wtorek, 30 marca 2010

Staruchy-kłamczuchy

Dzisiaj kilkanaście osób skłamało mi, choć nie musieli tego robić. Wystarczyło powiedzieć, że nie mają ochoty rozmawiać ze mną na zaproponowany temat. Ale nie, babcie i dziadkowie wymyślali różności, a to mieli gości, a to wychodzili właśnie z domu albo kompletnie nie mieli czasu. Ciekawa jestem ile z tych osób ma za sobą wielkanocną spowiedź?

niedziela, 28 marca 2010

Obywatelska czujność krokusowa



Pole krokusowe przy Trasie W-Z z dnia na dzień się powiększa. Ma też swoich wandali i strażników. Wandale wyrywają cebulki, sąsiedzi pola z bloku nakrzyczeli na mnie i przemiłą starszą Panią za to, że usiłowałyśmy zasadzić wyrwane przez wandala cebulki krokusów. Nie dziwię się im, z czwartego piętra trudno stwierdzić czy wyrywamy, czy sadzimy krokusy. Bardzo mi się spodobała ta obywatelska czujność krokusowa. Wprawdzie na moim zdjęciu jeszcze tego nie widać, ale w ostatnich dniach miejskie służby wzięły się ostro za wiosenne porządki "moje" oba parki pięknie zagrabione, podobnie jak skwery i nadwiślańska skarpa.
Wiosna zadziałała też na mojego sąsiada, po trzech miesiącach zabrał z korytarza ogromną kanapę, która nie ukrywam mocno mnie irytowała. Trudny facet.

Piwo jako gadżet do belgijskich tygodników


Wydawnictwo Sanoma postanowiło wesprzeć sprzedaż swoich dwóch belgijskich tytułów, załączając do ich nakładów piwo. Do każdego egzemplarza najnowszych numerów tygodników ”Télémoustique” i ”Humo” dołączono sześć butelek piwa. Z informacji belgijskiej prasy wynika, że do tej pory rozdano prawie 3 mln piw, a sprzedaż tytułów wzrosła o 50 proc. Tę informację i fotkę znalazłam na portalu Press.pl
Szczerze się roześmiałam, bo przed dziesięciu laty na podobny pomysł wpadł szef jednego z tygodników regionalnych we wschodnio-centralnej Polsce. Gazeta ukazuje się na terenie znanym z zamiłowania do tzw. księżycówki czyli bimbru. Pomysł był prosty, dołączyć do tygodnika saszetki z setką bimbru, efekt sprzedażowy gwarantowany. Pomysł wydawał się wtedy świetnym dowcipem, kpiącym z zaczynającej się wtedy w Polsce ery gadżetomanii gazetowej, która budziła ogromny sprzeciw wśród redaktorów i dziennikarzy. Wcale się nie zdziwię, jak niedługo zobaczę któryś z naszych tygodników z buteleczką bimbru, zawsze można dorobić do tego ideologię, że w ten sposób promujemy produkt regionalny. O ile pamiętam, na Podlasiu zabiegają o legalizację produkcji bimbru jako produktu regionalnego. W wielu krajach Unii Europejskiej destylacja niewielkich ilości regionalnego alkoholu jest legalna.
Bimbru nie pijam, ale podejrzewam że jedną z jego zalet jest nielegalność, no bo co się stanie z opowieściami jak to bimber pędzono w pralce Frani? Przecież najbardziej smakuje to co zakazane!

niedziela, 21 marca 2010

Wiosna przyleciała


Są już pierwsze krokusy i bardzo dużo gołębi. Śliczne, białe, nie mam pojęcia skąd się ich tyle wzięło. Gołębi, nie krokusów, które też są białe ale i niebieskie i biorą się z ziemi. Dzisiaj padało i było ciepło. Mam nadzieję, że lada dzień pojawią się zielone pączki i zniknie smutna szarość drzew.
Wiosnę poczuli natomiast zbieracze pieniędzy. Wymyślają coraz nowe sposoby. Po raz pierwszy widziałam parę z pięcioma wielkimi pięknymi psami, zbierali na psy. Usadowili się pod McDonaldem przy Świętokrzyskiej. Po raz pierwszy poczułam się zmęczona Warszawą, za dużo ludzi za dużo bodźców, informacji, plakatów, ulotek. Istny obłęd.

Stawiam na Sikorskiego, nie wierzę sondażom

Obejrzałam debatę kandydatów na kandydata na prezydenta, czyli główny punkt programu prawyborów w Platformie. No i ku zaskoczeniu, przekonałam się przez te 50 minut do Radosława Sikorskiego. I jestem tu odmiennego zdania niż Polacy. Z sondażu SMG-KRC dla TVN wynika, że 60 proc. badanych wskazało, że debatę wygrał marszałek Komorowski. Szkoda, że TVN nie skonfrontował tych wyników z wynikami sondy z własnej strony internetowej, gdzie zagłosowało 6311 osób i 42 proc. wskazało na Sikorskiego i tylko 26 proc. na Komorowskiego. Znam zasady przeprowadzania sondaży i wiem, że sondy internetowe nie są reprezentatywne dla całego społeczeństwa. Jednak coś w tym przypadku jest na rzeczy. Czterej komentujący w TVN24 dziennikarze, ocenili debatę podobnie, tzn. uznali że lepszy był Sikorski. A był naprawdę. Na tle ględzącego Komorowskiego, odpowiedzi Sikorskiego były precyzyjne i na temat. Choć obu kandydatów nie dzieli zbyt wielka różnica wieku, to każdy z nich jest z innej bajki. Czytałam wczoraj w Wyborczej tekst Gadomskiego o zbliżającym się czasie, kiedy musi nastąpić zmiana pokoleniowa w polityce. Debata Sikorski-Komorowski wydała mi się dobrym przykładem o co chodzi z tą zmianą pokoleniową.
Z wielką ciekawością będę czekała na wyniki głosowania platformistów. Jeśli prawdą jest to o czym słychać nieoficjalnie, że Komorowski został już namaszczony, to "król" Tusk ma kłopot.

niedziela, 14 marca 2010

Jak Wojewódzki z Żebrowskim teatr robili


Jest nowa prasowa zadyma. Żebrowski podobno nie zaprosił na premierę swojego teatru 6 Piętro prasy opiniotwórczej, poszedł w tabloidy. Napisała o tym sobotnia "Rzepa". Chyba coś w tym jest, bo nigdzie nie znalazłam recenzji z przedstawienia. Były tylko zdjęcia. Nie wiem więc co krytycy sądzą o nowym prywatnym teatrze w Polsce, bo biletów na pierwsze przedstawienia nie dostałam a teraz to już nie mam ochoty iść. Widziałam w internecie film ze spektaklu, no i odechciało mi się. Ale nie o tym miałam pisać. Chciałam pisać o sile celebrytów. To wprost niesamowite jaki łańcuszek ciągna za sobą. Prześlędzę to na mnie. Najpierw odwiedzałam strony internetowe w poszukiwaniu informacji o spektaklu, potem szukałam biletów, potem przez trzy dni zaglądałam na Gazetę, Onet itd. w poszukiwaniu recenzji, spędziłam kilka minut na oglądaniu zdjęć z premiery, wreszcie kiedy usłyszałam o tekście o tymże spektaklu w Rzepie, kupiłam gazetę, choć na co dzień kupuję inny dziennik. Czyste szaleństwo, ale prawda. Ania Mucha w nowej edycji YCD - przyciąga miliony widzów. No i stacja ma z tego pieniądze, dlaczego nie miałaby mieć z tego pieniędzy Mucha?
Nie wiem więc po co oburza się w Rzepie Jacek Cieślak i pisze o "Cyrku celebrytów". Żebrowski wpadł na dobry pomysł, jak wypromować nowy prywatny teatr w Warszawie. I chwała mu za to, nie ma tej przewagi, którą miała Janda - była pierwsza. Żebrowski musiał znaleźć to "coś" i znalazł Wojewódzkiego. Cieślak pisze w Rzepie, że w latach 50. polskich inteligentów zaczadziła komunistyczna wiara (chyba naczytał się Domosławskiego). "Dziś ulegli magii pieniądza. I udają, że nie wiedzą, o co chodzi". "Żebrowski zrównał pracę na scenie z każdą inną działalnością gospodarczą". A co w tym złego? Chyba Jacek Cieślak nie marzy o czasach kiedy powstawały wspaniałe spektakle za państwowe pieniądze i za partyjnym przyzwoleniem. A może boli odstawienie na boczny tor, bo nie da się ukryć, że zdanie iż dyrektorom teatrów powinno zależeć na przyciągnięciu uwagi czytelników np. Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Polityki czy Newsweeka jest nie z tej epoki. Dziennikarz, aktor, celebryta, urzędnik, sklepikarz, pani od szaletu itd. liczą się kiedy są naprawdę dobrzy we własnej kategorii. A tylko sama przynależność do kategorii coraz mniej zapewnia profitów.
Prz okazji naoglądałam się fotek odchudzonej Rodowicz, chyba nieco większej Lisowej no i mojej ulubionej Pani Prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Uwielbiam ją za to co robi dla wyglądu miasta, przynajmniej w pobliżu mojego domu. Nie wiem natomiast zupełnie kto ją ubiera, ale to jest prawdziwy koszmar.

Niewolnice nałogu


Tak w ramach zimowych wspomnień jedna śmieszna fotka zrobiona w grudniu, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Na dworze było minus 13 stopni Celsjusza. Dwie miłośniczki świeżego dymka wyszły na balkon. Tu należałoby się zastanowić czy balkon to przestrzeń publiczna czy prywatna? Przechodnie i sąsiedzi wąchają przecież ten dym. Nie wiem czy posłowie rozpatrywali ten aspekt w ustawie antypapierosowej.
Szczerze natomiast ubawił mnie ostatnio rysunek Mleczki wystawiony w witrynie jego galerio-sklepu przy Marszałkowskiej. Na ławce siedzą tyłem trzy dość korpuletne panie i podpis... obraz 3D.

Petrolinvest odpłynął beze mnie


Giełda jest maszynką do robienia pieniędzy pod warunkiem, że wiesz kiedy tę maszynkę włączyć. Od trzech dni nie mogę przeboleć Petrolinvestu. Miałam ustawione zlecenie na 10 zł za papier, przedobrzyłam:) mówi się trudno. Będą inne okazje, chociaż Petrol historycznie jest nadal bardzo tani i gdybym nie miała fatalnych doświadczeń z Biotonem , może weszłabym w tę spółkę. Tak to jest, jak się straci zaufanie w biznesie, bardzo trudno je potem odzyskać. Oczywiście wiem, że Krauze wyjdzie na swoje a ja po prostu nie zarobię paru złotych. Kurs sądzę zatrzyma się w okolicach 40 złotych, bo po 35 złotych jesienią obejmowali akcje duzi inwestorzy. Europejski Bank może więc objąć akcje w podobnej cenie. Kurs musiał więc wzrosnąć. A propos to EBOiR nie wyłożył na ten biznes znowu wielkiej kwoty - 50 mln dolarów to w tym biznesie niewielka kwota. I niewielka patrząc na stratę generowaną przez Petrolinvest. Mogę przytaczać różne argumenty na własne usprawiedliwienie, nie zmienia to faktu, że szybki zysk przeszedł mi koło nosa. Nie pierwszy i nie ostatni raz na giełdzie.
Tymczasem w Polsce amerykańskie koncerny wydają duże pieniądze na poszukiwanie gazu, uważają, że mamy złoża warte 240 mld dolarów w jakiś łupkach ilastych. Technologia wydobycia jest bardzo kosztowna, ale gdyby się udało za kilka lat bylibyśmy gazowym Kuwejtem - można pomarzyć.
Pomarzyć to możemy też o wiośnie. To zdjęcie zrobiłam o 17.10 w niedziele 14 marca.

niedziela, 7 marca 2010

Giełda jednak maszynką do robienia pieniędzy:)

Dostałam PIT z domu maklerskiego i ze zgrozą zobaczyłam, że mam dokładnie tyle zysku ile w zeszłym roku miałam straty. Nie ma zmiłuj, trzeba będzie zapłacić belkowe. Jestem zła bo przed końcem roku sprzedałam akcje Getinu ze stratą, sądząc że to uchroni mnie przed podatkiem. Nie doceniłam siebie jako inwestora!
A tak bardziej serio, to żadna inwestycja kapitałowa nie daje takiego przebicia jak akcje. Prawie 25 proc. to niezły wynik, ale też rok był niezwykły. Nauczył mnie małego inwestora giełdowego, że nie ma jednej dobrej strategii i grunt to zdrowe nerwy. Kiedy zaczynałam zabawę z giełdą nie doceniłam uwarunkowań psychologicznych.

Domosławski Judaszem Kapuścińkiego

Czytam biografię Kapuścińskiego i jestem coraz bardziej zniesmaczona. Pomyliłam się w ocenie autora biografii Artura Domosławskiego, lepiej mówił o tej książce niż napisał ją. Domosławski nie pochyla się nad znakomitym dziennikarzem i pisarzem, on go osądza. Nie pokazuje sławnego człowieka z jego słabościami, pokazuje koniunkturalistę, kobieciarza, niedouczonego idealistę, który dzięki znajomościom robi karierę. Pokazuje reportażystę, który kreuje siebie na bohatera, który koloryzuje rzeczywistość, ubarwia fakty, zmyśla sytuacje. Jest to bardzo smutna książka, która dowodzi, że fascynacja faktami nie oznacza jeszcze pokazania prawdy o człowieku. Domosławski jest nieznośny w pewności swoich sądów i przekonaniu, że to co inni mówią o Kapuścińskim jest prawdziwsze od tego co on sam o sobie pisał. Rację miał Boy-Żeleński twierdząc, że biografię pisze zawsze Judasz.