wtorek, 29 marca 2011

Rekolekcje

Dzisiaj byłam na rekolekcjach w Katedrze. Ksiądz - paulin mówi do bólu prosto, na tzw. chłopski rozum, wzbudza tą łatwością i jednoznacznością sądów sprzeciw ale trafia do słuchających. Dlaczego młodzi, kochający się katolicy powinni wziąć ślub - bo są ochrzczeni - a małżeństwo to jest sakrament. To tak jak ja bym odprawiał mszę nie mając święceń kapłańskich - porównał. Małżeństwo to wspólna droga do Boga. Mąż powinien kochać swą żonę bardziej niż dzieci, podobnie żona. Bo miłość do dzieci jest naturalna, miłość do współmałżonka trzeba pielęgnować. Matka powinna uznać, że dla dorosłych dzieci najważniejsza jest żona czy mąż a nie rodzice, którym należy się szacunek, ale nie mogą ingerować w życie dorosłych dzieci. Mężczyzna powinien odpowiadać za rodzinę. Nie możemy bać się potomstwa. Czego potrzeba dzieciom - miłości rodziców a nie drogich zabawek, markowych ciuchów itd. Jak pielęgnować uczucie: rozmawiać, spierać się, wybaczać sobie nawzajem, ale jak raz się wybaczy, nie wypominać potem wybaczonej winy.
Jak się słucha tak niby banalnych stwierdzeń, można odzyskać pewien spokój ducha zniszczony całkowicie przez zrelatywizowany dzisiejszy świat.

niedziela, 27 marca 2011

Tusk spisał się karygodnie!? Raczej Meller, Kukiz itd.

Spisał się karygodnie - taką figurę stylistyczną umieścił w jednym z pytań instytut badawczy w sondażu o Smoleńsku. Na pytanie, o ocenę działań rządu Tuska w sprawie katastrofy smoleńskiej jeden z wariantów odpowiedzi do wyboru brzmiał tak "spisał się karygodnie, wykazując się złą wolą i złymi intencjami". Nie wiem na czyje zamówienie ten sondaż był przeprowadzany, ponieważ ankieter nie udzielił mi odpowiedzi na to pytanie, ale ileż słychać w tym sformułowaniu zacietrzewienia, które autorowi odbiera rozum językowy. Ale samo sformułowanie "spisać się karygodnie" ma szansę zrobić karierę. Wczoraj obejrzałam w internecie zapis spotkania premiera Tuska, z Marcinem Mellerem, Pawłem Kukizem, Zbigniewem Hołdysem i Tomaszem Lipińskim czyli z czterema zbuntowanymi przeciwko premierowi celebrytami. Poza Hołdysem, panowie używali w czasie spotkania dużej ilości wazeliny (swego czasu było bardzo modne określenie "wchodzić w d... bez wazeliny" oznaczające interesowne lizusostwo). Tusk na ich tle błyszczał niczym gwiazda poranna. Zastanawiam się czy cały ten bunt celebrytów nie był wymyślony i zrealizowany przez PR-owców Pana Premiera. Dziwnym trafem zbuntowani stawiali premierowi banalne zarzuty powtarzane przez co drugiego Polaka. Nie wiem czy to przypadek czy ustawka czy niedostatki wiedzy muzyków? Jeśli zaplanowana akcja to gratuluję, bardzo udana. A celebryci nawet nie musieli w niej świadomie uczestniczyć, mogli po prostu zostać zmanipulowani, mówiąc wprost - podpuszczeni. Liczba mnoga w tytule tego spotkania jest zupełnie nieuzasadniona (Drugie śniadanie mistrzów!), mistrzami panowie oponenci się nie okazali.

sobota, 26 marca 2011

Zamknęliśmy najlepszą polską firmę - Adam Małysz

Nigdy nie byłam kibicem skoków narciarskich, nigdy nie ulegałam małyszomanii, ale wczoraj wieczorem, kiedy zobaczyłam film o karierze Małysza zrobiło mi się autentycznie smutno. No bo trochę wiem, jak to jest kończyć pewien etap zawodowego życia z własnego wyboru. Ale smutek z powodu odejścia Małysza ma inny wymiar. W ostatnich dniach słyszałam Janusza Palikota bodajże, który ubolewał, że w Polsce nie mamy żadnej marki o międzynarodowym znaczeniu. Zaczęłam się zastanawiać i rzeczywiście, gdyby przyszło wymienić polską firmę na miarę fińskiej Noki, choć ostatnio podupadającej, nie wspominając takich marek jak Google, Microsoft itd, itp. to miałabym kłopot. A Małysz był taką marką rozpoznawalną na świecie. Dzisiaj uroczyście zamknęliśmy najlepszą polską firmę Adam Małysz.
PS. Gratuluję Piotrowi Kraśce, był dzisiaj świetny w komentowaniu zakopiańskiej fety. Może dlatego, że nie musiał ukrywać prawdziwych emocji.

wtorek, 22 marca 2011

Szymon Majewski czyli parodia PKO

Nie podoba mi się Szymon Majewski jako twarz mojego banku. Lubię tego prześmiewcę, lubię jego absurdalne poczucie humoru, ale zupełnie nie widzę go w roli celebryty, który ma zachęcać do korzystania z PKO BP. Bank to dla mnie instytucja, która ma wzbudzać moje zaufanie, dlatego z niego korzystam, chociaż w innych bankach mogłabym dostać lepsze warunki. Jeśli mój bank chce mieć twarz niepoważnego faceta to może jego funkcjonowanie też będzie niepoważne a tego sobie nie życzę. Może więc czas pomyśleć o innym banku. Gratuluję prezesowi pomysłu na reklamę i hojnej ręki za wątpliwą reklamę.

niedziela, 20 marca 2011

Będzie z tego grypa?

Chyba dopadło mnie jakieś wirusisko. Koło 18.00 poczułam niezwykłą jak dla mnie ochotę położenia się do łóżka i w gardle czuję lekkie drapanie i tak jakoś nic mnie nie obchodzi. A jeszcze wczoraj byłam pełna energii, nawet poszłam do kina na "Inside Job". Film grają tylko w "Feminie i to na małej sali - w efekcie zabrakło biletów, mnie przypadł ostatni jaki był w pierwszym rzędzie, co oczywiście skończyło się siedzeniem na schodach, ale warto było. Dystrybutor chyba nie docenił zainteresowania Polaków rynkami finansowymi, w każdym razie kilka osób po mnie odeszło od kasy bez biletów. A film warto obejrzeć, bo mówi o zmieniającym się świecie, np. nie wiedziałam, że w latach przed kryzysem 40 proc. amerykańskiego PKB wypracowały rynki finansowe. Równie ciekawa była konstatacja dotycząca twórców nowych instrumentów finansowych np. derywatów. Autorzy filmu stawiają tezę, że po zakończeniu zimnej wojny matematycy i inni wynalazcy skierowali swoje zainteresowanie w stronę rynków finansowych. Równie ciekawy jest wątek uczonych, którzy występują podpierając się autorytetem swoich najlepszych uczelni na świecie i wydaja opinie za które biorą od firm duże pieniądze. Od autorów filmu dostało się też firmom ratingowym, które wydawały opinie AAA dla papierów i firm, które stały na krawędzi przepaści. Najciekawsze jest to, że finansiści,którzy zgodzili się na udział w filmie w większości nie widzą nic złego w swoich praktykach. Na pytanie czy maklerzy powinni sprzedawać swoim klientom spółki , o których piszą do kolegów, że to gówno , słyszymy odpowiedź, że nie powinno się tego pisać w mailach.
Dla Amerykanów, którzy potracili domy, oszczędności, emerytury film mógł być nie lada przeżyciem, nam się to łatwiej ogląda, możemy tylko z większym spokojem przyjmować newsy o powiązaniach biznesu i polityki, u nas to naprawdę mały pryszcz w porównaniu z USA, pół gabinetu Obamy to ludzie z Wall Street. "Yes we can" pasuje do nich.

wtorek, 15 marca 2011

Słodki Wawel bez czekoladek marcepanowych

Może to przypadek, ale kiedy po tygodniu od zamieszczenia wpisu znowu weszłam do sklepu Wawela na Krakowskim Przedmieściu (pomimo, że zarzekałam się, że nieprędko to zrobię), nie było czekoladek marcepanowych. Inne owszem lubiane przez mojego syna Kasztanki i TikiTaki kupiłam a marcepanowe były tylko cukierki. Czyżby ktoś przeczytał wpis na blogu czy panienka zza lady zareagowała? Nie będę tego dociekać, bo i tak się pewnie prawdy nie dowiem, więc na poprawę nastroju przyjmę za prawdziwą interpretację, że w firmie monitorują w internecie hasło Słodki Wawel. Pożytek z tego taki, że Wawel nie stracił łakomej klientki a po marcepanowe czekoladki warto się tam udać wkrótce, na pewno będą świeże:)

poniedziałek, 7 marca 2011

Słodki Wawel lekceważy klienta?!

Weszłam dzisiaj wieczorem do firmowego sklepu Wawela w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu. Poprosiłam o czekoladki Kasztanki, TikTaki i Malagi, grzecznie pytając czy są świeże. Panienka za ladą fuknęła na to: Przecież to firmowy sklep. Równie grzecznie a wręcz nieśmiało zauważyłam, że niedawno kupiłam u nich niezbyt świeże czekoladki marcepanowe. Nie usłyszałam słowa przepraszam, czy "to niemożliwe", cokolwiek. Poirytowana młoda osoba obsłużyła mnie a w dowód zemsty rzuciła kiepską reklamówkę na ladę nie wkładając do niej, co zawsze robiły, kupionych przeze mnie słodyczy.
Coś mi się wydaje, że nieprędko zajdę do tego sklepu, zwłaszcza że będą z tego same pożytki: idzie wiosna i warto zadbać o linię a i portfel będzie pełniejszy.
Czasami irytuje mnie a czasami bawi zachowanie sprzedawców, którzy widząc skromnie ubraną osobę z góry zakładają, że taki osobnik nie da im zarobić.