wtorek, 29 czerwca 2010

Promocja homoseksualizmu w Warszawie. Kraków protestuje ...i promuje


Nie miałam bladego pojęcia, że w Warszawie 17 lipca odbędzie się ogólnoeuropejska parada homoseksualistów. No to dowiedziałam się od... Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi w Krakowie. Stowarzyszenie to zachęca warszawiaków do podpisywania listu-protestu w sprawie parady do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Do skrzynek pocztowych warszawiaków dotarły wczoraj ulotki wydrukowane na porządnym twardym papierze. Wystarczy oderwać część, nalepić znaczek i wysłać do Pani Prezydent.
Z całej ulotki podobał mi się jeden fragment: jeżeli jesteś katolikiem, to odmów również (to słowo również mi nie odpowiada)różaniec w intencji wynagrodzenia Maryi Królowej Polski za publiczną promocję grzechów przeciw naturze.
Różaniec odmawiam codziennie, choć tylko jedną dziesiątkę po drodze do pracy idąc przez Park Saski. Mam swoją intencję. Nie sądzę, by Matka Boska potrzebowała naszego wynagradzania, trochę pokory. Pomodlić powinniśmy się raczej za tych ludzi, którzy pogubili się w życiu.
W tejże ulotce napisano: Jest to kolejna prowokacja homoseksualnych aktywistów, którzy promują obsceniczne zachowanie i wzywają do nienawiści religijnej. Nie dopuść, aby publicznie promowano postawy wrogie rodzinie i chrześcijaństwu!
Byłam z rok temu na podsumowaniu wyników badań socjologów wśród polskich gejów i lesbijek. Z tego badania jasno wynikało, że nie są oni zainteresowani adopcją dzieci. Wynikało o ile pamiętam natomiast, że są to ludzie z zasady dobrze wykształceni, dość majętni i zajmujący wyższe stanowiska oraz dumni ze swej inności, przynajmniej w deklaracjach.
Na tymże spotkaniu pojawiło się kilka par homoseksualnych, sorry ale widok głaszczących się i tulących do siebie dwóch pań, mnie przyprawia o mdłości. Skąd więc założenie, że ta parada zagrozi naszym rodzinom?
Może więc nie warto przesadzać, parad w Warszawie jest już sporo, po co tej nadawać specjalną rangę i promować? Zakaz parady ośmieszyłby Polskę w całej Europie, bo nie da się kijem zawrócić Wisły. W minioną niedzielę premier Islandii 67-letnia Johanna Sigurdardottir wstąpiła w związek małżeński ze swą długoletnia partnerką. Przed panią Sigurdardottir żaden premier na świecie nie miał współmałżonka tej samej płci.

niedziela, 27 czerwca 2010

Debata prezydencka. Słońce zwyciężyło w pojedynku dwóch panów K.

Za recenzję przedwyborczego pojedynku Kaczyński-Komorowski wystarczy fakt, że pod koniec debaty zasnęłam, zmorzona słońcem i powietrzem po całym dniu spędzonym na działce.
Najciekawszy był dobór dziennikarzy, trzy panie - triumf parytetów. Debata była nudna jak flaki z olejem a Kaczyński miał w niej jeden cel - zdążyć z odpowiedzią w limitowanym czasie. Śmiesznie to wyglądało, kiedy dosłownie tracił oddech by zdążyć wyrecytować wyuczoną kwestię. Tej lekcji pijarowców od nowego wizerunku Kaczyński nie odrobił i nie mam złudzeń, że były premier przeszedł jakąkolwiek przemiana po stracie brata. Nihil novi. A Komorowski - sympatyczna gaduła bez wizji, gubiący się w konkretach. Poczekam 5 lat na prezydenta, może pojawi się:)

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Czy Tusk dzisiaj się martwi czy cieszy?

Zastanawiam się, czy Tusk dzisiaj się martwi czy cieszy? Tego się nie dowiem, bo mi nie powie, ale przypuszczam, że jego uczucia są ambiwalentne. No bo niby namaścił Komorowskiego, ale jak sondaże zaczęły iść ostro w górę, to premier biegał po wałach. Tusk lubi być pierwszy w tym towarzystwie i wynik I tury utwierdza go na tej pozycji. Czy Tusk miałby szanse wygrać w I turze, nie sądzę. Dzisiaj można tak gdybać, ale sam Tusk nie miał takiej pewności, bo gdyby miał, pewnie wystartowałby w wyborach prezydenckich. Wrócę do tego co pisałam tuż po katastrofie smoleńskiej, wygrana Komorowskiego zrzuci całkowitą na PO odpowiedzialność za kraj. Dlatego nie wykluczam, że wygra Kaczyński, bo on zyskuje zarówno gdy przegra, jak i gdy wygra. A taka sytuacja z psychologicznego punktu widzenia jest korzystniejsza dla kandydata, nie spina, w obawie o popełnienie błędu. Oczywiście jest zawsze margines na tzw. haki, czyli coś o czym nie wiem.
Ale najważniejsza w I turze była frekwencja, i to ta w dużych miastach i za granicą. Czekam na nowych polityków. Chciałabym byśmy obu panów K. mogli już odesłać na ławkę ekspertów. Kiedy zaczynała się ostatnia kampania prezydencka w USA, zazdrościłam Amerykanom kandydata Obamy.

środa, 16 czerwca 2010

Wyborcza ruletka czyli kto dostanie trzecie miejsce na prezydenckim pudle

Napieralski, Pawlak, Korwin-Mikke? Który z nich ma szanse na trzecią pozycję w wyścigu, który wygra któryś z Panów K. Ja stawiam na Napieralskiego, choć na niego nie zagłosuję. Moim faworytem jak od lat jest Korwin-Mikke, może trochę dlatego, że wiem iż jego program nie ma szans na realizację.
Może ktoś na Blipie zrobiłby głosowanie, ja muszę iść do pracy:)

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Komorowski walczy o krzesło... w telewizji

Na finiszu kampanii głównemu faworytowi puszczają nerwy. Wczoraj oświadczył, że przyszedł na debatę do TVP by zobaczyć minę Kaczyńskiego. Może i po to przyszedł, ale ja płacę abonament telewizyjny i należy mi się trochę szacunku od kandydata na prezydenta, jako jego potencjalnemu wyborcy. Dzisiaj Komorowski deklaruje, że pojawi się w programie Lisa, choć podobno dzisiejszy program został zdjęty z anteny. Już dziś rano "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że program "Tomasz Lis na żywo" z planowanym udziałem Bronisława Komorowskiego może nie dojść do skutku. Komorowski zareagował ostro. - Może jeszcze ktoś wprowadzi dla marszałka zakaz wstępu do TVP - zastanawiał się marszałek Sejmu. - Mimo sprzeciwu władz telewizji, przyjdę dziś na Woronicza - zapowiedział. Niestety przypominają mi te przepychanki walkę o krzesło śp. Lecha Kaczyńskiego.
A debatę jak dla mnie wygrał wczoraj Napieralski, facet zrobił ogromne postępy, nawet jeśli jest tylko marionetką w rękach wyborczych PRowców, to świetnie odrabia zadane lekcje i to było wczoraj widać.
A my będziemy wybierać między starym a starym , nie ma wizji przyszłości państwa w tym co mówią dwaj panowie K. A mnie pomimo, że nie mam lat naście marzy się prezydent nie tylko z wizją państwa nowoczesnego, ale taki, który będzie miał chęć tę wizję, jeśli nie realizować, to wspierać jej realizację. Po Komorowskim i Kaczyńskim tego nie widać, oni maja za sobą sukcesy i porażki i dużo sceptycyzmu, a to za mało dla Polski, zwłaszcza że władzę w świecie przejmują młodsi. Chyba Tusk popełnił jednak błąd nie kandydując i drugi - nie namaszczając na kandydata Sikorskiego. Bardzo jestem ciekawa wyników pierwszej tury.

piątek, 11 czerwca 2010

Przyjdzie umierać czyli Żakowski pyta Belkę

Włosi wpadli na pomysł publikacji w napisach końcowych programów w telewizji zarobków prowadzących je dziennikarzy. Jestem za.
Jak co rano słucham TOKFM-u. Ale to co dzisiaj usłyszałam zdołowało mnie zupełnie. Jacek Żakowski pytał Marka Belkę, nowego prezesa NBP o to o której godzinie będzie w pracy, czy ma kandydata na członka zarządu i dalej w tym stylu. Sorry, ale Żakowski nie odrobił lekcji i przyszedł kompletnie nie przygotowany na rozmowę z człowiekiem, który zna się na finansach. Ostatnio rozmawiałam o kondycji naszych mediów, znana powszechnie teza o bylejakości i braku wiedzy dotyka jednak nie tylko młodych dziennikarzy. Nie wiem czy Żakowski nie zna się na finansach czy postanowił być taki luzacki.
Ciekawe ile Żakowski zarobił dla TOKFM, bo ostatnio mamy nowy sposób oceniania dziennikarzy i aktorów: Lis zarobił dla TVP ponad 20 mln zł, aktorki z Klubu Szalonych Dziewic tylko 18 mln zł. W przypadku Lisa to podobno dużo, Szalone Dziewice zarobiły za mało itd. We Włoszech przy napisach końcowych po programach w telewizji publicznej RAI mają się ukazywać informacje o wysokości zarobków ich autorów, proponuję naśladownictwo. Wszystko będzie jasne.
A to komunikat PAP-u o tym pomyśle: "Zarobki prowadzących programy we włoskiej telewizji publicznej już wkrótce pojawią się prawdopodobnie w napisach końcowych. Poprawka w tej sprawie została przyjęta w środę głosami rządzącej koalicji i opozycji przez parlamentarną komisję nadzoru nad RAI.
Kiedy pół roku temu ujawnienie honorariów prowadzących programy we włoskiej telewizji publicznej w napisach końcowych zaproponował znany z kontrowersyjnych pomysłów minister administracji publicznej Renato Brunetta uznano to za prowokację. On zaś argumentował, że w telewizji RAI, utrzymującej się częściowo z abonamentu, musi panować absolutna przejrzystość.
Jego propozycję zupełnie serio potraktowała jednak komisja włoskiego parlamentu, sprawująca kontrolę nad publicznym nadawcą i poddała ją pod głosowanie. Pełna zgoda centroprawicowej koalicji i centrolewicowej opozycji w tej sprawie, czego dowodem jest jednomyślne głosowanie, wskazuje na to, że wkrótce postulat ten zostanie zrealizowany.
Do ustalenia pozostały jeszcze szczegóły, gdyż nie ma zgodności co do tego, czy wymóg ten ma obowiązywać wyłącznie w przypadku wielkich programów publicystycznych i widowisk, czy też także w odniesieniu do np. dzienników.
W przeżywającej poważne finansowe trudności TV RAI honoraria niektórych jej gwiazd są zdaniem polityków całkowicie nieuzasadnione. Prowadzący popularny talk-show Fabio Fazio zarabia rocznie około 2 milionów euro, a Simona Ventura, gwiazda widowisk towarzyszących transmisjom meczów piłkarski Serie A oraz popularnego reality show "Wyspa sław", otrzymuje 1,8 miliona euro.
Zarobki Bruno Vespy, gospodarza publicystycznego programu "Porta a porta" w pierwszym kanale RAI, sięgają 1,6 miliona euro rocznie. Burza wybuchła przed kilkoma miesiącami, gdy Vespa zażądał podwyżki w nowym kontrakcie o 20 procent stwierdzając, że inni jego koledzy zarabiają więcej. Kierownictwo stacji nie zgodziło się na tę podwyżkę."

wtorek, 8 czerwca 2010

Nadchodzi tropikalny upał i... komary

I znowu będziemy mieli na co narzekać!
Na razie siły mnie opuściły:)ale rym częstochowski mi wyszedł(:
Patrząc smętnie na brudne okna, postanowiłam pójść na spacer. Okna poczekają na przypływ energii.
Nie poszłam do ulubionego parku Krasińskich, bo w sobotę pogryzło mnie w nim coś. Spuchło mi to, na jednej nodze zrobił się bąbel. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałam. Nawet chciałam iść do lekarza, ale pani doktor rodzinna pojechała na urlop. Wysmarowałam się maścią na wszystko, którą dostałam od syna i mam nadzieje, że się zagoi. No i mam taką pustkę w głowie i niechęć do wszystkiego, to niechybnie wina nadchodzących upałów. Fajnie, że jest coś takiego jak pogoda, zawsze lepiej brzmi wyjaśnienie "niekorzystny biomed" niż po prostu "lenistwo".

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Tusk czyli Zosia-Samosia

Patrzę na zmęczonego Tuska, w rozchełstanej koszuli, który biega po wałach... i jakbym widziała siebie, kiedy zamiast zarządzać firmą wykonywałam pracę za moich pracowników. I jaka byłam dumna z siebie i jaka zmęczona. Efekt był - doraźny, ale nie końcowy, ludzie się rozleniwiali a nie starali lepiej pracować. W przedostatnim "Wprost" Ludwik Dorn, były szef MSWiA powiedział, że spojrzenie na sytuację ludzi premierowskim okiem jest potrzebne, ale najpierw należałoby wcisnąć guzik i uruchomić procedury. No i z tymi procedurami i ludźmi, którzy za ich wykonanie odpowiadają Tusk ma kłopot. Jerzy Miller, szef MSWiA, który wśród urzędników swojego resortu dorobił się przezwiska "król Jerzy" jest ponoć niezwykle pracowity, ale gubi się w szczegółach i nie potrafi podejmować kluczowych decyzji. A Tusk wie, że na powodzi można popłynąć, ale można też zyskać miano męża opatrznościowego.

Cześć Janek... (Pospieszalski)... Alleluja

Tak witali wczoraj pielgrzymi Jana Pospieszalskiego, który czekał w Wilanowie z ekipą telewizyjną na uczestników pielgrzymki z relikwiami ks. Jerzego Popiełuszki. Sam dziennikarz wydawał się być trochę skrępowany tymi głośnymi dowodami sympatii. No bo trudno potem udowadniać,że jest się dziennikarzem, czyli osobą, którą obowiązuje bezstronność w przedstawianiu faktów. A Alleluja Pospieszalskiemu zaśpiewali pielgrzymi, którzy szli w pobliżu wyborczego transparentu Jarosława Kaczyńskiego.
Ponieważ pielgrzymka nie była pielgrzymką tylko zwolenników prezesa PiS, były protesty przeciwko transparentom wyborczym. Niestety bezskuteczne. Szkoda, bo mnie te transparenty też przeszkadzały i mimo woli starałam się nie iść w ich pobliżu, choć na tę krótką pielgrzymkę wybrałam się z powodów czysto religijnych i w ważnej dla mnie intencji.
Jednak po trzech godzinach skupienia, zaczęłam przysłuchiwać się rozmowom. Były ciekawe. Jeden z pielgrzymów dostrzegł wysoki budynek z kopułą i ucieszył się: O to już pewnie Świątynia Opatrzności Bożej. Ktoś wyprowadził go z błędu: To raczej siedziba TVN. - A to trafiłem. To świątynia szatana - śmiał się głośno.

środa, 2 czerwca 2010

Ciemność nad Warszawą



Wszyscy dzisiaj w pracy zasypiali. Koło południa ledwie trzymałam się na nogach. Dopiero wieczorem niebo nad Warszawą porządnie zagrzmiało. Jak zaczęło o 20.00 to mruczy i błyska do tej pory. Zdjęcia robiłam tuż po 20.00 a zachód Słońca miał być dzisiaj o 20.47.

wtorek, 1 czerwca 2010

Dwa miliony iPadów

Akcje producenta iPada zyskały dzisiaj na giełdzie 3 proc. dzięki wczorajszej informacji o przekroczeniu bariery 2 milionów sprzedanych sztuk. Dla przypomnienia, sprzedaż iPada ruszyła 3 kwietnia. I to się nazywa sukces. Steve Jobs zasłużył sobie już dawno na tytuł współczesnego Midasa. Pamiętam mój pierwszy komputer Appla, różowy iMac. Istne cudo w porównaniu z topornymi Optimusami. A był to rok 1998. Miał piękną klawiaturę, też różową, takąż myszkę. Niezbędnym wyposażeniem iMaca był spinacz, służył do akcji reset. Potem był biały laptop, potem następny. Lubiłam na nich pracować. Dotykać zasilacza,myszki,kabli - były naprawdę piękne. A teraz piszę bloga na Lenovo i nie narzekam. Biały laptop leży w domowym muzeum komputerów, pomarańczowy iMac czeka na swoje miejsce. Będę miała co pokazywać dzieciom, jeśli takie pojawią się w mojej rodzinie i będą chciały słuchać opowieści o czasach kiedy po toner do drukarki laserowej jeździło się na drugi koniec Polski, bo tylko jeden sklep coś takiego sprzedawał.
Rozmazałam się we wspomnieniach a z kuchni pachnie truskawkami. Kupiłam dzisiaj pierwszy raz i duszę je, by w domu pachniało. Kiedyś piekłam ciasto, żeby moje dziecko poczuło zapach ciasta w domu. Niestety, kucharka ze mnie kiepska a zresztą nie wiem tego. Po prostu prace kuchenne nigdy mnie nie pociągały, miałam do gotowania stosunek teoretyczno-zawodowy i mnóstwo kucharskich książek. Moje ulubione danie - to był prasowy przebój końca komuny. Pamiętam wojewodę, człeka towarzyskiego i kochającego życie, który uwielbiał befsztyki, ale na ulubione danie do gazety wybrał...placki ziemniaczane. Obnoszenie się z bogactwem było źle widziane, ludzie jeździli syrenkami z silnikami mercedesa. Dziwne to były czasy. A mnie ostatnio przyszła do głowy dziwna konstatacja. Spacerowałam po pięknych w maju Łazienkach i zastanawiałam się, czy spacer po takim parku byłby dużo przyjemniejszy, gdybym była właścicielką parku? Niestety, tego nie sprawdzę.