czwartek, 30 września 2010

Zawsze bałam się schodów ruchomych czyli strach ma wielkie oczy

Znajomi śmieją się ze mnie, widząc jak nad wyraz ostrożnie i ze strachem wchodzę na ruchome schody. A jeżdżę nimi co najmniej trzy razy dziennie. Zawsze boję się, że stopnie schodów "złapią" w swoje zęby moje spodnie czy np. obcas od buta. I do wczoraj sądziłam, że jest to zupełnie irracjonalny strach, dopóki nie przeczytałam na re.blipi.pl, że od miesiąca nie działa jeden ciąg ruchomych schodów na stacji Centrum. A przyczyną awarii jest fakt, że mechanizm wciągnął kalosz jednej z pasażerek. Rzeczywiście wczoraj widziałam, że schody nie jeżdżą w dół. No i jak widać strach nie zawsze ma wielkie oczy.

niedziela, 26 września 2010

ZOO i celebryci

Piękna wrześniowa pogoda pogoniła mnie dzisiaj do ZOO. Byłam tam "sto lat" temu. Dzisiaj przypomniałam sobie, że bodaj wiosną reklamowano nowe rekinarium w warszawskim ZOO. Postanowiłam obejrzeć. Oczywiście mocno się rozczarowałam, bo w nowoczesnym rekinarium pływa jeden mały rekin. Ciekawsza od rekina była szyba przez którą go oglądamy, ma 14 cm grubości. Przy okazji zobaczyłam jak hipopotamy jedzą obiad. Obrzydliwość. Z cynowego wiadra lądowały prosto do paszczy hipopotama kawałki melona, marchewki, jabłka. Karmiciel miał tego całe wiadro na dwie sztuki. Ciekawe, jak na takiej jarskiej diecie hipopotamy utrzymują swoją wagę:)
Znacznie ciekawsza od zwierząt dla mnie była zoologiczna publiczność. Mnóstwo małych dzieci, dużo kobiet w ciąży, budujący widok wobec ciągłego straszenia nas katastrofą demograficzną przez polityków.
W tle słyszę, że"Tusk nie może żyć bez Jarosława Kaczyńskiego jak bez tlenu. To poseł Arłukowicz w TVN24. "Jarosław Kaczyński zachowuje się tak w stosunku do prezydenta Komorowskiego jak zachowywał się w stosunku do Lecha Wałęsy".
Wracam jednak do ZOO. Otóż przybyło w nim nie tylko rekinarium, ale przede wszystkim tabliczek z nazwami sponsorów (np. szympansica Lucy, która gra na giełdzie jest sponsorowana przez "Puls Biznesu"). Ale jeszcze więcej stanęło wszelkiej maści budek z jedzeniem śmieciowym, wszyscy biegają z goframi i lodami. Król lew leniwie przyglądał się tym tłumom, nie mając zamiaru ruszyć się z ogrzewanej wrześniowym słońcem skały. Lew mógł też podziwiać stroje co najmniej dziwaczne jak na wycieczkę po ZOO: szpilki, pseudowizytowe sukienki i bluzki. Dużo obcisłych dżinsów bez względu na figurę, oj nie prezentujemy się dobrze. Jest też nowy obyczaj, tłusta młoda mama z równie tłustą córeczką fotografują się na tle żyraf. I co zrobią z tym zdjęciem? Oczywiście natychmiast wyślą na "Naszą Klasę". I to najlepszy przykład jak internet zmienia nasze obyczaje. Mamusia już nie musi chwalić się sąsiadkom i koleżankom wyprawą do stołecznego ZOO - wrzuci foto na NK. To tak na marginesie rozważań o wpływie Internetu na nasze życie, o którym miałam zamiar pisać po panelu "Dzieci w sieci".
Ale ad rem. W smrodzie nieświeżego oleju i zwierzęcych zapachów dotarłam do małp. Szympansica Lucy wesoło skakała po gałęziach, pewnie sporo zarobiła na ubiegłotygodniowych wzrostach na warszawskiej giełdzie:) Obok siedział goryl i gryzł suchą gałązkę. Była chyba niesmaczna, rzucił ją, otarł...no właśnie usta i w tym momencie poczułam się zażenowana. Doceniam walory edukacyjne ogrodów zoologicznych, ale podglądanie zwierząt dzisiaj wydało mi się niesprawiedliwe i niesmaczne.
Nigdy nie oglądałam Big Brothera, ale mogę wyobrazić sobie jak się czują celebryci, którzy żeby istnieć muszą żyć trochę jak zwierzęta w ZOO - ciągle na wybiegu. Różnica jest taka, że mają z tego spore pieniądze i bardzo tego chcą, czego o zwierzętach w ZOO powiedzieć nie można. I dlatego do ZOO nie będę chodziła, choć nie wiem po co czytam regularnie "Pudelka". A propos za wejście do ZOO trzeba zapłacić 16 zł za bilet normalny i 11 zł za ulgowy, jak przeliczyć to na rodzinę plus gofry, lody, napoje, balony itp. taka wyprawa kosztuje sporo.

niedziela, 19 września 2010

Cuda na kiju na Krakowskim Przedmieściu

Dzieci w sieci - tak miał tytuł panel dyskusyjny na Uniwersytecie Warszawskim, bardzo ciekawa dyskusja z udziałem prof. Czapińskiego o zmianach jakie niesie ze sobą internet w naszym życiu. Dużo było o wykluczonych z internetu. Po drodze na wykład miałam okazję widzieć pewnie wielu wykluczonych tylko nie wiem czy z sieci czy ze zdrowego rozsądku. Naprawdę już tylko jestem ciekawa, bez żadnych emocji, jak rząd i moja ulubiona Pani Prezydent poradzą sobie z "krzyżowcami".















czwartek, 16 września 2010

Awans krzyża czyli jesienne porządki przed Pałacem Prezydenckim

Dzisiaj o 8 rano krzyż spod Pałacu Prezydenckiego powędrował do Pałacu Prezydenckiego. Stanął w kaplicy prezydenckiej. Można powiedzieć awansował. Zupełnie innego zdania są "krzyżowcy". Najbardziej cieszą się dziennikarze, znowu jest samograj, stawili się tłumnie. Naliczyłam z 16 kamer skierowanych na pałac, gotowych do... strzału.
Stoicki spokój zachowują pracownicy firmy czyszczącej chodniki. Zupełnie obojętni na tłum myją płyty wodą pod silnym ciśnieniem... a że taka woda może być niebezpieczna przekonał się mój siostrzeniec. Myjąc kostkę na działce niechcący puścił wodę na nogę, w efekcie zrobił sobie niezłą dziurę w ciele.
A wracając do krzyża to ma przed sobą jeszcze trochę wędrówek. A jak już stanie w kościele św. Anny to pewnie szybko o nim wszyscy zapomną, zwłaszcza jak skończą się wyborcze kampanie. Wystarczy popatrzeć na samotny Krzyż Papieski na pl. Piłsudskiego.
Ale co się stanie z "krzyżowcami"? Oni stracą sens istnienia. Powinni się nimi zająć ludzie Kaczyńskiego, bo to oni poniekąd stworzyli im ten sens życia.

poniedziałek, 6 września 2010

TOKFM o moim pomyśle:)

Tadeusz Mosz w TOKFM-ie dzisiaj rano wpadł na pomysł, by turyści płacili za oglądanie krzyżowego zamieszania pod Pałacem Prezydenckim. W ten sposób zwróciłaby się część pieniędzy, ok. 1 mln zł, które miasto wydaje co miesiąc na zabezpieczenie Pałacu Prezydenckiego. Na ten sam pomysł wpadłam 15 sierpnia:)