niedziela, 29 kwietnia 2012

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Remont - 4 z Sarkozym w tle

Tydzień zaczął się od awantury, ktoś z sąsiadów z wyższych pięter zrobił majstrom dziką awanturę o kurz wydostający się z okien. Starsza kobieta była podobno okropnie zła i chciała wzywać policję, rozumiem, że do walki z kurzem. A swoją drogą ciekawe czy by przyjechali na takie wezwanie. Trochę się zdenerwowałam tą informacją zwłaszcza, że moi panowie choć mówili , że są przyzwyczajeni do takich sytuacji też mieli trochę nietęgie miny. Jutro przyjeżdżają płytki, geberit i inne urządzenia, mam nadzieję, że nie trzeba będzie ich reklamować. Jednak nie da się uniknąć stresu przy remoncie. Chciałabym wiedzieć, która to kobieta tak wrzeszczała, ale nie będę jej szukać, jak ma ochotę pokrzyczeć na właścicielkę remontu to niech mnie szuka, po co mi jeden stres więcej.
Są już sufity podwieszane, niestety trochę obniżą część mieszkania, ale chociaż będzie prosto, bo podłoga jest równa. Nadal jestem pełna optymizmu choć kłopotów będzie jeszcze na pewno sporo. No i jutro panowie mają dokonać zweryfikowanej wyceny swojej pracy, aż się boję co usłyszę. Ale po co człowiek ma ręce i głowę, wiadomo, żeby zarabiać. A propos zarabiania to właśnie dzisiaj były nieliche spadki na giełdzie. Bardzo ciekawa jestem wyników wyborów we Francji, bo zmiana w Pałacu Elizejskim może oznaczać zmiany w Unii Europejskiej, choć brałabym poprawkę na wyborczą retorykę kandydata Hollande. Znacznie ciekawszy jest wynik córki Le Pena, ten wynik odzwierciedla nowe trendy w starej, bogatej Europie. Niezadowoleni zaczynają się jednoczyć. A profesor Zygmunt Bauman, wybitny polski socjolog,  mówi że "przybywa ludzi, którzy maja poczucie , ze są gorsi od innych. A upokarzani są gniewni i szukają środków, by gniew ten wyładować. W społeczeństwie konsumentów bieda szczególnie upokarza".

sobota, 21 kwietnia 2012

Remont - 3




Remont - 2

Dzisiaj odpuściłam sobie bieganie po sklepach i wybieranie kolejnych elementów, dziś przyszedł czas refleksji finansowej - no i lekko się przeraziłam, bo wygląda na to, że budżet remontu podwoi się w stosunku do pierwotnych założeń. A tak obiecywałam sobie, że będę kupować tańsze rzeczy, oczywiście nie kupuję drogich ale tanich też. Jednak lustra do łazienki za 2400 zł nie kupię, w Ikei dostanę taniej, wystarczy mi kibelek za 1500 zł :) Jednak robienie remontu jest stresujące, nawet jeśli fachowcy nie są jego źródłem, ja na moich nie mogę narzekać, jeśli nadal tak będą pracować to będzie ok. Ale teraz przed nimi trudniejsze zadania, zobaczę jak im idzie układanie glazury i robienie ścian. W burzeniu okazali się być bardzo sprawni:)
 A teraz kilka obserwacji ogólnych, byłam chyba w TTW Opexie - tak się nazywa  ta firma, są to sklepy z elementami wyposażenia wnętrz przy ulicy Domaniewskiej na tyłach Galerii Mokotów. Podobne sklepy są na Bartyckiej. Sklepy te odkryłam przed rokiem kiedy przymierzałam się do remontu. No i muszę powiedzieć, że przez ponad rok zamknięto tam wiele stoisk a te które są, też nie wyglądają kwitnąco. Kryzys na rynku mieszkaniowym ich dotknął lub zła lokalizacja, chociaż na logikę to młodzi w białych kołnierzykach powinni szukać materiałów do wykończenia swoich mieszkań nie w "Liroju". A propos Domaniewska jest koszmarnym zbiorem biurowców, niektóre niebrzydkie ale spróbujcie znaleźć w okolicy kiosk Ruchu, a w piątek wieczorem jak pozamykają swoje komputery różni doradcy Open Finance i sprzedawcy Zeptera to przez dwie doby jest to wymarła okolica, no poza strażnikami zwanymi teraz ochroniarzami. Czytałam ostatnio kryminał PRL-owski, jednym z bohaterów jest strażnik pilnujący magazynów. Dzisiejsi ochroniarze mogą mu pozazdrościć, otóż tenże człek umęczony pracą przy zbieraniu truskawek przyszedł na noc do pracy, by sobie pospać, miał pecha, bo go napadli i ukradli mu pistolet. Dla młodszych czytelników mojego bloga wyjaśnię, że w PRL-u bardzo popularna była nacja tzw. chłopo-robotników, czyli właścicieli małych gospodarstw rolnych, którzy za dnia tyrali na roli a nocami lub co drugi dzień pracowali w państwowych firmach, a dokładniej odpoczywali po robocie na polu. Teraz mamy dużo emeryto-robotników, ale tym nikt nie płaci za odpoczywanie.
Czytałam świetny wywiad z profesorem Baumanem w ubiegłotygodniowej "Gazecie Wyborczej", polecam. Szczególnie teraz kiedy mówi się tak wiele o braku solidarności pokoleniowej, Francuzi nie chcą słyszeć podobno o oszczędzaniu państwowych pieniędzy, jak twierdził komentator w TOKFM jakby nie chcieli interesować  się przyszłością swoich dzieci, bo to ich dotkną długi rodziców. I tu ciekawa myśl prof. Bauman o sukcesie gospodarczym na tle Europy Polaków: "Polacy przestali się spodziewać, że rząd ich zbawi. Polska kwitnie oddolna inicjatywą... Polacy w ogóle nie maja zaufania do instytucji. I w jakimś sensie to sukces Polski bierze się z desperacji".
Mam swoje zdania na ten temat potwierdzające tezy profesora, jak rząd zaczął grzebać przy giełdzie i  OFE to nasz rynek finansowy powoli zamiera a jeszcze niedawno mieliśmy być główna giełdą środkowej Europy.

środa, 18 kwietnia 2012

Remont - 1

Jutro będą zdjęcia. Panowie majstrowie poinformowali mnie, że po wyjęciu futryny drzwi do łazienki zawaliła się ściana między przedpokojem a łazienką oraz po zerwaniu parkietu okazało się, że trzeba wyczyścić podłogę do stropów i wylać nową nawierzchnię pod deski. Pojadę jutro do Warszawy to obejrzę te zniszczenia:) na razie muszę się ja wyremontować.
Funt rośnie w siłę wobec euro - tak mówią w TVNCNBC, ponoć w Anglii jest lepsza koniunktura niż w lądowej Europie. Mam z 80 funtów, to raczej nie zarobie na tym umocnieniu. A serio, to dla mnie nadszedł czas wydawania pieniędzy a nie zarabiania. Komunikaty panów majstrów mają wszak przełożenie na końcową wycenę ich pracy. Ale siostra mi wczoraj powiedziała, żebym przestała marudzić i wreszcie zaczęła nie żałować sobie pieniędzy na rzeczy i przedsięwzięcia, które mogą mi sprawić radość a takie odnowione mieszkanie myślę, że sprawi mi przyjemność.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Remont wystartował

Panowie fachowcy pojawili się z kwadransem akademickim, byli o 8.15. Jak wychodziłam z mieszkania po 13.00 wyrwane były wszystkie drzwiczki i rozmontowana szafa oraz ściana łącząca kuchnię z pokojem. Poodcinane były światła i zdemontowane całe wyposażenie kuchni. Ze ścian wyziera piękna czerwona cegła dziurawka. Jestem już w domu w ciepłym łóżku po gorącym krupniku i soku malinowym, mam nadzieję, że przeziębienie będzie ustępować, bo na razie mimo antybiotyku pięknie się rozwija.
Jak będzie postępował remont będę zdawać relację. Dzisiaj zirytował mnie bank PKO BP, chciałam wyjąć pieniądze dla majstrów no i był z tym problem, jedna kasjerka, dwa stanowiska nieczynne, jakoś pachnie w tym oddziale PKO (Warszawa tzw. Błękitny wieżowiec) zwijającym się biznesem, to niedobrze wróży bankowi.

piątek, 13 kwietnia 2012

Śmierdzi czosnkiem i wątróbkami w apartamencie czyli luksus po polsku

Wczoraj kiedy szłam do lekarza, przechodziłam obok apartamentowca Grzybowska 4 (tak przynajmniej reklamuje ten budynek developer czyli Dom Development) zwrócił moją uwagę szyld informujący o usytuowaniu w tym miejscu restauracji koszernej. Zamulona świeżym przeziębieniem nie snułam na ten temat jakiś dywagacji, pomyślałam, że widać zamieszkało w apartamentowcu sporo Żydów, którzy, zwłaszcza ci związani z instytucjami finansowymi, na brak pieniędzy nie narzekają a apartamenty do tanich nie należą bo cena, jak wynika z ogłoszeń, waha się pomiędzy 15 a 29 tys. zł za metr kwadratowy.
Z nie małym więc rozbawieniem przeczytałam dzisiaj na gazecie.pl, że wczoraj pod restauracją odbył się protest mieszkańców apartamentowca.
"Czujemy te smażone wątróbki, czosnek, cebulę. W naszych mieszkaniach cuchnie - narzekają lokatorzy domu, w którym działa koszerna restauracja. - Nie lubią Żydów - ripostuje jej właściciel. I zamierza prosić o pomoc ambasadę Izraela. Czy szykuje się międzynarodowy skandal? - pisze gazeta.pl- Przecież my nie występujemy przeciwko Żydom. Występujemy przeciwko smrodowi. Gdyby tu była polska restauracja, tak samo byśmy protestowali - mówi Andrzej Sankowski, mieszkaniec nowego apartamentowca przy Grzybowskiej 4. - Smród smażonych na tłuszczu wątróbki, cebuli, czosnku, które są bardzo popularne w koszernej kuchni, jest wręcz duszący.
Lokatorka z 17. piętra: - U mnie śmierdzi najbardziej, bo wszystko idzie rurami do góry. Czuję się tak, jakbym mieszkała na zapleczu fast foodu.
Wczoraj mieszkańcy tego ekskluzywnego apartamentowca urządzili protest pod koszerną restauracją Rambam, która od października działa na parterze ich domu. Przynieśli plakaty własnej roboty: "Mamy prawo do świeżego powietrza", "Stop! Wygrajmy wojnę ze smrodem", "Dość smrodu w naszych mieszkaniach".
Rambam prowadzi David Sosnitzky. - To jedyna prawdziwie koszerna kuchnia w Warszawie - podkreśla [koszernie można też zjeść w Marriotcie, ale potrawy trzeba zamówić 72 godziny wcześniej]. - A chcą nas wyrzucić. To hańba, by w tak doświadczonym przez nazistów mieście jak Warszawa nie było żadnej koszernej restauracji.
W jego lokalu stołują się głównie wycieczki izraelskich uczniów, którzy w szkolnym programie mają wizytę w Polsce. A izraelskie ministerstwo edukacji wymaga - jak twierdzi David Sosnitzky - by podczas tej wyprawy jedli koszernie. W jego restauracji, tak jak nakazuje religia, są oddzielne kuchnie (osobno dla mięsa i nabiału). - Jaki znowu smród? - oburza się. - Serwujemy potrawy żydowskie, ale śródziemnomorskie, czosnku nie używamy. Przeszedłem cztery inspekcje nasłane przez mieszkańców. W lokalu wszystko jest w porządku.
Uważa, że to nie o restauracyjne wyziewy w całej sprawie chodzi. - Sąsiadom restauracja zaczęła przeszkadzać dopiero wtedy, kiedy zaczęli do niej przychodzić Żydzi w kipach. Czuję się zaszczuty i szykanowany. Powiadomię o wszystkim ambasadę Izraela - ostrzega.
Tak się jednak składa, że w grupie protestujących mieszkańców domu przy Grzybowskiej 4 są także Żydzi. - Smród to jest smród. Wplątywanie w to antysemityzmu jest oburzające - złości się prawnik Lejb Fogelman. - Ten lokal nie jest przystosowany do gastronomii. Najemca chciał zaoszczędzić na porządnej wentylacji. I teraz są tego skutki: czujemy te wszystkie wątróbki, gefilte fisz".

Z wielką ciekawością będę czekać na rozwiązanie tego konfliktu, ale dla mnie w tej sprawie istotne jest zupełnie coś innego. W Polsce od lat nadużywa się słowa apartament, nazywając tak mieszkania o podwyższonym standardzie. Natomiast zupełnie nie pojmuję, jak w takim budynku mogą być wspólne ciągi kominowe (mówi o tym lokatorka z 17 piętra.)
Jestem na dwa dni przed rozpoczęciem remontu więc sprawy budowlane są mi teraz szczególnie bliskie, natomiast był czas, kiedy dom przy Grzybowskiej powstawał, że zastanawiałam się czy nie kupić w nim mieszkania. Potem zrezygnowałam, bo wydaje mi się, że mieszkam w dużo bardziej prestiżowej lokalizacji a właśnie tak Dom Development reklamuje swój budynek. Powiedzmy, ze lokalizacja jest wygodna ale niekoniecznie prestiżowa. W ogóle to Grzybowska 4 stosuje dziwny sposób reklamy, ostatnio budynek ten pojawił się chyba w ramach product placement w "M jak miłość" - niby fajna reklama tylko czy ktoś z Dom Development, odpowiedzialny za PR obejrzał następny odcinek serialu? Bo przesłanie jest takie: kup apartament na Grzybowskiej a będziesz nieszczęśliwy.(dla nie wtajemniczonych w serial wyjaśnię, że apartament przy Grzybowskiej 4 kupił dla swojej ukochanej żony Marty Mostowiak, mecenas Andrzej Budzyński, po czym wyszło na jaw, że zdradził ją z jej przyjaciółką).
No i teraz ta śmierdząca restauracja, wygląda to na: serię nieszczęśliwych przypadków, głupotę i chciwość developera lub działanie konkurencji, to trzecie dla wyznawców spiskowej teorii dziejów.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Praca jest dobra

Czas między Bożym Narodzeniem a Wielkanocą minął jakoś niezwykle szybko. O ile jesień wydawała mi się wypełniona niekończącymi się dniami, zima śmigała. Dlaczego? Chyba odpowiedź znam, poszłam w połowie listopada do pracy i dni nabrały tempa.
Byłam dzisiaj u dziwnego spowiednika, obcesowy, arogancki, ale osiągnął swój cel - poruszył we mnie emocje, bo ostatnio śpię na jawie. Ten stan tłumaczę sobie i chyba słusznie czekającym mnie remontem,który będzie wymagał podejmowania licznych decyzji i załatwiania mnóstwa spraw. Nie będą to niby ważne sprawy, ale jeśli zakładam, że jest to remont, który ma przygotować mi fizycznie warunki do życia na czasy w których młodość minęła to na pewno nie jest to błaha sprawa, więc póki się nie zacznie czuję się jak zawodnik przed ważnym biegiem. A poza tym z wiekiem coraz bardziej lubię stabilizację i unormowane życie. Praca, zakupy, wykład - a propos bardzo mi brakuje cotygodniowego konwersatorium na Uniwersytecie otwartym UW, samej trudno się zmobilizować do studiowania określonego problemu. Dużo łatwiej jest połknąć kryminał niż "Lekkość bytu" Wilczka. Lenistwo umysłowe widać i na wpisach, po prostu nie chce mi się pisać. A remont jest dobrą wymówką, no bo między wierszami o istocie bytu myśl ucieka do koloru glazury albo umywalki. Cieszę się jednak, bo mam nadzieję, że wreszcie polubię moje mieszkanie i dobrze się w nim poczuję i nie będę z niego uciekać na ulicę. Zobaczymy, na razie złości mnie , że mój plan meblowy musi się zmienić bo Muji wycofało z produkcji stół, który sobie upatrzyłam jeszcze w zeszłym roku, ale na myślenie o meblach mam dużo czasu. Jak mogłam żyć kiedyś cztery lata bez żyrandola w salonie bo nie mogłam kupić odpowiedniego i tyleż lat z ubraniami w pudłach z Ikei - to nic z tych rzeczy nie jest w stanie mnie zestresować. Człowiekowi do egzystencji niewiele potrzeba, tylko trzeba to sobie uświadomić, zdobyć tę świadomość jest łatwiej kiedy się miało jednak sporo. Ludzka natura jest przewrotna a poza tym większość ludzi nie lubi kiedy ich poziom życia się obniża. Grecy protestowali właśnie dlatego.
Jakiś ten post wyszedł "nieuczesany" widać, że mam bałagan w głowie.
A praca jest dobra, bo po trzech miesiącach zarobiłam na pierwszy prezent, teraz popracuję na drugi. Niech moją tajemnicą pozostanie czy prezenty będą sowite czy tak kiepsko zarabiam:)