niedziela, 30 maja 2010

Gwiazdy i... gwiazdy czyli pociąg do Hollywood



Wczoraj na czerwonym dywanie na zakończenie festiwalu filmowego w Gdyni pojawiły się gwiazdy polskiego kina. Zamiast komentarza dwa zdjęcia, Alicji Bachledy-Curuś i Katarzyny Figury. Obie mają pociąg do Hollywood:)
Ps. Zdjęcia skopiowałam z Onetu

środa, 26 maja 2010

Latarnie wyszły z wody, Komorowski na ...gajowego

Koniec powodzi w Warszawie, latarnie stoją już na brzegu. W sobotę chyba da się już pojeździć nad Wisłą rowerem. No i wyszło na to, że Komorowski miał rację: woda przychodzi i odchodzi. Tylko czasami coś nabroi. A propos widziałam wczoraj na yt film o wpadkach Komorowskiego. Jeszcze lepsze od filmu są komentarze, jeden z autorów uważa, że Komorowski nadaje się na gajowego.

poniedziałek, 24 maja 2010

Wirujące noski a światowa gospodarka

Po raz pierwszy w życiu widziałam wczoraj spadające z klonu tzw. noski. Fantastyczny widok, dziesiątki wirujących w powietrzu maleńkich jakby helikopterków. Nie byłam jedyna osobą, która w Parku Krasińskich gapiła się na te wirujące noski.
Kiedy nosek spada, nie jest już taki piękny, ot zwykły kawałek cienkiej roślinnej substancji.
Ile takich "nosków" trafia się nam w życiu? Niestety dużo. A już mnie szczególnie. Pewnie dlatego, że zawsze chciałam to mieć, czego akurat mieć nie mogłam a jak już miałam to szybko przestawało mnie to cieszyć. Jest to przypadłość wielu ludzi, która napędza światową gospodarkę.
Gorzej dla gospodarki kiedy taki człowiek uświadomi sobie, że niezależnie od tego czy coś kupi czy nie i tak nie będzie zadowolony dłużej niż godzinę. Niechęć do posiadania nowych rzeczy jest naprawdę możliwa i bardzo dobrze robi stanowi konta bankowego. Jest to nieco obłudne rozumowanie, bo satysfakcję można czerpać również z posiadania coraz bardziej zasobnego konta.

Wszyscy chcą mnie uszczęśliwić... przez telefon

Siedzę dzisiaj przed południem w domu, bo wzięłam się za mycie okien. Jedno, najmniejsze mam poza sobą. Niestety okna choć są nowe, myją się dość zawile, no i odkrywam przy okazji różne niedoskonałości, co mnie oczywiście stresuje. Zupełnie jak przy myciu samochodu, kiedy odkrywałam zadrapania lakieru. Okna są na gwarancji, ale nie bardzo wiem co jest normą przy drewnianych oknach a co usterką. Muszę wybrać się do punktu sprzedaży, ale ostatnio był tam remont.
A w tzw. międzyczasie odebrałam kilka telefonów z zaproszeniami na jakieś pokazy zdrowotnych produktów, wszystkie odbywają się w hotelach i to nie byle jakich.Postanowiłam, że pójdę dopiero, kiedy zrobią pokaz czegoś tam w Bristolu.
Giełda dzisiaj mocno niezdecydowana, sama nie wie co ma robić, zupełnie jak ja od kilku dni. Z tą różnicą, że mój kiepski nastrój nic nie kosztuje, a giełdy owszem.
Przed chwilą odebrałam kolejny telefon, tym razem mBank docenił mnie jako klienta i w nagrodę postanowił uszczęśliwić mnie kredytem gotówkowym albo kartą kredytową. Kiedy poinformowałam panią bankową, że bardziej jestem zainteresowana inwestowaniem niż lokowaniem, zostałam odesłana na stronę internetową banku. Nie usłyszałam żadnej propozycji inwestycyjnej, wiem oczywiście dlaczego, ale to nie zmienia faktu, że oszczędzanie przez banki na pracownikach nie podnosi renomy banków.

Każdy warszawiak niech wypije szklankę wody z Wisły, czyli sposób na powódź

Znajomy, człek o specyficznym poczuciu humoru, wpadł na pomysł walki z powodzią.
Wystarczy, żeby każdy kto przyszedł czy przyjechał pogapić się na wezbraną Wisłę, wypił z niej szklankę wody i mielibyśmy problem z głowy.
Dowcipu w angielskim stylu nie pojęła pewna dama i z wrodzonym kobietom praktycznym podejściem do życia, zauważyła że niewiele by to dało, bo woda szybko by wróciła do Wisły wskutek znacznego wzrostu wykorzystania domowych toalet po spożyciu wiślanej wody.

piątek, 21 maja 2010

Ukradła mi ścieżkę rowerową






Parę fotek ze spuchniętej Wisły.

czwartek, 20 maja 2010

Giełda w dół, Wisła w górę


Nad Wisłą wisi cały czas helikopter, zapowiadana na noc z piątku na sobotę kulminacyjna fala na Wiśle ma dotrzeć do Warszawy dzisiaj ok. 16.00. Wczoraj zrobiłam Wiśle zdjęcie, była tylko trochę szersza niż zazwyczaj. Dzisiaj po pracy pójdę zobaczyć jak dużo urosła.
Przy okazji zobaczyłam nową inwestycję, wszystko wskazuje na to że będziemy mieć piękny park fontann zamiast przypominającego bajoro stawu z rachityczną fontanną. Tak ma wyglądać, na razie jest dużo niebieskiego płotu. Ale będzie pięknie. A na giełdzie piękne spadki. Urzędnicy wzięli się za giełdę:)

środa, 19 maja 2010

Zabierz dziadkowi mikrofon

Jest nowe hasło wyborcze, nawiązuje do genialnego hasła z 2007 roku : "zabierz babci dowód", tym razem ma wygrać równie zwięzły postulat: "Zabierz dziadkowi mikrofon". Dowcipne, choć mało skuteczne, a prof. Bartoszewski jest dowcipnym staruszkiem. Kto go zaprasza, powinien się z tym liczyć.
A przy okazji, zastanawiam się dlaczego singiel nie może być prezydentem? Coś z tą tolerancją u nas jest nie tak.

wtorek, 18 maja 2010

Wały przeciwpowodziowe imienia Papieża

Wróciłam z Gdańska i od soboty mam taką pustkę w głowie, że mam wrażenie jakby wszystko działo się obok mnie. No i wreszcie dobrze śpię, po osiem godzin, jak nigdy dotąd. Nawet pisać mi się nie chce, choć byłoby o czym, bo widzę, że historia lubi się powtarzać i mamy znowu powódź i to przed wyborami. Ciekawe kto tym razem na niej popłynie, jak kiedyś Cimoszewicz, który skądinąd słusznie, wówczas jako premier, zauważył, że jak się mieszka na terenie zalewowym to trzeba się ubezpieczać. Bardzo my Polacy nie lubimy takiej racjonalnej prawdy mówionej przez polityków. Tak już mamy, że jak trzeba być bohaterem, jak coś zademonstrować to my pierwsi, ale jak trzeba racjonalnie pomyśleć - to już gorzej. Usłyszałam dzisiaj w TOK-u świetny pomysł, zamiast stawiać setki pomników Papieżowi, może warto uczcić Go nazywając jego imieniem wał przeciwpowodziowy. Świetny pomysł i pewnie spodobałby się Papieżowi bardziej niż te setki pomnikowych straszydeł. Pomysł tym bardziej godny uwagi, że grozi nam kolejna pomnikomania, pierwszy pomnik Lecha Kaczyńskiego już jest w Skórczu.
Na razie na fali pisania udało mi się spalić mięso na obiad, ale nie do końca na szczęście.

sobota, 1 maja 2010

Przypadkowy morderca czyli wiosenne porządki

Wybuch upału skłonił mnie do mycia balkonu. Praca to ciężka, bo poprzedni właściciel zabudował balkon nie biorąc pod uwagę, że okna trzeba myć. W ramach wymyślania kolejnych pomysłów racjonalizatorskich postanowiłam użyć 5-litrowego baniaka na wodę do spłukiwania zimowego brudu. Niestety nie dysponuję zbyt silnymi rękami. Kiedy wychyliłam się by polać zabudowę wodą z baniaka po zewnętrznej stronie, baniak z połową zawartości wysunął mi się z ręki i poleciał w dół. Z hukiem wylądował na trawniku. W tym momencie ruszyła moja wyobraźnia: co by się stało, gdyby bawiło się tam dziecko lub ktoś przechodził. Baniak z czterema litrami wody spadający z 5. piętra mógłby mocno kogoś poturbować, jeśli nie pozbawić życia. Trafiłabym przed sąd z zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci lub uszczerbku na zdrowiu. Do końca życia miałabym wyrzuty sumienia. Absurdalna sytuacja, ale jak widać możliwa. Warto o tym czasami pamiętać.