niedziela, 20 sierpnia 2017

Przeprowadzka

Częściowo przeprowadziłam się na Instagrama. Dużo wygodniej zamieszcza się zdjęcia. Od kiedy zmieniłam komputer i Windowsa z Visty na 10 mam problem z zamieszczaniem zdjęć. Program stary był fajny a ten nowy mi nie pasuje albo nie rozgryzłam jak go używać. A na Instagramie to super proste więc zaczęłam go używać. Nazywam się na nim bmil52.

piątek, 28 lipca 2017

Pożytki ze sprzątania

Nic tak dobrze mi nie robi na rozum jak sensowny wysiłek fizyczny. Mam już umyte trzy okna, czyli wszystkie. I bardzo się ucieszyłam, że jak jeszcze niedawno zrobiłam to dokładnie, używając nawet patyczków do czyszczenia uszu do usuwania pyłu budowlanego z różnych zakamarków:) . A cieszę się, bo sądziłam, że już nie będę potrafiła jak kiedyś dbać o czystość mieszkania. Odkrywam coraz nowe pola do sprzątania i zmierzę się pewnie i z drzwiami, meblami itd. po niecałym roku należy się im umycie. A ja będę miała zajęcie. I będę poinformowana, przynajmniej w wydaniu TOKFM bo przy sprzątaniu dobrze się słucha radia:)

poniedziałek, 24 lipca 2017

Będzie się działo czyli weto Andrzeja Dudy

Jestem zaskoczona wetem prezydenta. Pozytywnie zaskoczona.
I bardzo ciekawa reakcji zarówno Nowogrodzkiej jak i opozycji i ulicy czyli tych którzy nie identyfikują się z partiami. Pytań jest wiele, czy to ustawiona gra PiS i wszystko zostało zaplanowane, czy prezydent Duda postanowił że skorzysta ze swoich kompetencji bo...jednorazowo czy będzie to robił częściej, wreszcie czy jest to początek budowania wokół prezydenta ośrodka decyzyjnego. Jak doniósł niedawno jeden z tabloidów, częstymi gośćmi pałacu prezydenckiego bywają panowie Gowin i Morawiecki junior. Można wymyślić różne  scenariusze i zrobią to mądrzejsi ode mnie komentatorzy. Ja po pracy zobaczę co się dzieje na ulicach zwłaszcza przed pałacem. Ponieważ lubię marzyć więc mam nadzieję że prezydent zawetował ustawy bo są złe a nie dlatego że suweren zaprotestował.
17.30 Krakowskie Przedmieście.


niedziela, 23 lipca 2017

Niedzielne popołudnie






Kiedy nad Chopinem zaczęły zbierać się chmury, wyszłam z koncertu i zresztą słusznie bo ulewa była potężna. Po drodze zajrzałam pod Sejm. Co zobaczyłam, sfotografowałam i nawet udało mi się zaimportować zdjęcia na bloga. Okazało się to niezwykle proste, ale trzeba było dojść do tego jak to robić.
Sejm nadal jest odgrodzony metalowymi barierkami. A na chodniku pozostała parafina po świeczkach. Wygląda to okropnie, mnie zrobiło się niedobrze.
Naprzeciwko Sejmu powstaje pole namiotowe, wygląda podobnie jak to zlikwidowane przed wizytą Trumpa na placu Krasińskich. Niestety, nie wiem jak teraz wygląda otoczenie Sądu Najwyższego, bo burza zawróciła mnie z tej wyprawy a szkoda, bo byłam ciekawa czy moja radość z przywrócenia porządku na placu nie była przedwczesna. Kompletnie mokra wróciłam do domu i zajrzałam do Dziennika Gazety Prawnej, który zamieścił specjalny dodatek o reformie wymiaru sprawiedliwości z komentarzami. Trudna i nudna lektura, ale wyłania się z niej nieco mniej przerażająca wizja naszej przyszłości.

czwartek, 20 lipca 2017

Dlaczego nie potrafię się przejąć reformą sądownictwa

Dzieją się bardzo ważne sprawy w polskim parlamencie. Wczoraj w nocy przez kilkanaście minut słuchałam relacji z posiedzenia komisji sprawiedliwości i kompletnie nie wiem o co chodziło. Nie wróży to nic dobrego, kiedy ustawy dotyczące sądownictwa procedowane są na "targowisku". Nie jestem w stanie przejąć się tą reformą sądownictwa. Zastanawiałam się dlaczego? I wiem, bo mam ciekawsze wydarzenia, moje prywatne, rodzinne. Dużo bardziej interesuje mnie oglądanie na Instagramie relacji z podróży poślubnej bliskiej mi młodej pary i inne ważne informacje rodzinne. Jeszcze 10 lat temu nie uwierzyłabym, że to jest możliwe, człowiek się jak widać zmienia i z wiekiem, i z osobistą sytuacją.
Ale może taki brak osobistego zaangażowania może być pożyteczny,  pozwala spojrzeć z boku. Wiem, że stanie z boku nie jest ok, bo potem będziemy narzekać. Ale...
Kilka miesięcy temu byłam na spotkaniu w którym brała udział prezes Sądu Najwyższego  i pamiętam, że niezbyt mi się spodobało, że jest tak zaangażowana w antypisowskiej retoryce. Od szefowej Sądu Najwyższego oczekiwałabym bardziej wyważonych sądów i neutralności. Spotkanie miało charakter publiczny, nie byliśmy u cioci na imieninach. Nie uważam, że powinna zmieniać poglądy, ale powinna złożyć rezygnację z prezesury. Nie podoba mi się kiedy ustawy przyjmuje się pod ludzi, tak było z naszą konstytucją, którą pisano pod prezydenta Kwaśniewskiego. Kręgi solidarnościowe robiły wiele by zmarginalizować jego rolę.  Tylko jak zmienił się prezydent to okazało się, że to najwyższa funkcja w państwie, tylko, że sprawujący nią niewiele może pomimo, że jest "nasz". Prawo stanowione dla załatwienia doraźnych interesów zawsze odbije się wcześniej czy później czkawką.
Nie chcę sobie psuć dobrego nastroju i nawet myśleć o możliwościach wykorzystania sędziów do politycznej walki lub co gorsza do prywatnych porachunków. Choć nie oznacza to, że dotychczas wymiar sprawiedliwości nie brał udziału w różnych rozgrywkach politycznych. Przed ponad 10 laty sporo o tym wiedziałam i nawet pisałam, choć wtedy nie na blogu.

środa, 12 lipca 2017

Dobra zmiana w służbie zdrowia czyli 18 miesięcy w kolejce do endokrynologa

Dwa razy upewniłam się czy dobrze rozumiem, co mówi do mnie rejestratorka w przychodni. Nie pomyliła się, zapisałam się na wizytę do endokrynologa na 8 stycznia 2019 roku, to nie żart naprawdę! Ponieważ od kilku lat leczę się u endokrynologa, nie jestem nowym pacjentem tego lekarza. Bardzo życzliwa pani w rejestracji wyjaśniła mi, że zmniejszono liczbę godzin endokrynologowi i stąd ta absurdalnie długa kolejka.
Płacę od lat jak większość Polaków sporo pieniędzy na składki zdrowotne i jestem absolutnie przekonana, że sporo z nich trafia w przysłowiowe błoto. Widzę w wielu sprawach pozytywne skutki rządów PiS, ale to nie dotyczy chyba jeszcze służby zdrowia. Choć na szczęście nie mam tu wielkich doświadczeń. I nie mam ochoty ich nabywać:)

poniedziałek, 10 lipca 2017

Wielkie pranie na Krakowskim Przedmieściu

No to długo się nabyłam dumna z Polski! Dzisiaj mocno znudzona  pracą, poszłam na Zamek Królewski po bilety na piątkowy koncert w ramach festiwalu Ogrody Muzyczne. Wsiadłam w 116 pod uniwersytetem, autobus skręcił w lewo przed Bristolem, co mi przypomniało że dzisiaj miesięcznica smoleńska. Znam te uliczki na pamięć więc się nie zirytowałam specjalnie, choć burza wisiała w powietrzu. Ale to co zobaczyłam, kiedy wyszłam na Krakowskie Przedmieście, warte było nawet przemoknięcia. Od Pałacu Prezydenckiego do archikatedry ustawiono bariery metalowe, nie zapory z prętów, ale  szare, metalowe - przypomniało mi to długą cynkową balię, którą pamiętam z dzieciństwa, brakuje tylko tary do prania:). Miałam jeszcze skojarzenie z "zieloną milą" ale to już chyba przesada. Żeby kolorystyka nazbyt nie przygnębiała, ustawiono w środki i na zewnątrz tej balii policjantów w bardzo ładnych granatowych letnich mundurach, bo wszak ciepło dzisiaj było okrutnie. A wody do prania też nie zabraknie, bo solidnie popadało.
Nie wiem co się wydarzy na Placu Zamkowym za chwilę, ale w tym czasie z Zamku wyjdzie kilkaset starszych pań i panów, bo tacy chodzą przede wszystkim na Muzyczne Ogrody, ponieważ ok. 20.30 skończy się koncert chóru z Estonii.
A nastroje po obu stronach demonstrantów były raczej bojowe, widziałam taczkę dla Bolka i dużo ludzi z białymi różami i emblematem "Parasolek". Oj, będzie się działo, tylko nie rozumiem po co? A ponieważ mam zboczenie ekonomiczne, to proszę o informację ile za to każdy z nas zapłaci?
Okazało  się, że prania nie będzie, demonstranci wycofali się na ulicę Senatorską, a Jarosław Kaczyński zareagował natychmiast i... podziękował im za przyczynienie się do niezwykłej frekwencji na obchodach miesięcznicy, wspomniał nawet, że było więcej księży niż zazwyczaj. Znaczy spokój, przynajmniej spokojnie starsze panie wrócą z koncertu do domu.A pranie mamy państwowej kieszeni.
A za pointę tego dziwnego wieczoru niech posłuży bajka Ignacego Krasickiego.


Z wieczora
Chłopcy wkoło biegały
I na żaby czuwały:
Skoro która wypływała, kamieniem w łeb dostawała
Jedna z nich, śmielszej natury,
Wystawiwszy łeb do góry,
Rzekła: «Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie».

niedziela, 9 lipca 2017

Tata Trump

"Ojciec Trump" - pod takim tytułem tekst Karoliny Lewestam, (doktor filozofii i etyk, wykłada na UW) zamieścił "Dziennik Gazeta Prawna" 30 czerwca. Pani doktor pisze, że "niemal każda wizyta prezydenta USA w Polsce była dla nas emocjonalnym ekwiwalentem uczuć, jakie wiążą się zwykle z przybyciem długo niewidzianego rodzica. Już przybycie Nixona w 1972 roku było dla Polski dalekim tchnieniem nieokreślonej możliwości emancypacji (...). Tekst jest interesujący i analizuje kilka kolejnych wizyt prezydentów i rysuje możliwe scenariusze wizyty Trumpa.
Trump okazał się ojcem  chwalącym. Ale też ojcem, który zna swoje dzieci a przynajmniej postarał się by stworzyć takie wrażenie. Nic więc nie pomoże zaklinanie rzeczywistości przez antyrządowe czy jak kto woli związane z byłymi elitami rządowymi, media. Wizyta była udana, jest sukcesem polskiej dyplomacji i tylko nam się z tego cieszyć. Nie udało się uniknąć niepotrzebnego incydentu z byłym prezydentem Wałęsą i to wielka szkoda, zwłaszcza że Lech Wałęsa trafił do szpitala.
Natomiast zarzuty o zwożeniu "prymitywnej, chamskiej tłuszczy" (cytat z TOKFM chyba Tomasz Wołek to powiedział  w piątkowej audycji Jacka Żakowskiego) świadczą tylko o tym, że starsi panowie niczego się nie nauczyli na wyborczej lekcji zarówno w Polsce jak i Ameryce.
Polska dyplomacja zobowiązała się zorganizować wizytę prezydenta Stanów Zjednoczonych na określonych warunkach. I zrobiła to bardzo sprawnie. Jak poinformowała mnie dość ekspansywna sąsiadka w tłumie, przyjechała autokarem wynajętym przez ich posła. Widziałam takie autokary na ulicy, nawet z nazwiskami posłów. No i co w tym złego, w świecie gdzie wszystko jest reżyserowane do najdrobniejszych szczegółów. Mistrzowie eventów to tacy, którzy potrafią wyreżyserować spontaniczność i przypadkowość. Cenię doświadczenie komentatorów i liczne zastrzeżenia jakie mają do rządzącej ekipy, ale to nie usprawiedliwia zacietrzewienia, bo wtedy przestaje się być komentatorem. A wizyta prezydenta Trumpa pokazała, że  rząd PiS jest poważnym partnerem i takie przesłanie poszło w świat i mnie to cieszy. Lubię jak się dobrze mówi o Polsce. Ale o tegorocznych wyborach Donalda Tuska nie zapominam, bo wtedy nie byłam zachwycona rządem PiS.

Prezydent Donald Trump oczyścił plac Krasińskich

Wybrałam się 6 lipca na plac Karasińskich by posłuchać na żywo prezydenta Donalda Trumpa. Warto było. Ale o tym już wiele powiedziano, więc ja jak zwykle napiszę o rzeczach drobnych acz zabawnych. Ponieważ Trump spóźnił się nieco, dziennikarze łowili opinie. Zadawali niezwykle ciekawe pytania:) głównie o to czy plac Krasińskich to dobre miejsce na spotkanie? Mnie zadano jeszcze jedno: czy prezydent coś załatwi? Dziennikarka wyraźnie się zmieszała, kiedy powtórzyłam jej pytanie: "załatwi?" Właściwie to nawet potem doszłam do wniosku, że to co mnie się wydało niestosowne w kontekście wizyty prezydenta USA, jest normą w nowoczesnym dyplomatycznym języku. A Trump naprawdę coś załatwił. Po roku z placu przed Sądem Najwyższym i Biblioteką Narodową zniknęły namioty i skończyło się koczowanie dość dziwnego towarzystwa. Miasteczko namiotowe stanęło na placu Krasińskich w proteście przeciw karze więzienia dla Zygmunta Miernika, skazanego na 10 miesięcy więzienia za to, że w 2013 roku rzucił tortem w sędzię decydującą w sprawie zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka. Przez rok nie dało się uporać miastu z bajzlem przed sądami, wystarczył ważny gość i po problemie?!  Po wizycie teren ogrodzono i wywieszono informację o pracach renowacyjnych trawników. Nie trzeba być zbyt bystrym obserwatorem by zauważyć, że taki "cyrk" przed sądami mógł się podobać naszej władzy. No więc świetnie, że Donald Trump wybrał sobie plac Krasińskich na miejsce spotkania z warszawiakami, a ściślej z Polakami. Bardzo lubię ten plac i naprawdę doznawałam przykrości patrząc jak tłumy zagranicznych turystów zamiast  podziwiać piękną architekturę fotografowali cyrkowy wóz i obskurne namioty.


piątek, 26 maja 2017

Dzień Matki

Miałam dzisiaj jeden z najpiękniejszych Dni Matki a właściwie jak sięgam pamięcią, najpiekniejszy.

sobota, 22 kwietnia 2017

Orange pochwalę...

Notowania Orange na naszej giełdzie oscylują wokół 4 złotych a pamiętam 24 zł. Firma szuka nowych źródeł dochodów, na razie we Francji, od lipca zacznie działać bank pod szyldem Orange.
- Na rynku do tej pory nie pojawiła się prawdziwa alternatywa dla tradycyjnych banków. To, co przez lata robiliśmy w oddziałach, po prostu przeniosło się do sieci. A to za mało - uważa Stéphane Richard, prezes Orange. - Na rynku potrzeba banku na "teraz". Banku, który uczy się i ewoluuje z każdą decyzją klienta i jego potrzebami - wyjaśnia Richard. I taki bank obiecuje uruchomić prezes. Bez opłat za podstawowe usługi i dla wszystkich we Francji.
Podczas konferencji "Show Hello" w Paryżu Stéphane Richard chwalił się, że bank o od podstaw tworzyli razem eksperci i od bankowości, i od telekomunikacji. I dlatego każda sprawa pomiędzy firmą a klientem może być załatwiona z poziomu telefonu. Od założenia konta, przez blokowanie karty, po wsparcie ekspertów. Firma zapowiada, że otworzy prawdziwie inteligentny produkt. Konta i usługi będą się uczyć tego, jak i kiedy z nich korzystamy.
Nie wiem czy Orange się uda odnieść sukces na polu bankowym, ale na pewno polskiemu Orangowi udało się nie wypłacić dywidendy. Więc za co chwalę Orange, za elektroniczna dbałość o klienta. Otóż w pewnym zamieszaniu przedświątecznym, pomyliłam terminy płatności T-mobile i Orange. I dwa dni przed terminem płatności dostaję maila z Orange pt. Małe przypomnienie o terminie płatności. Nie wiem dlaczego małe, ale nie będę się czepiać, spodobało mi się to. Dp comiesięcznych podziękowań za wpłatę już przywykłam. I co ciekawe, choć doskonale wiem że generuje się je automatycznie, lubię je dostawać. Wiem że pieniądze na pewno dotarły. No więc może jak Orange wymyśli taki bank to zyska klientów. Oczywiście nie mnie, bo mam swoje banki. I tu jest wyzwanie dla Orange, bo mnie nawet bezpłatna usługa nie skłoniłaby do zmiany banków. Ot natura klienta.

poniedziałek, 13 marca 2017

Wojna z Tuskiem się zaczęła?

No i mamy to czego się obawiałam. Prokuratura wezwała Tuska na przesłuchanie a że w charakterze świadka to już mniej ważne bo w tytule jest nazwisko i prokurator. Wygląda na to że zostanie w Polsce zrobione wiele by skompromitować przewodniczącego Rady Europejskiej. Sytuacja jest patowa i nie wiadomo co za przypadkowe efekty przyniesie. Wcale mi się nie podoba deklaracja pani Le Pen, która chce widzieć w Polsce partnera do demontażu Unii Europejskiej. Na szczęście jak wskazują sondaże za pozostaniem w UE jest 78 proc. Polaków.

sobota, 11 marca 2017

Wojna o Tuska

Bardzo zirytował mnie ponowny wybór Tuska. Dlaczego? Bo nie lubię faceta. Zepsuł mi swoimi pomysłami giełdę polską i zrobił mówiąc po staropolsku z gęby cholewę, kiedy zapewniał że do Brukseli się nie wybiera a miesiąc później oczywiście podreptał na intratną posadę. Ja mu się nie dziwię, tylko nie mam też powodów by go cenić. No i mogę sobie na takie emocje pozwolić. Ale czy polski rząd mógł sobie na emocje pozwolić to nie sądzę. Jest mi dobrze w Unii i nie chcę tego stracić z tego powodu że jeszcze ktoś nie lubi Tuska.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Wypadek przez przypadek

Nie miałam zamiaru pisać o wypadku z udziałem premier Beaty Szydło, ale ponieważ okazał się on tzw. wydarzeniem probierczym (określenie znane z teorii literatury) może warto odnotować to wydarzenie. Przede wszystkim współczuję pani premier, to bardzo nieprzyjemne być uczestnikiem wypadku drogowego, nawet jeśli nie odniosło się znacznych obrażeń ani nikt z uczestników nie stracił zdrowia na trwałe.
Uraz pozostaje  a i dochodzi do pewnych przewartościowań. Człowiek zaczyna inaczej oceniać co jest dla niego ważne a co mniej ważne. Może Beacie Szydło potrzebny był ten moment zatrzymania?
Zupełnie natomiast inną sprawą jest to co się dzieje wokół tego wypadku. Bardzo nie lubię kiedy ktoś ze mnie robi idiotkę a takie mam wrażenie kiedy słucham wyjaśnień dotyczących wypadku. Dlaczego nikt nie  powiedział, że kierowca pani premier zachował się nieprzepisowo. Jego zadaniem jest chronić osobę premiera, czyli w tym przypadku jechać nie zważając na zajeżdżający mu drogę samochód. A jeśli w tym samochodzie byłyby materiały wybuchowe? Przecież to mógł być zamach.
Chciałabym też poznać zapis czarnej skrzynki, bo w taką była wyposażona limuzyna rządowa. I chciałabym się dowiedzieć ile kilometrów przejechał tą limuzyną kierowca pani premier, ten który ją prowadził. I chciałabym by przeprowadzono egzaminy ze znajomości procedur i sprawności wśród pracowników BOR-u. Teraz sobie przypomniałam, o takiej scenie, nie pamiętam czy ją opisywałam. Stałam na jakiejś uroczystości na pl. Piłsudskiego na której pojawił się też prezydent Duda z licznymi ochroniarzami. Panowie byli na luzie i okropnie korciło mnie by podejść do jednego z nich i spróbować wyciągnąć pistolet, który nazbyt był widoczny pod źle skrojoną marynarką.
Takie zdarzenia, jak wypadek samochodu pani premier, wcześniej pęknięta opona w samochodzie prezydenta Dudy, niepokoją bo podają w wątpliwość zaufanie do profesjonalizmu naszych służb. No bo jak elitarni BOR-owcy mają takie problemy to jak wyglądają umiejętności szeregowych funkcjonariuszy, żołnierzy, itd.  Gdyby wypadek ten miał skutki śmiertelne nastąpiłoby prawdopodobnie bardzo wiele niekorzystnych dla Polski zdarzeń. A byłoby szkoda, bo ja wbrew opiniom wielu osób z mojego otoczenia, dostrzegam pozytywne skutki działania rządu PiS-u. Podoba mi się i 500+ i starania o odzyskanie niektórych firm czyli repolonizacja. Bo to nie jest zawracanie kijem Wisły, ale wyciąganie wniosków z doświadczeń minionych lat. Nie wiem czy kiedyś będziemy mówić o planie Morawieckiego, jak dziś mówimy o planie Balcerowicza, ale nie wykluczam, że tak się stanie.

piątek, 27 stycznia 2017

Nowy telefon

Mam nową zabawkę i zadziwiam się jak wszystko samo się robi. To tak naprawdę straszne i jednocześnie super wygodne. Wszystkie dane pojawiają się automatycznie. Nawet nie musiałam podać hasła do bloga.  Najzabawniejsze że największy problem miałam ze zdjęciem obudowy Lumii 950 xl. No ale tego jeszcze nie można zrobić z pomocą sieci. Może tu tkwi odpowiedź na pytanie jakich zawodów nie będzie łatwo zastąpić automatami. No chyba że do telefonu będą dodawać minirobota😅

sobota, 21 stycznia 2017

Trump i La La Land

Są takie filmy, które podobają mi się od razu a są też takie na których w kinie trochę się nudzę. Jednak jest również tak, że ten interesujący film, po wyjściu z kina znika z mojej głowy a ten który mnie nie zachwycił powraca w refleksjach wcale nie wymuszonych. Do tych drugich zaliczam "La La Land" na który się wybrałam zarówno z powodu zachęcającego trailera, jak i licznych Złotych Globów, które zdobył film. No i wieszczy mu się, że zdobędzie liczne Oscary. Może te nagrody już zdobyte i te przewidywane sprawiły, że czułam się rozczarowana filmem. Emma Stone też dla mnie wielką aktorką nie jest a Goslinga po prostu lubię. Film to ni to musical, ni to melodramat. Jest trochę "cytatów" z wielkich musicali, trochę dobrej muzyki, dobry początek ze sceną szalonego tańca kierowców i pasażerów samochodów stojących w korku. A potem jest opowieść o dziewczynie, która chce być aktorką i pianiście, który chce grać tradycyjny jazz. Ona pracuje w kawiarni w Hollywood, on gra w restauracji....itd. itp.
Kiedy jednak wróciłam do domu i siadłam przy stole z kubkiem gorącej herbaty film wrócił. Wrócił jako opowieść o pożegnaniu z marzeniami, ideałami, pasjami. O dorastaniu, które wymaga kompromisu pomiędzy własnymi wizjami przyszłego życia  a możliwościami realizacji tych wizji. Wreszcie jest to też opowieść o dwojgu artystach, którzy wybrali kariery, poświęcając wzajemne uczucie. To może to nie jest jednak zły film a nieczystość gatunkowa zamierzona przez reżysera nowym trendem w kinie.
PS. Obejrzałam liczne zdjęcia z zaprzysiężenia 45 prezydenta USA. Wspaniale prezentuje się rodzina Trumpa, kwintesencja tego co określa się jako amerykański styl. Posłuchałam też pierwszego wystąpienia Trumpa. Bardzo jestem ciekawa jak ta ekipa miliarderów sprawdzi się w zarządzaniu państwem i jak zmieni się porządek światowy. Po zapowiedzi premier May, jak będzie przebiegał Brexit i przemówieniu Trumpa odczułam nieprzyjemne uczucie nawet nie strachu, raczej obawy że zmiany są nieuniknione. Trzeba się na nie więc przygotować. Ja już tylko mentalnie, młodsze pokolenie realnie. A zmiany jak zawsze niosą i zagrożenia i szanse. Na razie podziwiam naprawdę eleganckie suknie Melanii Trump, mnie się podobają.

środa, 11 stycznia 2017

Przekrój czyli podróż sentymentalna dla seniora

Kupiłam nowy "Przekrój" i ćwiczę rozum na dwóch krzyżówkach, jak przed laty zadanie nie jest proste, ale co za satysfakcja jak po trzech dniach wymyśliłam, że rzeka samochodów to nie korek, nie zator, nie autostrada a po prostu Nysa!
Poza tym ciekawe teksty, świetna ostatnia strona. Ale to jak dla mnie,
bo przypomina mi dobre czasy młodości. Ciekawa jestem losów tego kwartalnika, ja na pewno będę go kupować chociażby po to by sprawdzić rozwiązania krzyżówek:).

niedziela, 8 stycznia 2017

Powidoki - Linda mnie zachwycił

W zeszłym roku kibicowałam w oscarowych zmaganiach aktorowi grającemu radzieckiego szpiega w filmie "Most szpiegów". Zachwyciła mnie powściągliwość wykorzystanych w tej roli środków wyrazu. Kiedy patrzyłam na Bogusława Lindę w "Powidokach" pojawiło się  skojarzenie z Markiem Rylance. Linda zaskoczył mnie niesamowicie. Moim zdaniem to jego najlepsza rola. Władysław Strzemiński Lindy, ożywia się tylko wtedy, kiedy mówi do studentów o swojej teorii widzenia, o powidokach. I kiedy mówi do ministra Sokorskiego (ówczesny minister kultury) o swoim rozumieniu sztuki. A poza tym jest kompletnie zdystansowany do świata i wszelkich przeciwności jakie stają przed nim. Warto zobaczyć takiego Lindę, choć przyznam że dawno nie widziałam go w żadnej produkcji i może ma równie dobre role. Bałam się iść na ten film ze względu na Lindę, więc tym milsze zaskoczenie.
Sam film, ostatnie dzieło Andrzeja Wajdy, nie zbiera najlepszych recenzji, choć jest kandydatem Polski do Oscara. Uważam, że bardzo słusznie, bo to ważny film dla zrozumienia postaw Polaków. "Powidoki" bez pierwotnego zamiaru reżysera nabierają dzisiaj dodatkowego znaczenia wobec zmian politycznych jakie obserwujemy zarówno w Polsce jak i na świecie. Łatwo dzisiaj powiedzieć, bronić swoich przekonań i nie układać się z nową władzą. Los Strzemińskiego nie pozostawia wątpliwości, że udało się to jednostkom, wybitnym i niezależnym umysłowo, ale za cenę zniszczenia życia własnego i bliskich. Nie wiem na ile decyzja o nakręceniu tego  filmu  wynikała z faktu, że Wajda, który musiał układać się z władzą, inaczej by nie nakręcił swoich filmów,  podziwiał za to Strzemińskiego a może pod koniec życia  nawet zazdrościł.
Drugi wątek tego filmu to obserwowanie jak sprawnie działa ówczesny aparat urzędniczo-milicyjny - nie było komputerów, baz danych itd. a za Władysławem Strzemińskim wędrował wyrok zniszczenia go, dosięgając nawet w sklepie z farbami. Znacznie łatwiej być oportunistą i większość z nas nimi jest i była na co dzień.
Bardzo polecam ten film szczególnie młodszym osobom, również po to by zobaczyli kawałek życia w początkach PRL-u. Bardzo dobrze fotografowaną Łódź i mieszkanie jednego z najsławniejszych polskich artystów. PS. Nie jest to film biograficzny. Opowiada o ostatnich latach życia artysty. Jego życie pojawia się w tle. I nie widać tu świetlanej postaci. Sztuka raczej nie sprzyja życiu rodzinnemu. Zwłaszcza kiedy w związku jest dwoje artystów.

Nos zamiast aplikacji😶

TokFM,  każe siedzieć w domu, bo wielki smog nad Warszawą. Patrzę na błękitne niebo i zastanawiam się  czy zainstalować aplikację mierzącą poziom stężenia zanieczyszczeń. Na razie tego nie zrobię, głównie z powodu strachu, że coś mi się popsuje w telefonie i że moje dane trafią nie wiadomo gdzie i ktoś będzie mnie prześladować telefonami jak  firma "medyczna" używająca numeru 222478617 - pomimo wielokrotnych próśb o usunięcie numeru z bazy dzwonią dwa razy dziennie regularnie od trzech miesięcy. Miałam kiedyś zamiar coś z tym zrobić urzędowo, ale mi się nie chce i po prostu nie odbieram, mając nadzieję że mają jakiś automat, który np. po pół roku likwiduje z bazy nieaktywne numery. Ale smog czuję przez nos. Już wczoraj wieczorem, kiedy wracałam do domu, czuć było spaleniznę w Wilanowie. Jakby ktoś palił śmieci w piecu.
Wyczytałam w któryś z komentarzy, że miano założyć stację pomiaru zanieczyszczeń w Wilanowie. Na razie nikt się z tym nie spieszy, bo złe wskazania mogłyby wpłynąć niekorzystnie, dla developerów! na cenę mieszkań  a tych powstaje co niemiara i gotowych też czeka sporo na mieszkańców. Jest to argument chyba przestarzały, skoro każdy może sobie zmierzyć poziom zanieczyszczenia przy pomocy aplikacji w telefonie.
Komentarze nie nadążają za technologią. 

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Wizje futurologów mnie przerażają, ale są jeszcze marzenia.

Właśnie poczytałam o wizjach naszej przyszłości. Nowy rok sprzyja takim tekstom.  Firmują je znani futurolodzy. Najbardziej przerażająca dla mnie jest wizja Amy Webb, która uważa, że w przyszłości algorytmy nie tylko przejmą od ludzi zadania związane z przetwarzaniem ogromnych ilości danych, ale będą za nas projektować, czyli przejmą również dziedzinę uważaną przez wielu za niezagrożoną automatyzacją. Webb przekonuje, że algorytmy będą projektować na szeroką skalę (bo to już się dzieje) wszystko - od szalików, przez super lekkie rowery i informacje prasowe, aż po humanoidalne roboty i naszą biologię, np. sposób edytowania genów. Za 30 lat jej zdaniem to komputery będą za nas interpretowały świat. To one będą dostarczać nam wyselekcjonowanych i spersonalizowanych informacji. Informacje te cytuję za Business Insider Polska.
Nie mam ochoty na to, by komputery interpretowały mi świat, bo będzie to niezwykle nudny świat jak przypuszczam. Nie mam się też zamiaru zamartwiać się tym, bo raczej nie dożyję tego czasu a gdyby nawet to sądzę, że po 95. roku życia nawet nanoboty nie pomogą mojemu rozumowi😈.
Inny słynny futurolog Ray Kurzweil uważa, że w przyszłości człowiek i maszyna staną się jednym. Jest przekonany, że maszyny już niedługo nas prześcigną – będą jeszcze szybsze, bardziej wydajne, niezawodne i w końcu znacznie bardziej inteligentne niż ludzie. Twierdzi, że  już w 2030 roku będą istniały nanoboty, czyli mikroskopijne roboty, które w sposób nieinwazyjny będą mogły przemieszczać się wewnątrz naczynek włosowatych, dotrą do tzw. kory nowej naszego mózgu i podłączą ją do sztucznego odpowiednika, który będzie działać tak samo, tyle że w chmurze. Będzie znacznie bardziej potężny. Wspomniana część mózgu odpowiedzialna jest m.in. za procesy poznawcze, czyli pamięć i myślenie. Według Kurzweila człowiek, dzięki takiemu "wspomaganiu", będzie komunikował się w inny sposób, tworzył głębszą muzykę i… opowiadał śmieszniejsze żarty.
Ta wizja  bardziej mi się podoba, już dzisiaj wpuściłabym sobie takiego nanobota, żeby mówił za mnie i czytał w obcych językach. Zadowolę się trzema: łaciną, angielskim i francuskim. Dziwne, ale futurolodzy nic nie mówią o skomputeryzowaniu  marzeń.

Sylwestrowe tornado

To zdjęcie zrobiłam w południe pierwszego dnia nowego roku przy stacji Metro Wilanowska. Z barierkami które maja uporządkować przejście do pętli autobusowej przy niedawno oddanym do użytku parkingu przechodnie walczą od początku kiedy się pojawiły. Powieszono nawet kłódki by nie odsuwać barierek.
Ale tak radykalnego "porządku" wcześniej nie było. Widząc takie zachowanie zawsze zastanawiam się kiedy ci ludzie zdadzą sobie sprawę, że niszczą własne pieniądze. Ostatnio rozmawiałam z byłą nauczycielką, która zarzuca polskiej szkole brak edukacji ekonomicznej dzieci. Pozwoliłam sobie na uwagę, że nikomu nie zależy na edukowaniu tzw. ludu, bo znacznie łatwiej jest manipulować i wmawiać różne bzdury ludziom, którzy nie mają nie tylko wiedzy ale przede wszystkim zdolności krytycznego myślenia i analizowania własnej sytuacji.
Nie wiem czy barierki ponownie wkręcono śrubami w podłoże? Sprawdzę przy najbliższej podróży.

PS. Bardzo ostatnio ubawiła mnie nazwa apteki "Radosna", jest taka  w Wilanowie. Wchodzących witała wielka reklama specyfiku na hemoroidy. Niby wszystko na swoim miejscu, ale ja się uśmiałam.

niedziela, 1 stycznia 2017

Dobry rok na ślub!:)

"Raz na dwanaście lat Jowisz, planeta szczęścia i powodzenia, wchodzi w znak Wagi. Oznacza to, że rok 2017 sprzyja tworzeniu małżeństw na całe życie. Jeśli więc planujecie ślub z wieloletnim partnerem, zdecydujcie się w tym roku. Rytmy planet jednoznacznie wskazują, że rok 2017 jest idealny do wzięcia ślubu. - Jowisz, planeta szczęścia i powodzenia, znajduje się od 1 stycznia do 9 października w znaku Wagi, który tradycyjnie związany jest z łączeniem się w pary i tworzeniem udanych związków – mówi Izabela Podlaska Konkel, astrolog, który opisał terminarz z najlepszymi okresami na zawarcie małżeństwa". 
Ta "informacja" znaleziona na portalu naTemat.pl wprawiła mnie w sylwestrowy wieczór w doskonały nastrój. No i przywróciła chęć do zaglądania do naTemat.pl z powrotem. Po zmianach personalnych, odejście red. Machały, ale przede wszystkim zbyt nachalnego zaangażowania politycznego Tomasza Lisa od kilku miesięcy nie wchodziłam na tę stronę. A widzę, że nadal mogę tam znaleźć teksty, które przeczytam na przykład horoskop na 2017 rok!😀