wtorek, 29 grudnia 2015

Bilans 2015. Najciekawsze zdjęcie

Andrzej Duda częstuje warszawiaków kawą  przed drugą turą wyborów. Stoi na tzw. patelni  otoczony szczelnie dziennikarzami. Jest 7.45 idę do pracy. Bez większego namysłu a może z przekory podchodzę do faceta wyglądającego na ochroniarza kandydata i oświadczam mu , że chcę zrobić zdjęcie kandydatowi Dudzie. I zatkało mnie, kiedy zamiast uwagi w znanym mi stylu, "ale wie pani teraz media rozmawiają z kandydatem", mężczyzna zwrócił się do dziennikarzy: "proszę zrobić miejsce, pani chce zrobić zdjęcie". Towarzystwo potulnie się rozstąpiło, kandydat zatrzymał się na chwilę, bo mój smartfon jak zwykle zrobił mi dowcip. I uwieczniłam kandydata. Kiedy w powyborczy poniedziałek już jako prezydent-elekt znowu rozdawał na patelni kawę i autografy, dziennikarzy nie było. No bo po co rozdawać kawę po wyborach!?Po pierwszym spotkaniu z Dudą nie miałam wątpliwości, że zmiana wisi w powietrzu. No i jaśniejsze dla mnie stały się przyczyny popularności Dudy. W bezpośrednim spotkaniu robi dobre wrażenie, fajny facet można powiedzieć. Czy będzie równie fajnym prezydentem?

piątek, 25 grudnia 2015

Wigilijne Polaków rozmowy

Jak przystało na polską rodzinę, po modlitwie, dzieleniu się opłatkiem, spożywaniu potraw, wymianie informacji prywatnych, śpiewaniu kolęd przy herbacie i piernikach przyszedł czas na politykę.
Pierwsza deklaracja do weryfikacji za rok: czy jest lepiej czy jest gorzej: szwagier i jego syn - będzie źle; siostra, mój syn z narzeczoną i ja dajemy szansę PiS-owi.
Rozmowa zaczęła się od pytania o demonstracje KOD-u na których byłam. Kiedy potwierdziłam fakt, że byłam wszyscy zaczęli zgłaszać swoje uwagi. Dowiedziałam się więc, że zakazano używa dronów by nie można było pokazać jak wiele osób przyszło, wyłączono zasięg by nie można było relacjonować przez komórki demonstracji, wysyłać zdjęć albo zapraszać znajomych by dołączyli. Bardzo trudno było mi się przebić z faktami, czyjeś opinie były istotniejsze od prawdy: bo mms wysłałam do koleżanki spod Sejmu, bo drona nie widziałam, ale był kamerzysta na kilkunastometrowym wysięgniku a wszyscy nieustannie rozmawiali przez komórki. Nie wiem może kiedy odeszłam już z miejsca demonstracji wyłączono zasięg, może miało to związek z alarmem bombowym, ale nie zmienia to faktu, że mniej sensacyjne informacje i nie pasujące do namalowanego w naszej wyobraźni obrazka staramy się usuwać ze świadomości. Doskonale rozumiem, że niewiele osób ma ochotę i możliwość bezpośredniego uczestnictwa w wydarzeniach, natomiast warto poświęcić choć raz czas i zweryfikować to co się widzi na własne oczy i słyszy na własne uszy z tym co widzimy i słyszymy za pośrednictwem sprawozdających osób czyli zwanych kiedyś dziennikarzami.

Głupie pytania

Czy można zadać głupsze pytanie niż to udało się nam w przedświąteczną środę, pewnie można. Ucierając sernik z prawdziwego sera od Ziembickiego, rzuciłam siostrze hasło: może byśmy poszli na pasterkę skoro takie ciepłe noce mamy tej zimy. Siostra myśl podjęła i twórczo rozwinęła: jak pójdziemy do kościoła na górce to znając proboszcza wrócimy nad ranem, to może pójdziemy do garnizonu? Trzeba tylko sprawdzić o której się tam pasterka odprawia! To może zajrzę na stronę, chyba mają? Siostra potwierdza i nagle obie wybuchamy śmiechem. Dotarło do nas to co jest absolutnie oczywiste: pasterka jest zawsze o północy!!!!
Jest to klasyczny przykład jak łatwo stworzyć sobie nieistniejący problem, próbować szukać odpowiedzi które się doskonale zna.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Potrzebujemy mądrej administracji

Kiedy nasze media i portale ekscytują się pomyłką w głosowaniu przerwy w pracy jakiejś sejmowej komisji, krzykiem Lisa na demonstracji KOD i tym która piosenkarka nie chciała wystąpić dla prezydenta Dudy itd. itp. uciekam na stronę  http://project-syndicate.pl  Naprawdę warto tam zaglądać.
Właśnie przeczytałam artykuł "Jaki będzie świat jutra" Kemala Dervisa, byłego ministra finansów Turcji i szefa Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP). Obecnie jest wiceprezesem Brookings Institution. Pozwolę sobie przytoczyć fragment diagnozy, ale naprawdę zachęcam do całości tekstu.
Główną przyczyną wielu tych (obecnych - przyp. mig52) problemów może być bezprecedensowe tempo zmian – podsycanych globalizacją i innowacjami technologicznymi – które prowadzi do przetasowań zbyt szybkich i szerokich, by dało się nimi zarządzać. Na przykład technologia komunikacyjna, choć czyni cuda, rozszerzając dostęp do finansów w Afryce, pozwala też terrorystom skutecznie szyfrować wiadomości. A globalny kryzys finansowy dobitnie udowodnił, że regulatorzy ledwo nadążają za innowacjami na rynku finansowym.
Potencjał ludzkiego rozwoju wciąż wydaje się potężny, bo światu nie brakuje ani zasobów, ani technologicznych innowacji. Technologia daje nadzieję na opracowanie leków ratujących życie, poprawę wydajności produkcji czy stworzenie zbilansowanych systemów energetycznych. Ale ludzi zaczynają się bać, co widać w powrocie polityki tożsamościowej i wykluczeniu ekonomicznym oraz społecznym. W efekcie wzrost wydajności spowalnia i choć kapitał wydaje się tani, a zyski ogromne, inwestycje nadal kuleją.
Kluczem do zarządzania tymi przetasowaniami i łagodzenia obaw ludzi jest administracja. Zweig (autor porównuje doświadczenie Zweiga z naszymi doświadczeniami. W autobiografii „Świat wczorajszy” Stefan Zweig opisał podobnie drastyczną zmianę. Urodzony w 1881 r. w Wiedniu Zweig dorastał w optymistycznym, cywilizowanym i tolerancyjnym środowisku. Ale od 1914 r. obserwował Europę pogrążającą się w I wojnie światowej, opanowaną zrywami rewolucyjnymi, pogrążoną w Wielkim Kryzysie, był świadkiem narodzin stalinizmu, barbarzyństwa nazizmu i wybuch II wojny światowej. Przybity Zweig w 1942 r. popełnił samobójstwo na wygnaniu). Zwieg patrzył przed wiekiem, jak świat rozpada się nie dlatego, że ludzka wiedza przestała się rozszerzać, ale z powodu powszechnych błędów politycznych i administracyjnych. U progu roku 2016, musimy skupić się na przystosowaniu administracji we wszelkich jej wymiarach ekonomicznych i politycznych do potrzeb XXI wieku, tak by nasze zasoby i wiedza owocowały ogólnym postępem, a nie gwałtownymi konfliktami.

niedziela, 20 grudnia 2015

Stawiam na synów

Byłam na drugiej warszawskiej demonstracji KOD, tzn. obejrzałam ludzi i poszłam sobie więc o "niby" bombie dowiedziałam się z Onetu. Potem żałowałam trochę, że mnie przy tym nie było. Nie słyszałam też szeroko komentowanych wystąpień Tomasza Lisa. Poczytałam trochę komentarzy i mój komentarz jest nadal optymistyczny, mam nadzieję że te demonstracje pozwolą wyłonić w Polsce nowe twarze polityków. Co do samego KOD , to chyba nie ma nowatorskich pomysłów i raczej czerpie z pomysłów PiS, np. tworzenie klubów. Mateusz Kijowski udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej" w którym jawi się raczej jako niespokojny duch niż skuteczny organizator. Ja pokładam nadzieję w dorosłych synach, którzy pod Sejm szli z ojcami i matkami a czasami też ze swoimi dziećmi. I na tym kończę oglądanie KODu. Czas nastroić się świątecznie. Badacze twierdzą, że święta to bardzo stresujące wydarzenie. Coś w tym jest.I dla pamięci parę typów demonstrantów. 
Oldboy, słuchawki od iPhona w uszach, komórka przy uchu, modne dżinsy i zamszowe buty.

Drugi typ, po 30. modnie zarośnięty, obowiązkowe słuchawki w uszach.
Barwne rodziny i eleganckie mamy
I naprawdę było dużo ludzi, byli pogodni, raczej w piknikowych nastrojach, nie czułam złych emocji. Robiono sobie pamiątkowe zdjęcia.

Tym bardziej ze zdziwieniem czytam relacje i komentarze, bo jakbym była na innej demonstracji. A może hasło: "Cała Polska dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję" - potraktowałam zbyt poważnie. A propos hasło nie najlepsze, łatwe się pomylić i krzyknąć: Całą Polska z nas się śmieje....
Zaśmiejemy sami z siebie, jeśli zdrowy demokratyczny odruch zostanie przykryty przez twarze aktualnie "odstawione" od władzy a jest takie niebezpieczeństwo. 

piątek, 18 grudnia 2015

Zima w Ogrodzie Krasińskich:)


A tak się robi zimę.
Ale ładnie to wyglądało, zwłaszcza że mróz nie szczypał w policzki a trawa się zieleniła

Za to lubię miejsce, gdzie mieszkam. Człowiek idzie po wodę i trafia na takie widowisko. Dla porządku dodam, że kręcono reklamę Wedla z kosmitą Wargorrem.
Pięknie, tylko że nieprawdziwie.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Polityka wkracza na "Pudelka"

Polityka się rozszalała w Polsce i dotarła nawet do "Pudelka". Główny news to Dawid Wildstein do Lisa: "Jesteś NAJBARDZIEJ ŻENUJĄCĄ postacią polskiego dziennikarstwa.
Dawid Wildstein do Lisa: "Jesteś NAJBARDZIEJ ŻENUJĄCĄ postacią polskiego dziennikarstwa!"  
A dalej mamy wyznanie Jerzego Stuhra: "Nie idę w politykę, bo wiem, że mam tę broń. Jak ja bym się tak dobrze zakręcił, to mógłbym zostać prezydentem". Są też komentarze dziennikarzy i polityków po weekendowych marszach. A członkowie Lombardu protestują przeciwko... śpiewaniu "Przeżyj to sam" na marszu w Poznaniu! Itd. itp. No i komentarze też się upolityczniły. Na szczęście jest Kim , która sprzedaje ciążowe ubrania od projektantów mody i jej polska podróbka Wiktoria Grycan, która chwali się paczką studolarówek na świąteczne zakupy:). No i co ja będę czytać "na dobranoc".

Czy Kempa będzie kozłem ofiarnym!?

Wczoraj przyszedł mi do głowy taki scenariusz. Kaczyński a może i pani premier Szydło mają pretekst do pozbycia się Beaty Kempy. Wszak to odszczepieniec, jedna z wyrzuconych z PiS i działająca w Solidarnej Polsce. Znalazła się na stanowisku szefowej Kancelarii Premiera w ramach koalicyjnych uzgodnień Zjednoczonej Prawicy. Nie sądzę, by Jarosław Kaczyński zapomniał tę nielojalność. A okazja znakomita bo Beata Kempa chlapie językiem jak by plotkowała z sąsiadkami.

niedziela, 13 grudnia 2015

My stanowimy co jest legalne!!! Kaczyński zmienił trasę

Plac Trzech Krzyży po godz. 13.00
Było bardzo dużo flag, jak zwykle, były też jak zwykle transparenty o niezbyt wyszukanych hasłach i formach. Takiego transparentu doczekał się też tym razem Tomasz Lis, ale nie widziałam go na żywo więc nie mam zdjęcia. Na moje oko ludzi było mniej niż na wczorajszej demonstracji, ale to moje oko. Wokół tej liczby będzie pewnie toczył się spór. Wczoraj podawano, że ratusz ocenił liczbę uczestników demonstracji KOD na 50 tys. dzisiaj policja podała dane o 17-20 tys. osób. Natomiast marsz pisowski obliczono na 15-30 tys. osób. Jednak tych osób na wczorajszej demonstracji było wystarczająco dużo by Jarosław Kaczyński postanowił, że marsz Wolności i Solidarności zmieni trasę i przejdzie również al. Szucha, gdzie przemówienie przed Trybunałem Konstytucyjnym wygłosi prezes. Mnie od razu ta decyzja skojarzyła się z pomysłami byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego po przegranej pierwszej turze wyborów. Tylko nie rozumiem po co to Jarosławowi Kaczyńskiemu? Czyżbym myliła się w ocenie prezesa PiS, czy też cynicznie uznał, że jego "twardy" elektorat potrzebuje wyjaśnienia tego co wczoraj zobaczyli. A to specyficzny elektorat, ciągle krzyczy "precz z komuną" i chyba lubi być zagrzewany do walki i do tej walki zagrzewał ich prezes: "dziś sensem tej walki jest odrzucenie odmowy, przyznanie nam praw. Wygraliśmy wybory, ale mówią że nie mamy prawa zmieniać kraju" - wyjaśniał.
Zanim prezes wyszedł na mównicę Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" przemówił i naprawdę zrobiły na mnie wrażenie jego słowa: My stanowimy co jest legalne.
Odechciało mi się słuchać dalszych wystąpień i w ogóle oglądania demonstracji. Poczułam w sobie złe emocje i strach. Nie chcę rozwijać pomysłów na interpretację słów naczelnego, który chce chyba być Michnikiem IV RP, a jego gazeta, "Gazetą Wyborczą", pod którą modli się dzisiaj krucjata różańcowa o "nawrócenie środowisk dziennikarskich" i "zaprzestanie kłamstw i nienawiści w mediach". A zapowiadano zmianę, po trzykroć zmiana mówiła w expose premier Szydło. Zmiana jest, zmasowana, ale na razie tylko na urzędniczych i prezesowskich stołkach. A to najłatwiejsza zmiana.
Wezmę się za kolejną książkę, przynajmniej przyczynię się do poprawy czytelnictwa w Polsce. Ostatnio zachwycił mnie "Szczygieł" Donny Tartt, a książek przez ostatnie trzy lata przeczytałam 250, plus jeszcze kilka kupionych i pożyczonych.

sobota, 12 grudnia 2015

Jak polubić "mieć mniej"

Poszłam jak zwykle obejrzeć a nie uczestniczyć w demonstracji. Naoglądałam się ich przez ostatnie lata sporo i właściwie niewiele się różnią, na wszystkich są wwuzuele, flagi, banery  i skandowane mniej lub bardziej udane hasła, zresztą zawsze w podobnej poetyce. Ta dzisiejsza była pierwszą organizowaną przez nową polską opozycję. Z punktu widzenia organizatorów uważam, że mogą ją uznać za udaną. Pomimo psiej pogody zjawiło się naprawdę dużo ludzi. Nie wiem ile, to będą liczyć komentatorzy, dla mnie po prostu  bardzo dużo. To dobrze, bo demonstracje są najważniejsze z tego powodu, że pozwalają policzyć się zwolennikom jakiejś sprawy. Kiedyś Polacy policzyli się stojąc na mszach  odprawianych przez Jana Pawła II, potem policzyli się w "Solidarności", potem liczyli się na demonstracjach górnicy, pielęgniarki koczując pod Kancelarią Premiera Jarosława Kaczyńskiego itd. W ostatnich  latach liczyli się na demonstracjach zwolennicy PiS-u, przez ostatnie 5 lat robili to co miesiąc. Teraz czas przyszedł dla innych na liczenie.
Dostrzegam w tym dużą szansę dla Polski.
Często w czasie demonstracji słyszałam komentarze: oszołomy, idioci. Wzruszanie ramion i pytanie: o co im chodzi, przecież jest ok. Okazało się, że nie wszystkim jest ok. Jest więc duża szansa na szerszą  i ciekawszą  refleksję nad Polską niż ta którą serwował nam i serwuje establishment polityczny. Wielu z nas zadawało sobie pytanie  ku czemu Polska zmierza i nie dawano nam odpowiedzi. A ponieważ mnie nie było źle a mogę nawet powiedzieć, że całkiem dobrze to specjalnie nie burzyłam się przeciwko polityce ciepłej wody i "dojutrkowsku". Pierwszy sygnał poważny to była sprawa OFE, dotknęła mnie w sposób nie bezpośredni ale pośredni poprzez silny zawał, jeśli nie agonię GPW. Kolejna to likwidacja umów o dzieło, dostałam po kieszeni. Najpierw się zbuntowałam, ale doszłam do wniosku, że trzeba się wykazać jakąś solidarnością pokoleniową. Inni w mojej pracy nie byli tak empatyczni. Dzięki nim pracodawca był zmuszony podnieść nam płace, wyrównując zmniejszenie zarobków. Teraz tempo zmian wszelkich jest tak zawrotne, że nie mam już ochoty śledzić dokładnie o co chodzi, wiem że prawdopodobnie mogę się spodziewać obniżenia realnego dochodu, na razie liczę potencjalne straty na giełdzie. Jak już nazwałam tę ewentualność to może łatwiej się z nią pogodzę. Ale ja jestem stara, a czy pogodzą się z nową sytuacją ludzie młodzi i w sile wieku? Mój syn ostatnio przekonywał mnie, że zwiększenie nawet niewielkie dochodów dużej liczby ludzi napędzi gospodarkę w znacznie większym stopniu niż zwiększanie dochodów ludzi bogatych. I pewnie ma rację. Wicepremier Morawiecki chce właśnie postawić na małych i średnich przedsiębiorców. Jak to się wszystko uda? Wiem, że nikt nie lubi mieć mniej niż miał, ale wiem też że da się zaakceptować taką sytuację, pod warunkiem, że znajdzie się dla niej wytłumaczenie. Jeśli nie mam czegoś, co bardzo chciałam mieć, ale mam za to coś co jest dla mnie bardzo ważne to gotowa jestem zrezygnować z tego.
Co może być taką motywacją dla społeczeństwa?  Bezpieczeństwo kraju, rozwój dla przyszłych pokoleń...
No ale to wymaga polityka, który pokaże nam jasno ten cel. Awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego spełniła jedną pozytywną rolę, wyprowadziła na ulice ludzi wygodnie żyjących dotychczas i uświadomiła, że nic nie jest nam dane na zawsze.
A propos awantury o Trybunał, to już dawno ją sobie odpuściłam , ale w czasie rekolekcji prowadzący je ojciec Marek, paulin z Długiej, zadał pytanie retoryczne: dlaczego jest Statua Wolności a nie ma Statuy Odpowiedzialności? Jest jeszcze jedno pytanie: dlaczego Jarosławowi Kaczyńskiemu tak zależy na Trybunale? Jeśli tylko chce udowodnić, że  racja jest po jego stronie a to PO złamało prawo to niech się kłócą. Przy okazji tych kłótni politycy przekonują nas, choć pewnie nieświadomie, że prawo to jest prawo a rację mamy my! Natomiast jeśli Kaczyński tak walczy o TK bo ma plan przeprowadzenia reform w kraju o których dotychczas nic nie wiemy?

Wyrwać k(K)empę z korzeniami

"Wyrwać Kempę z korzeniami" - skandował niezbyt eleganckie hasło tłum przed Pałacem Prezydenckim. Potem "Andrzej Duda to obłuda", "Jeśli masz pokaż twarz" itd. Właściwie to zastanawiam się jak by zareagowali demonstrujący, gdyby prezydent Duda pojawił się na demonstracji?
 Ale przedtem była aleja Szucha i napływający tłum z nalepkami KOD, zagłuszany wwuzelami przez grupę narodowców. Policja rozdzieliła ich kordonem. Tata tłumaczył synowi: "Nie tu synu ci są źli , tam są dobrzy" i skierował się na prawo do ludzi z nalepkami KOD, z flagami Polski i Unii Europejskiej. I te flagi głównie odróżniały demonstrujący tłum od podobnych tłumów, które oglądałam dotychczas w czasie demonstracji
Tramwaje dojeżdżające  na Plac Unii pękały w szwach.
Nalepki KOD fantazyjnie umieszczone bywały niczym broszki.
A tu  jeszcze jedna pomysłowa elegantka. Bo ten tłum był trochę inny. Na twarzach nie było widać zaciętości, raczej zdziwienie, może trochę rozbawienia lub niedowierzania, że teraz to my będziemy demonstrować. "Nauczymy się" - skomentował jakiś mężczyzna uwagi swojej partnerki, która dostrzegła widać jakieś niedociągnięcia.

A tu już organizatorzy po marszu.Mateusz Kijowski był inicjatorem założenia  grupy KOD na Facebooku.