niedziela, 23 marca 2014

Za czym kolejka ta stoi, za Gierymskim

Panie porządkowe przeżyły dzisiaj w Muzeum Narodowym w Warszawie sądny dzień. A przynajmniej tak wyglądały. Ale po kolei. W ramach wychodzenia z pojodowego zniechęcenia do bywania gdziekolwiek, postanowiłam pójść na wystawę malarstwa Aleksandra Gierymskiego, tego od "Pomarańczarki". Na Gierymskim się nie znam, jak i na malarstwie więc chciałam skorzystać z propozycji muzeum i zwiedzić wystawę oprowadzana przez kuratorkę wystawy, dodam właśnie otwartej. Za pięć dwunasta byłam pod Muzeum Narodowym. I tu niespodzianka, słyszę: "Proszę wracać, tam jest kolejka na dwie godziny stania". Nomen omen znajomy z Ostrołęki przyjechał na wystawę. Podziękowałam za ostrzeżenie, i do muzeum poszłam, w przeciwieństwie do znajomego.
Kolejka rzeczywiście była, jak by powiedzieli młodsi ode mnie zajebista. Wyraziłam głośno swój zachwyt z tego powodu i ustawiłam się w kolejce do kasy. Stanie było całkiem przyjemne, trzy panie w dojrzałym wieku i jeden pan też mocno dojrzały "zaadoptowali" mnie do rodziny licząc na tańszy tzw. rodzinny bilet. Trochę się wystraszyłam, że najem się wstydu przy kasie, ale szczęśliwie jedna z zapobiegliwych pań , sprawdziła, że rodzina oznacza rodziców i trójkę dzieci. Nie kwalifikowaliśmy się, ostatecznie ze względu na posturę, mogło paść na mnie, ale pomysł upadł w przedbiegach i toczyliśmy dalej malarskie dyskusje, bo "przedsiębiorcza rodzina" była mocno w tej dziedzinie wyedukowane i utytułowana naukowo. No więc stoimy w tej kolejce do kasy już 30 minut a tam pani kurator opowiada innym o Gierymskim. Wreszcie mamy upragnione niebieskie kartoniki, szybko na piętro a tam druga kolejka do wejścia na salę (i tę sfotografowałam, ale po wyjściu z wystawy). No to czekam sobie znowu w miłym towarzystwie, tym razem studentki historii sztuki oraz hebraistyki i też ciekawie się rozmawia. Wreszcie portier w liberii wpuszcza nas na salę a tu miły chłód i tłum. Szybki rzut oka na obrazy i pędzę do pani kurator, jeszcze parę ciekawostek usłyszałam, resztę dosłucham w czwartek na wykładzie. A wystawa, ciekawa. Obrazy jak obrazy nie zrobiły na mnie wrażenia. Ciekawsze były niektóre szkice do obrazów od samych obrazów, np.Widok na Sekwanę czy postać ojca z obrazu Trumna syna. To dobry pomysł by pokazać jak powstawał obraz poprzez pokazanie szkiców. Zresztą przypomina to wycinanie fragmentów zdjęć. Mnie bardziej podobały się rysunki malarza zamieszczane w ówczesnej prasie  (druga połowa XIX wieku). Wystawa potrwa do 10 sierpnia więc każdy może ją sobie obejrzeć, a jak ktoś bardzo lubi Gierymskiego to może pojechać do Krakowa na wystawę jego brata Maksymiliana - moja "przedsiębiorcza rodzina" wybiera się.

Apartamenty Marymont

Wędrując po Warszawie można zobaczyć wiele... na przykład reklamę apartamentów Marymont. Zajmuje kilkaset metrów płotu, tylko czy za płotem są apartamenty!?! Wyglądają dość oryginalnie:)