poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Klata kazał zatańczyć Marsz żałobny

Około północy, kiedy wracałam z "Trylogii" Jana Klaty z Teatru Polskiego, rocznica wciąż trwała. Przed Pałacem Prezydenckim nieliczna już grupa ludzi z krzyżami ciągle modliła się,religijny śpiew niósł się wśród odgłosów zbieranych przez służby porządkowe metalowych rusztowań podestów, przed pałacem i w kilku miejscach na chodniku płonęły tysiące zniczy.
W taki dzień nowego znaczenia nabrał fragment przedstawienia Teatru Starego, taniec w rytm Marsza Żałobnego. Klata robił to przedstawienie w 2009 roku, warszawiacy nie obejrzeli go w zeszłym roku, bo ubiegłoroczne Warszawskie Spotkania Teatralne zostały odwołane z powodu żałoby narodowej. W tym roku 4,5-godzinne dwa przedstawienia wypełniły salę Teatru Polskiego i niewiele osób nie dotrwało do końca. Fantastyczna Anna Dymna w roli Hajduczka i znakomity Pan Wołodyjowski, nie znam tego aktora, ale świetnie pasował do tej roli. Globisz też nie zawiódł. Byłam pełna podziwu dla aktorów, tyle godzin grać. Reżyser wprawdzie zadbał o nich:), podstawowym elementem scenografii były bowiem szpitalne łóżka ustawione w kaplicy z amboną i obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej. O damsko-męskich sprawach było najwięcej wątków z Sienkiewicza, z seksualnym podtekstem, trochę o polityce, polskiej naiwności, trochę o opilstwie, wbrew scenografii niewiele o wierze. No chyba, że tak potraktować wątek Azji Tuchajbejowicza, z niezbyt wyszukanym dowcipem, o pożytkach z przejścia na chrześcijaństwo, którym ma być możliwość picia wina. Bałam się nudy, ale reżyserowi udaje się utrzymać widza w ciekawości, co też jeszcze on wymyślił na temat Trylogii.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Rocznica czyli Polak potrafi:)




Przed Pałacem Prezydenckim stoją uzbrojeni po zęby, choć na miękko czyli gumowo, policjanci. Za nimi równo poukładane tulipany i znicze. Zwolennicy spontanicznego oddawania czci znaleźli sobie inne miejsce, wykorzystali wystawę fotografii przed kinem Kultura.

Rocznica cd.




sobota, 9 kwietnia 2011

Chciałabym zapalić znicz przed Pałacem Prezydenckima

Poddałam się jednak atmosferze wspomnień, ale własnych. Zajrzałam do wpisów z kwietnia zeszłego roku, obejrzałam kilka fragmentów filmu Ewy Ewart "W milczeniu" - robią wrażenie. Ale najbardziej zaskoczyła mnie własna myśl, że chciałabym jak przed rokiem zapalić znicz najpierw biskupowi Płoskiemu w katedrze polowej a potem przed Pałacem Prezydenckim!

piątek, 1 kwietnia 2011

Prima aprilis w Warszawie:)

1 kwietnia, wiosna wygania z domu. Na stołecznych ulicach pełno ludzi. Młodych roześmianych, przytulających się i całujących, i tych dojrzalszych też nie ukrywających uczuć. W ogródku kawiarnianym na Nowym Świecie dwie czulące się do siebie lesbijki skłaniają przechodzących do niezbyt wybrednych komentarzy. A parę ulic dalej w ten a nie inny weekend,rozpoczął się w Kinotece LGBT Film Festival, organizatorzy zachęcają do obejrzenia 10 filmów gejowskich.
Oj, zmieniła się Warszawa. Kultową Skarpę, w której oglądałam najlepsze światowe filmy zastąpiła rezydencja Foksal, brzydki budynek i bez wdzięku, choć mieszkania i lokale będą na pewno horrendalnie drogie. A propos, wyczytałam dzisiaj, że metr mieszkania przy Mokotowskiej 56 kosztuje 36 tys. zł, za całe mieszkanie, które jest duże trzeba zapłacić ponad 8 mln zł. Nie napisali czy to nowy budynek czy kamienica z mieszkaniem po jakimś towarzyszu:)
Foksal też odmieniona, nie ma CAF-u do którego biegałam po "szmaty", nie ma księgarni PIW-u, wszędzie za to są knajpy i to całkiem przyjemnie wyglądające i pełne ludzi. Taka nowa Warszawa wygląda bardziej europejsko. Choć trzeba oddać sprawiedliwość historii, że Foksal była zawsze ulicą knajpianą ze słynną Kameralną w wersji normalnej i dla ubogich. Do dziś pamiętam dwie kompletnie pijane panny prowadzone przez jakiegoś mężczyznę, które wytoczyły się dosłownie z Kameralnej a była 9.00 rano. Ja oczywiście szłam do CAF-u po codzienny serwis fotograficzny, czarno-biały i na papierze. A jak bardzo chcieliśmy mieć zdjęcie kolorowe to potrzebne były właśnie "szmaty". I że też to wszystko pamiętam.
Kiedy się już ponapawałam piątkową atmosferą rozpoczynającego się weekendu, popodziwiałam fajnie ubrane dziewczyny i całkiem przystojnych mężczyzn, jeśli to byli cudzoziemcy to chodzili stadami , po kilkunastu głośno rechoczących, zrobiło się późno i w sposób naturalny udałam się do domu, nie oczekując już żadnych wrażeń i rozmyślając nad kryzysem i drożyzną, której nie mogłam dostrzec dzisiaj na spacerze, no ale pewnie tak bawi się ta część warszawiaków, która zawyża statystyki zarobków. A, że ceny idą w górę to fakt, pół litra mojego chudego mleka kosztuje już 2 zł 10 gr, a jeszcze niedawno kosztowało 1 zł 80 gr.
Wracajmy na Krakowskie, walcząc z pokusą zakupienia kolejnych czekoladek Wawela, nie bardzo zwracałam uwagę na otoczenie Pałacu Prezydenckiego, bo też niedawno tedy szłam na spacer i nic się nie działo. A tu niespodzianka, religijne śpiewy z wielkiego głośnika, drewniany krzyż, drugi ułożony z płonących zniczy, transparent z żądaniem przywrócenia krzyża. A obok tańczący w rytm pieśni chłopak. Obawiam się, że ta pałacowa żałoba nie skończy się nigdy, i na nic się zdadzą apele kościelnych hierarchów o polskiej tradycji rocznej żałoby.
No więc koła historii toczą się, na Foksal jak pili i bawili się tak piją i bawią się, a przed Pałacem Prezydenckim, jak stali tak stoją, tylko dlaczego z krzyżem.