niedziela, 29 listopada 2015

Most szpiegów czyli dla egzamin sędziów

Obejrzałam wczoraj "Most szpiegów", nowy film Spielberga i bardzo mi się podobał. Jak to u tego reżysera film z moralnym przesłaniem - bezkompromisowy adwokat Donovan, świetnie zagrany przez Toma Hanksa broni radzieckiego szpiega Abla (genialna rola angielskiego aktora Marka Rylance). Zmaga się zarówno z opinią publiczną jak i sędzią, CIA i wreszcie własnym wspólnikiem.
Film dobrze się ogląda, ale pewnie inaczej bym go odebrała, gdybym oglądała go miesiąc wcześniej. Dzisiaj patrzyłam na Donovana przez pryzmat awantury wokół Trybunału Konstytucyjnego. Kiedy adwokat  powołuje się na Konstytucję, sędzia pyta go: o czym pan mówi, przecież to radziecki szpieg!
Oczywiście w filmie zwycięża idealista Donovan, w życiu nie każdy jest bohaterem, zwłaszcza jak ostrzelają mu dom. Ale niewielkim bohaterstwem mogliby się wykazać polscy sędziowie w obronie praworządności. Wystarczyłoby solidarnie odmówić kandydowania na sędziów Trybunału Konstytucyjnego i zrzeczenia się tych funkcji przez już wybranych, naprawdę nie tak wiele.
Dzisiaj dla mnie nie ma znaczenia kto złamał przepisy a kto je próbuje naprawiać w sprawie wyboru sędziów TK. Tak jak kiedyś afera Rywina odsłoniła mechanizm działania mediów, tak teraz ta awantura odsłoniła służebną wobec rządzących rolę Trybunału Konstytucyjnego. I nie chodzi o to, że nikt o tym wcześniej nie wiedział. Wiedzieliśmy, podobnie jak o zależnościach wzajemnych mediów i polityków. Tylko, że jak się czegoś wprost nie pokaże to można udawać, że tego nie ma. To trochę tak jak z małżeńską zdradą, dopóki się  mąż czy żona nie przyzna, to niby wszyscy wiedzą ale... No to po co wydawać pieniądze na TK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz