piątek, 28 lipca 2017

Pożytki ze sprzątania

Nic tak dobrze mi nie robi na rozum jak sensowny wysiłek fizyczny. Mam już umyte trzy okna, czyli wszystkie. I bardzo się ucieszyłam, że jak jeszcze niedawno zrobiłam to dokładnie, używając nawet patyczków do czyszczenia uszu do usuwania pyłu budowlanego z różnych zakamarków:) . A cieszę się, bo sądziłam, że już nie będę potrafiła jak kiedyś dbać o czystość mieszkania. Odkrywam coraz nowe pola do sprzątania i zmierzę się pewnie i z drzwiami, meblami itd. po niecałym roku należy się im umycie. A ja będę miała zajęcie. I będę poinformowana, przynajmniej w wydaniu TOKFM bo przy sprzątaniu dobrze się słucha radia:)

poniedziałek, 24 lipca 2017

Będzie się działo czyli weto Andrzeja Dudy

Jestem zaskoczona wetem prezydenta. Pozytywnie zaskoczona.
I bardzo ciekawa reakcji zarówno Nowogrodzkiej jak i opozycji i ulicy czyli tych którzy nie identyfikują się z partiami. Pytań jest wiele, czy to ustawiona gra PiS i wszystko zostało zaplanowane, czy prezydent Duda postanowił że skorzysta ze swoich kompetencji bo...jednorazowo czy będzie to robił częściej, wreszcie czy jest to początek budowania wokół prezydenta ośrodka decyzyjnego. Jak doniósł niedawno jeden z tabloidów, częstymi gośćmi pałacu prezydenckiego bywają panowie Gowin i Morawiecki junior. Można wymyślić różne  scenariusze i zrobią to mądrzejsi ode mnie komentatorzy. Ja po pracy zobaczę co się dzieje na ulicach zwłaszcza przed pałacem. Ponieważ lubię marzyć więc mam nadzieję że prezydent zawetował ustawy bo są złe a nie dlatego że suweren zaprotestował.
17.30 Krakowskie Przedmieście.


niedziela, 23 lipca 2017

Niedzielne popołudnie






Kiedy nad Chopinem zaczęły zbierać się chmury, wyszłam z koncertu i zresztą słusznie bo ulewa była potężna. Po drodze zajrzałam pod Sejm. Co zobaczyłam, sfotografowałam i nawet udało mi się zaimportować zdjęcia na bloga. Okazało się to niezwykle proste, ale trzeba było dojść do tego jak to robić.
Sejm nadal jest odgrodzony metalowymi barierkami. A na chodniku pozostała parafina po świeczkach. Wygląda to okropnie, mnie zrobiło się niedobrze.
Naprzeciwko Sejmu powstaje pole namiotowe, wygląda podobnie jak to zlikwidowane przed wizytą Trumpa na placu Krasińskich. Niestety, nie wiem jak teraz wygląda otoczenie Sądu Najwyższego, bo burza zawróciła mnie z tej wyprawy a szkoda, bo byłam ciekawa czy moja radość z przywrócenia porządku na placu nie była przedwczesna. Kompletnie mokra wróciłam do domu i zajrzałam do Dziennika Gazety Prawnej, który zamieścił specjalny dodatek o reformie wymiaru sprawiedliwości z komentarzami. Trudna i nudna lektura, ale wyłania się z niej nieco mniej przerażająca wizja naszej przyszłości.

czwartek, 20 lipca 2017

Dlaczego nie potrafię się przejąć reformą sądownictwa

Dzieją się bardzo ważne sprawy w polskim parlamencie. Wczoraj w nocy przez kilkanaście minut słuchałam relacji z posiedzenia komisji sprawiedliwości i kompletnie nie wiem o co chodziło. Nie wróży to nic dobrego, kiedy ustawy dotyczące sądownictwa procedowane są na "targowisku". Nie jestem w stanie przejąć się tą reformą sądownictwa. Zastanawiałam się dlaczego? I wiem, bo mam ciekawsze wydarzenia, moje prywatne, rodzinne. Dużo bardziej interesuje mnie oglądanie na Instagramie relacji z podróży poślubnej bliskiej mi młodej pary i inne ważne informacje rodzinne. Jeszcze 10 lat temu nie uwierzyłabym, że to jest możliwe, człowiek się jak widać zmienia i z wiekiem, i z osobistą sytuacją.
Ale może taki brak osobistego zaangażowania może być pożyteczny,  pozwala spojrzeć z boku. Wiem, że stanie z boku nie jest ok, bo potem będziemy narzekać. Ale...
Kilka miesięcy temu byłam na spotkaniu w którym brała udział prezes Sądu Najwyższego  i pamiętam, że niezbyt mi się spodobało, że jest tak zaangażowana w antypisowskiej retoryce. Od szefowej Sądu Najwyższego oczekiwałabym bardziej wyważonych sądów i neutralności. Spotkanie miało charakter publiczny, nie byliśmy u cioci na imieninach. Nie uważam, że powinna zmieniać poglądy, ale powinna złożyć rezygnację z prezesury. Nie podoba mi się kiedy ustawy przyjmuje się pod ludzi, tak było z naszą konstytucją, którą pisano pod prezydenta Kwaśniewskiego. Kręgi solidarnościowe robiły wiele by zmarginalizować jego rolę.  Tylko jak zmienił się prezydent to okazało się, że to najwyższa funkcja w państwie, tylko, że sprawujący nią niewiele może pomimo, że jest "nasz". Prawo stanowione dla załatwienia doraźnych interesów zawsze odbije się wcześniej czy później czkawką.
Nie chcę sobie psuć dobrego nastroju i nawet myśleć o możliwościach wykorzystania sędziów do politycznej walki lub co gorsza do prywatnych porachunków. Choć nie oznacza to, że dotychczas wymiar sprawiedliwości nie brał udziału w różnych rozgrywkach politycznych. Przed ponad 10 laty sporo o tym wiedziałam i nawet pisałam, choć wtedy nie na blogu.

środa, 12 lipca 2017

Dobra zmiana w służbie zdrowia czyli 18 miesięcy w kolejce do endokrynologa

Dwa razy upewniłam się czy dobrze rozumiem, co mówi do mnie rejestratorka w przychodni. Nie pomyliła się, zapisałam się na wizytę do endokrynologa na 8 stycznia 2019 roku, to nie żart naprawdę! Ponieważ od kilku lat leczę się u endokrynologa, nie jestem nowym pacjentem tego lekarza. Bardzo życzliwa pani w rejestracji wyjaśniła mi, że zmniejszono liczbę godzin endokrynologowi i stąd ta absurdalnie długa kolejka.
Płacę od lat jak większość Polaków sporo pieniędzy na składki zdrowotne i jestem absolutnie przekonana, że sporo z nich trafia w przysłowiowe błoto. Widzę w wielu sprawach pozytywne skutki rządów PiS, ale to nie dotyczy chyba jeszcze służby zdrowia. Choć na szczęście nie mam tu wielkich doświadczeń. I nie mam ochoty ich nabywać:)

poniedziałek, 10 lipca 2017

Wielkie pranie na Krakowskim Przedmieściu

No to długo się nabyłam dumna z Polski! Dzisiaj mocno znudzona  pracą, poszłam na Zamek Królewski po bilety na piątkowy koncert w ramach festiwalu Ogrody Muzyczne. Wsiadłam w 116 pod uniwersytetem, autobus skręcił w lewo przed Bristolem, co mi przypomniało że dzisiaj miesięcznica smoleńska. Znam te uliczki na pamięć więc się nie zirytowałam specjalnie, choć burza wisiała w powietrzu. Ale to co zobaczyłam, kiedy wyszłam na Krakowskie Przedmieście, warte było nawet przemoknięcia. Od Pałacu Prezydenckiego do archikatedry ustawiono bariery metalowe, nie zapory z prętów, ale  szare, metalowe - przypomniało mi to długą cynkową balię, którą pamiętam z dzieciństwa, brakuje tylko tary do prania:). Miałam jeszcze skojarzenie z "zieloną milą" ale to już chyba przesada. Żeby kolorystyka nazbyt nie przygnębiała, ustawiono w środki i na zewnątrz tej balii policjantów w bardzo ładnych granatowych letnich mundurach, bo wszak ciepło dzisiaj było okrutnie. A wody do prania też nie zabraknie, bo solidnie popadało.
Nie wiem co się wydarzy na Placu Zamkowym za chwilę, ale w tym czasie z Zamku wyjdzie kilkaset starszych pań i panów, bo tacy chodzą przede wszystkim na Muzyczne Ogrody, ponieważ ok. 20.30 skończy się koncert chóru z Estonii.
A nastroje po obu stronach demonstrantów były raczej bojowe, widziałam taczkę dla Bolka i dużo ludzi z białymi różami i emblematem "Parasolek". Oj, będzie się działo, tylko nie rozumiem po co? A ponieważ mam zboczenie ekonomiczne, to proszę o informację ile za to każdy z nas zapłaci?
Okazało  się, że prania nie będzie, demonstranci wycofali się na ulicę Senatorską, a Jarosław Kaczyński zareagował natychmiast i... podziękował im za przyczynienie się do niezwykłej frekwencji na obchodach miesięcznicy, wspomniał nawet, że było więcej księży niż zazwyczaj. Znaczy spokój, przynajmniej spokojnie starsze panie wrócą z koncertu do domu.A pranie mamy państwowej kieszeni.
A za pointę tego dziwnego wieczoru niech posłuży bajka Ignacego Krasickiego.


Z wieczora
Chłopcy wkoło biegały
I na żaby czuwały:
Skoro która wypływała, kamieniem w łeb dostawała
Jedna z nich, śmielszej natury,
Wystawiwszy łeb do góry,
Rzekła: «Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie!
Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie».

niedziela, 9 lipca 2017

Tata Trump

"Ojciec Trump" - pod takim tytułem tekst Karoliny Lewestam, (doktor filozofii i etyk, wykłada na UW) zamieścił "Dziennik Gazeta Prawna" 30 czerwca. Pani doktor pisze, że "niemal każda wizyta prezydenta USA w Polsce była dla nas emocjonalnym ekwiwalentem uczuć, jakie wiążą się zwykle z przybyciem długo niewidzianego rodzica. Już przybycie Nixona w 1972 roku było dla Polski dalekim tchnieniem nieokreślonej możliwości emancypacji (...). Tekst jest interesujący i analizuje kilka kolejnych wizyt prezydentów i rysuje możliwe scenariusze wizyty Trumpa.
Trump okazał się ojcem  chwalącym. Ale też ojcem, który zna swoje dzieci a przynajmniej postarał się by stworzyć takie wrażenie. Nic więc nie pomoże zaklinanie rzeczywistości przez antyrządowe czy jak kto woli związane z byłymi elitami rządowymi, media. Wizyta była udana, jest sukcesem polskiej dyplomacji i tylko nam się z tego cieszyć. Nie udało się uniknąć niepotrzebnego incydentu z byłym prezydentem Wałęsą i to wielka szkoda, zwłaszcza że Lech Wałęsa trafił do szpitala.
Natomiast zarzuty o zwożeniu "prymitywnej, chamskiej tłuszczy" (cytat z TOKFM chyba Tomasz Wołek to powiedział  w piątkowej audycji Jacka Żakowskiego) świadczą tylko o tym, że starsi panowie niczego się nie nauczyli na wyborczej lekcji zarówno w Polsce jak i Ameryce.
Polska dyplomacja zobowiązała się zorganizować wizytę prezydenta Stanów Zjednoczonych na określonych warunkach. I zrobiła to bardzo sprawnie. Jak poinformowała mnie dość ekspansywna sąsiadka w tłumie, przyjechała autokarem wynajętym przez ich posła. Widziałam takie autokary na ulicy, nawet z nazwiskami posłów. No i co w tym złego, w świecie gdzie wszystko jest reżyserowane do najdrobniejszych szczegółów. Mistrzowie eventów to tacy, którzy potrafią wyreżyserować spontaniczność i przypadkowość. Cenię doświadczenie komentatorów i liczne zastrzeżenia jakie mają do rządzącej ekipy, ale to nie usprawiedliwia zacietrzewienia, bo wtedy przestaje się być komentatorem. A wizyta prezydenta Trumpa pokazała, że  rząd PiS jest poważnym partnerem i takie przesłanie poszło w świat i mnie to cieszy. Lubię jak się dobrze mówi o Polsce. Ale o tegorocznych wyborach Donalda Tuska nie zapominam, bo wtedy nie byłam zachwycona rządem PiS.

Prezydent Donald Trump oczyścił plac Krasińskich

Wybrałam się 6 lipca na plac Karasińskich by posłuchać na żywo prezydenta Donalda Trumpa. Warto było. Ale o tym już wiele powiedziano, więc ja jak zwykle napiszę o rzeczach drobnych acz zabawnych. Ponieważ Trump spóźnił się nieco, dziennikarze łowili opinie. Zadawali niezwykle ciekawe pytania:) głównie o to czy plac Krasińskich to dobre miejsce na spotkanie? Mnie zadano jeszcze jedno: czy prezydent coś załatwi? Dziennikarka wyraźnie się zmieszała, kiedy powtórzyłam jej pytanie: "załatwi?" Właściwie to nawet potem doszłam do wniosku, że to co mnie się wydało niestosowne w kontekście wizyty prezydenta USA, jest normą w nowoczesnym dyplomatycznym języku. A Trump naprawdę coś załatwił. Po roku z placu przed Sądem Najwyższym i Biblioteką Narodową zniknęły namioty i skończyło się koczowanie dość dziwnego towarzystwa. Miasteczko namiotowe stanęło na placu Krasińskich w proteście przeciw karze więzienia dla Zygmunta Miernika, skazanego na 10 miesięcy więzienia za to, że w 2013 roku rzucił tortem w sędzię decydującą w sprawie zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka. Przez rok nie dało się uporać miastu z bajzlem przed sądami, wystarczył ważny gość i po problemie?!  Po wizycie teren ogrodzono i wywieszono informację o pracach renowacyjnych trawników. Nie trzeba być zbyt bystrym obserwatorem by zauważyć, że taki "cyrk" przed sądami mógł się podobać naszej władzy. No więc świetnie, że Donald Trump wybrał sobie plac Krasińskich na miejsce spotkania z warszawiakami, a ściślej z Polakami. Bardzo lubię ten plac i naprawdę doznawałam przykrości patrząc jak tłumy zagranicznych turystów zamiast  podziwiać piękną architekturę fotografowali cyrkowy wóz i obskurne namioty.