słodko!
Szkoda, że Wawel może mieć kłopoty, w czasach kiedy jeszcze jadałam cukierki i czekoladki uwielbiałam  białe Michałki, czekoladki Malaga i Kasztanki. A po mieszankę krakowską to stało się w kolejce kiedy byłam znacznie, bardzo znacznie młodsza.
Nie poczułabym się specjalnie zaskoczona podobnymi komunikatami z innych firm - dostawców Biedronki. Te czerwono-czarna szarańcza zawładnęła polskimi konsumentami. Ja też kupuję w Biedronce wodę, warzywa i owoce.  Ale zawładnęła też producentami a właściwie uzależniła ich od siebie. 25-procentowe ograniczenie przychodów oznacza przecież ograniczenie produkcji, bo trudno sobie wyobrazić znalezienie w ciągu kilku miesięcy nowych kontrahentów, a ograniczenie produkcji to zwolnienia.
PS. Jeśli rzeczywiście podatek będzie dotyczył sklepów  o powierzchni powyżej 250 m kw. to możemy się spodziewać mniBiedronek, miniZar itd. Wygrają Carrefoury Ekspressy.

wtorek, 27 października 2015

Ewa @ Przyjaciele zdrapani z szyby

PiS otworzył 11 października w Warszawie lokal "Ewa i Przyjaciele". Zamiarem pomysłodawców akcji było
przypomnienie wyborcom o aferach, w jakich uczestniczyli politycy PO i PSL w ciągu ośmiu lat sprawowania rządów.
Dzisiaj wieczorem, kiedy wracałam ul. Miodową z różańca ekipa młodych ludzi likwidowała lokal. Koniec wyborczego karnawału. Początek nowej rzeczywistości. Dzisiaj do KGHM-u weszło ABW. Akcje spadły pod koniec sesji o 2 proc. Jutro może być więcej. Niedawno CBA odwiedziło medialnie GPW. Komuś zależy na psuciu wizerunku naszych firm.

Czy pani Szydło wystarczy tego, że będzie chcieć, by być dobrym premierem?

Komentatorzy rozkładają na czynniki pierwsze wyniki wyborów. Wielu powtarza, że sukces PiSu to wynik tego, że w ludziach PiSu było tak wiele energii, chęci do działania. W przeciwieństwie do PO. Trudno nie zgodzić się z tą tezą. Dało się to zauważyć już w czasie kampanii przed wyborami do europarlamentu. Pamiętam jak na kilka dni przed wyborami na ulicach Warszawy pojawili się z ulotkami ludzie PO. Wyglądali jak postawieni pod przymusem, obrażeni że oni ważni, rządzący mają umizgiwać się do tego motłochu co to chodzi po ulicach a nie śmiga swoimi suwami.
No ale to już przeszłość.
Dzisiaj zastanawiam się nad czym innym: czy tak jak Tusk zrobił krzywdę Ewie Kopacz obarczając ją funkcją która ją przerastała od początku, czy ten sam los czeka Beatę Szydło? Nie jestem w stanie dostrzec w niej cech, które powinien mieć premier w dzisiejszych czasach. Chciałabym się mylić, ale różnica klasy politycznej między Kaczyńskim a Szydło w czasie wieczoru wyborczego była bardzo widoczna. Czy Kaczyński w roli nadpremiera a i nadprezydenta da radę? Hasło PiS-u "damy radę" chyba nie dotyczyło tego.
Zajrzę do tego postu za rok.
PS. Dobry smak tracą nawet tacy jak Daniel Passent. Dzisiaj w swojej  audycji w TOKFM pozwolił sobie na uwagę: proszę porównać jak wygląda nowa para prezydencka! Przedtem wspomniał, o zaniedbaniu się ludzi PO, ich nadwadze. Oj fe. Wcześniej to nie przeszkadzało.

poniedziałek, 26 października 2015

Ile można kupić półlitrówek alkoholu za 500 zł?

Ile można kupić półlitrówek alkoholu za 500 zł? Nie bardzo wiem, ale pewnie na kilkanaście wystarczy.
Kiedyś  w Polsce stały się modne rodziny zastępcze. Miały być alternatywą dla domów dziecka. Niektóre były, ale wiele z nich stało się tylko sposobem na zarabianie pieniędzy. Przypomniałam sobie o tym kiedy zastanawiam się nad celowością dodatków na drugie i następne dzieci. Pomysł sam w sobie nie budzi mojego sprzeciwu. Dlaczego nie dopłacać rodzicom, którzy podejmują trud wychowywania dzieci. Ale jak się zabezpieczyć przed możliwymi patologiami, kiedy dzieci będą postrzegane jako źródło dochodu? Czy te dodatki nie spowodują, że najuboższe rodziny stracą dodatki z opieki społecznej? Czy najbogatsi nie będą brać tych zasiłków trochę kpiąc, bo na pewno niewielu zrezygnuje z nich dobrowolnie. Zawsze jest kłopot przy takich projektach z tymi, którzy plasują się na granicznych pozycjach. Mam nadzieję, że mądrzejsi ode mnie ludzie przewidzą rozwiązania.

Dlaczego Kaczyński mnie wzruszył

Wieczór wyborczy, 25 października, tuż po 21.00. Znamy wyniki exit polla. Nie ma wątpliwości - PiS wygrywa wybory zdecydowaną przewagą.
- Panie prezydencie, melduję wykonanie zadania -  mówi Jarosław Kaczyński  przypominając słynne przemówienie Lecha Kaczyńskiego z 2005 roku po wygranych wyborach prezydenckich. 10 lat po tamtym wydarzeniu wspomniał swojego tragicznie zmarłego brata, ale również innych polityków, którzy zginęli w Smoleńsku. - Wnieśli ogromny wkład w pracę naszego środowiska. To niezwykłe zwycięstwo polskiej demokracji.
Kaczyński wzruszył mnie w tym momencie, był tak autentyczny w swojej radości, spełnił testament-obietnicę, którą zapewne złożył sobie nad grobem brata. To była wielka motywacja do działania.
Czy Kaczyński sobie teraz odpuści, uzna, że on wypełnił swoje zadanie i czas odpocząć, czy rzuci się z jeszcze większa werwą w wir tym razem rządzenia państwem - nie wiem. Chociaż diaboliczny uśmiech, który pojawił się na jego twarzy kiedy apelował by nie kopać przegranych, podpowiada odpowiedź na to pytanie.
Czy ta motywacja Kaczyńskiego, wystarczy do racjonalnego rządzenia państwem? Boję się, ale jednocześnie, choć nie byłam wyborcą który oddał na niego głos, by okazał się równie zręczny w rządzeniu Polską.

czwartek, 22 października 2015

Poszłam na Zandberga


Dziś w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie (zawsze mnie ta nazwa śmieszy) odbyła się warszawska debata przedwyborczej akcji radia TOK FM Usłysz Swojego Posła. Debatowali "starzy wyjadacze polityczni" czyli Katarzyna Piekarska, Zjednoczona Lewica, Łukasz Abgarowicz, Platforma Obywatelska, Małgorzata Gosiewska, Prawo i Sprawiedliwość  oraz dwóch "nowych": Adrian Zandberg z Razem i Adam Kądziela z Nowoczesnej Ryszarda Petru. Jak debatowali, to widać na zdjęciu.
Poszłam na Zandberga. Po wtorkowej debacie i środowym zalewie informacji o nim w mediach, zaintrygował mnie na tyle, że poszłam by zweryfikować osobiście to co mi przekazali inni czyli dziennikarze.
Na początek kandydaci odpowiadali na pytania zadawane przez TOKFM warszawianom. Ten etap dyskusji podsumował celnie jeden z gości debaty: parkowanie związków partnerskich na chodnikach przed elektrownią atomową - za co dostał brawa. Dlaczego moje mądre radio wymyśliło tak głupie pytanie nie wiem. No bo niby dlaczego sejm ma się zajmować parkowaniem samochodów na chodnikach - nie wiem. W temacie podróżniczym posłanka Gosiewska przejechała się po jakości komunikacji miejskiej w Warszawie. Jak niepyszna usłyszała ripostę Zandberga, żeby wysiadła z poselskiej limuzyny i przejechała się metrem, tramwajem czy autobusem i nie plotła głupot.
Nie pomogli jej klakierzy, zresztą od pierwszej chwili zdefiniowani przez publiczność. I właściwie ci klakierzy byli najciekawsi. Obejrzenie kuchni wyborczej przez tzw. lud niejednego by wyleczyło z naiwnej wiary w polityków. Otóż pani posłanka Gosiewska z Prawa i Sprawiedliwości przyprowadziła ze sobą około 15-20 uczniów liceów lub początkujących studentów. Przywódca tejże grupy kazał zrobić im listę obecności, kiedy pytali po co, wyjaśnił bo będą nagrody. Niektórzy dostali kartki z pytaniami, które mają zadać.
Tak uczymy młodzież  samodzielnego myślenia, zaangażowania w pracę dla własnego kraju. A w telewizji  widać tylko wiwatującą młodzież na cześć liderek-robotów (Kopacz, Szydło). Zapisywania się na listę klakierską nikt nie pokaże.
Teatr wyborczy ma swoje prawa, od tego są zawodowi pijarowcy. Po co więc deprawować politycznie młodzież pod szyldem Prawa i Sprawiedliwości? Posłanka Gosiewska z oburzeniem mówiła o zatrudnianiu dzieci przy polowaniach. A ja nie wiem co gorsze: naganka myśliwska czy wyborcza!? Dulszczyzna wylazła z pani posłanki.
Skoro już poszłam na Zandberga, to oczywiście posłuchałam go i obejrzałam. Jest mniejszy niż się wydawał w telewizji. No i już nie błyszczał tak jak na debacie liderów. Jednak tamto tło robiło swoje. Znacznie lepiej wypadł Adam Kądziela ze stajni Ryszarda Petru. Młody człowiek, jeszcze student, ujął mnie tym, że umiał powiedzieć "nie wiem" zamiast pleść trzy po trzy. Starczy na dzisiaj , ale przez to pisanie zgubiłam trochę emocji. Chciałoby się powiedzieć: ciągnie wilka do lasu. Miło, jeśli można to robić tylko z własnej chęci  i to jest urok emerytury. PS. Właśnie weszłam na konto w banku i ze zdumieniem stwierdziła, że emerytura już jest, wcześniej, bo zawsze jest 24 dnia miesiąca. Dobrze jest poprawić nastrój wyborcy.

środa, 21 października 2015

Dlaczego czar Zandberga prysł

Już ułożyłam sobie wszystko w głowie. A więc. Spodobał mi się Adrian Zandberg - był nowy, dla mnie, świeży, mówił niewyuczone zdania. Wyluzowany. Trzeba dać szansę młodym. Pewna naiwność tego co mówił może okazać się siłą. Stara opowieść o dziecku, któremu dano do przecięcia wielki diament, bo żaden szlifierz by tego dobrze nie zrobił, znając cenę kamienia, jest nadal aktualna. Zadowolona z podjęcia decyzji, trochę śmiejąc się z siebie, że padłam ofiarą debaty - po raz pierwszy w życiu - zajrzałam jednak do internetu, na stronę partii Razem i na inne portale, które postanowiły opowiedzieć nam kim jest nieznany nikomu Adrian Zandberg. No i czar prysł.
Skojarzyłam  też , że to o nim wspominał mój syn, kiedy rozmawialiśmy o tym na kogo głosować. Mówił, że kandyduje jakiś informatyk, ale ma kiepską stronę internetową partii. Niby żaden argument, ale... Przed którymiś wyborami poszłam na wiec Korwina-Mikke. Jak zobaczyłam chaos organizacyjny na nim panujący, doszłam do wniosku, że nie są to ludzie którym chciałabym powierzyć rządzenie  moim krajem. Niby żaden argument, ale...
Ile osób z tych ponad 6 mln, które oglądały debatę uległo urokowi Zandberga, to się okaże po wyborach.
A oto co wyczytałam na portalach:  Adrian Zandberg urodził się w 1979 roku w duńskim Aalborgu. Jego rodzina wyjechała z Polski w 1967 roku, a wróciła pod koniec lat 80. Wychowywał się w zamożnej klasie średniej. Matka była prawniczką w kancelarii Senatu, ojciec biznesmenem. Zandberg z wykształcenia jest doktorem historii (zajmował się historią ruchu robotniczego). Studiował też prawo, ale nie skończył tego kierunku. Pracuje jako programista. Prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, wykonuje prace dla amerykańskich firm z branży IT. Jako programista pracuje również w Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych (gdzie rektorem jest ojciec Barbary Nowackiej).
Ma wcześniejsze  doświadczenia z polityką. Zaczynał w Federacji Młodych Unii Pracy. 15 lat temu współpracował z Piotrem Ikonowiczem. Potem wraz z grupą działaczy odszedł z FMUP, by założyć Młodych Socjalistów – organizację skupiającą młodych ludzi o lewicowych przekonaniach. Wcześniej próbował już walczyć w wyborach. W 2009 roku Młodzi Socjaliści chcieli wystartować jako Polska Partia Socjalistyczna w wyborach do Parlamentu Europejskiej. Zarejestrowali jednak listę tylko w jednym okręgu. 
Zdaniem politologa Rafała Chwedoruka, pech Zandberga polega na tym, że na lewicę w Polsce głosują głównie ludzie około 50-60 roku życia. Oznacza to, że Partia Razem w wyborach prawdopodobnie wcale nie zaszkodzi Zjednoczonej Lewicy. - (Partia Razem - red.) to jest alternatywa dla polityki protestu, polityki sprzeciwu, choć Zandber nie jest antysystemowy, on nie chce wywracać systemu, on chce tylko skłonić system do sensowej pracy - argumentował Jacek Żakowski, publicysta. Podczas debaty zaskoczył wszystkich. Kim jest Adrian Zandberg Wielu ocenia, że... czytaj dalej » Zdaniem ekspertów, popularność Partii Razem może zabrać głosy ruchowi Kukiz'15 lub Nowoczesnej. - Nikt nie czyta programu Ryszarda Petru, nikt nie czyta programu Ewy Kopacz czy Beaty Szydło, tylko po prostu orientują się na osobę - ocenił Annusewicz. Młody aktor Wtorkowa debata nie jest jednak dla Zandberga telewizyjnym debiutem. Po raz pierwszy wystąpił na ekranie 30 lat temu w serialu "Ballada o Januszku". 36-letni Zandberg jest członkiem zarządu krajowego powstałej w maju 2015 roku Partii Razem. Na stronie ugrupowania pisze, że "rodzice przywieźli go trzydzieści lat temu do Polski z Danii". To lider warszawskiej listy Partii Razem. Jest doktorem nauk humanistycznych. Jego praca dotyczyła brytyjskiej i niemieckiej lewicy socjaldemokratycznej. Z zawodu jest programistą i wykładowcą. W przeszłości był związany z Unią Pracy, przewodniczył młodzieżówce tej partii. Jak pisze na stronie partiarazem.pl, odszedł po tym, jak ta związała się z SLD. Tworzył później stowarzyszenie Młodych Socjalistów. (http://www.tvn24.pl)
Zdaniem politologa Rafała Chwedoruka, pech Zandberga polega na tym, że na lewicę w Polsce głosują głównie ludzie około 50-60 roku życia. Oznacza to, że Partia Razem w wyborach prawdopodobnie wcale nie zaszkodzi Zjednoczonej Lewicy. - (Partia Razem - red.) to jest alternatywa dla polityki protestu, polityki sprzeciwu, choć Zandber nie jest antysystemowy, on nie chce wywracać systemu, on chce tylko skłonić system do sensowej pracy - argumentował Jacek Żakowski, publicysta. Podczas debaty zaskoczył wszystkich. Kim jest Adrian Zandberg Wielu ocenia, że... czytaj dalej » Zdaniem ekspertów, popularność Partii Razem może zabrać głosy ruchowi Kukiz'15 lub Nowoczesnej. - Nikt nie czyta programu Ryszarda Petru, nikt nie czyta programu Ewy Kopacz czy Beaty Szydło, tylko po prostu orientują się na osobę - ocenił Annusewicz. Młody aktor Wtorkowa debata nie jest jednak dla Zandberga telewizyjnym debiutem. Po raz pierwszy wystąpił na ekranie 30 lat temu w serialu "Ballada o Januszku". 36-letni Zandberg jest członkiem zarządu krajowego powstałej w maju 2015 roku Partii Razem. Na stronie ugrupowania pisze, że "rodzice przywieźli go trzydzieści lat temu do Polski z Danii". To lider warszawskiej listy Partii Razem. Jest doktorem nauk humanistycznych. Jego praca dotyczyła brytyjskiej i niemieckiej lewicy socjaldemokratycznej. Z zawodu jest programistą i wykładowcą. W przeszłości był związany z Unią Pracy, przewodniczył młodzieżówce tej partii. Jak pisze na stronie partiarazem.pl, odszedł po tym, jak ta związała się z SLD. Tworzył później stowarzyszenie Młodych Socjalistów. (http://www.tvn24.pl)
Zdaniem politologa Rafała Chwedoruka, pech Zandberga polega na tym, że na lewicę w Polsce głosują głównie ludzie około 50-60 roku życia. Oznacza to, że Partia Razem w wyborach prawdopodobnie wcale nie zaszkodzi Zjednoczonej Lewicy. - (Partia Razem - red.) to jest alternatywa dla polityki protestu, polityki sprzeciwu, choć Zandber nie jest antysystemowy, on nie chce wywracać systemu, on chce tylko skłonić system do sensowej pracy - argumentował Jacek Żakowski, publicysta. Podczas debaty zaskoczył wszystkich. Kim jest Adrian Zandberg Wielu ocenia, że... czytaj dalej » Zdaniem ekspertów, popularność Partii Razem może zabrać głosy ruchowi Kukiz'15 lub Nowoczesnej. - Nikt nie czyta programu Ryszarda Petru, nikt nie czyta programu Ewy Kopacz czy Beaty Szydło, tylko po prostu orientują się na osobę - ocenił Annusewicz. Młody aktor Wtorkowa debata nie jest jednak dla Zandberga telewizyjnym debiutem. Po raz pierwszy wystąpił na ekranie 30 lat temu w serialu "Ballada o Januszku". 36-letni Zandberg jest członkiem zarządu krajowego powstałej w maju 2015 roku Partii Razem. Na stronie ugrupowania pisze, że "rodzice przywieźli go trzydzieści lat temu do Polski z Danii". To lider warszawskiej listy Partii Razem. Jest doktorem nauk humanistycznych. Jego praca dotyczyła brytyjskiej i niemieckiej lewicy socjaldemokratycznej. Z zawodu jest programistą i wykładowcą. W przeszłości był związany z Unią Pracy, przewodniczył młodzieżówce tej partii. Jak pisze na stronie partiarazem.pl, odszedł po tym, jak ta związała się z SLD. Tworzył później stowarzyszenie Młodych Socjalistów. (http://www.tvn24.pl)

poniedziałek, 19 października 2015

Szydło - Kopacz czyli jednak PiS oraz zaskoczenie Adrianem Zandbergiem

Debatę Szydło-Kopacz, nie wiem dlaczego nazywaną programem publicystycznym wygrała moim zdaniem Beata Szydło. Jej wieje wiatr w żagle. Jeszcze lepsza była po debacie, czekałam tylko kiedy krzyknie "pomożecie". Premier Kopacz po debacie rozmawiała z dziennikarzami łamiącym się głosem. Współczuję kobiecie. Chociaż sama dała się wrobić w to premierowanie. Zobaczę co jutro pokażą wszyscy leaderzy o ile pozwoli mi mój laptop, bo dzisiaj rwało ale to raczej wina TVP.info a może zbyt wiele osób wyrzuciło telewizory tak jak ja.
Obejrzałam debatę liderów i niestety udało mi się zasnąć w pewnym momencie, ale jak dla mnie najciekawszy był lider partii "Razem" Adrian Zandberg. Nie znałam człowieka, ale robi wrażenie. Natomiast blado wypadł mój faworyt czyli Ryszard Petru. No to znowu mam o czym myśleć przed niedzielą. Zwłaszcza że PiS, ustami pani Szydło, zwanej przez niektórych Dłuto, zapowiada zniesienie podatku od KGHM! A tym jestem osobiście zainteresowana, bo przydałaby się lepsza dywidenda, no i cena akcji też może ruszyć w górę.
Ta zapowiedź to niechybny znak, że biznes już wybrał nowy rząd. Jest coraz ciekawiej.