wtorek, 11 października 2011

Wszystko po staremu czyli samowola Pekao

No i po wyborach... a właściwie jakby ich nie było, bo wszystko ma być przez trzy miesiące jak było, do końca prezydencji. Nie mam pojęcia dlaczego, ale Tusk pewnie wie co czyni, bo Polacy go chcą. Bardzo nawet. Niech więc czyni.
A mnie się przytrafiła przygoda bankowa. Otóż od 2007 roku jestem posiadaczką jednostek uczestnictwa (tak to się fachowo nazywa) funduszu obligacji dolarowych w domu maklerskim Pekao SA. Przetrwałam z nimi kryzys 2008 roku, ze stoickim spokojem obserwowałam jak moje pieniądze topnieją, potem przyszły wzrosty. Mówiło się o bańce na obligacjach amerykańskich, ale cena jednostek ciągle rosłą więc ze spokojem czekałam ze sprzedażą funduszu. Latem cena była naprawdę dość wysoka, ale ja nie miałam głowy do zajmowania się moimi finansami. W sierpniu zaczęło spadać, więc we wrześniu poważnie zaczęłam się zastanawiać nad sprzedażą. Byłam nawet w CDM Pekao by zasięgnąć rady, poradzono mi sprzedaż funduszu, ale ja postanowiłam, że jednak poczekam, bo też nie bardzo wiedziałam w co zainwestować wycofane z funduszu pieniądze. W poniedziałek 10 października jak co dzień weszłam na stronę CDM Pekao by sprawdzić wycenę, a tu nie ma mojego funduszu, pomyślałam że może maja jakiś problem techniczny, kiedy we wtorek też nie znalazłam wyceny zaniepokoiłam się i zadzwoniłam do CDM. I tu niezbyt uprzejma panna (lub mężatka:) poinformowała mnie , ze mój fundusz został zlikwidowany a moje pieniądze zostały zainwestowane w podobny fundusz obligacji dolarowych Plus. Doznałam lekkiego szoku. Nie chodzi o to, ze straciłam pieniądze, z tego co panna mówiła przeliczono wartość jednostek i jest ok. Ale jakim prawem do diabła bank wykonuje taką operację nie pytając o zgodę klientów. Panna owa pouczyła mnie, ze zamieścili odpowiednią informację w parkiecie i na swojej stronie. Kłopot polega na tym, że ja nie mam obowiązku czytać Parkietu ani śledzić strony internetowej banku, ale bank ma moim zdaniem obowiązek poinformowania mnie, że chce coś zrobić z moimi pieniędzmi. Wyraziłam wielkie niezadowolenie, choć domyślam się, jaki był mechanizm tej operacji, ale mniejsza o to, skandal pozostaje skandalem i mam zamiar dać temu wyraz.

niedziela, 9 października 2011

W Senacie będzie teatr?

Po raz pierwszy od ponad ćwierć wieku mogłam pozwolić sobie na kompletny brak zainteresowania wyborami parlamentarnymi. Zresztą żaden kandydat nie zakłócał mojej przedwyborczej ciszy, zero ulotek, zero zaproszeń na spotkania. A telewizji nie oglądam, więc jako ta biała tabliczka poszłam do urny. I po raz pierwszy w życiu obywatelskim odeszłam nie głosując, bo listy kompletnie mnie zaskoczyły. Przywykłam głosować na ludzi, których znałam osobiście. Teraz mogę wybrać wśród celebrytów, np. do Senatu kandydują w moim okręgu: znana za PRL-u reżyserka kabaretowa, muzyk oraz sympatyczna babcia-aktorka. Jest czwarty kandydat, prawnik. Nie lepiej na partyjnych listach, śpiewają, tańczą, skaczą o tyczce. No więc mam twardy orzech do zgryzienia, bo wybory, ku zaskoczeniu niektórych znajomych, traktuję poważnie, podobnie jak państwo w którym żyję. Pójdę za chwilę po raz drugi do lokalu wyborczego, z synem i może razem coś wymyślimy. Ale co?
Zastanawiam się czyja to wina, o ile w ogóle można mówić o winie, moja czy jednak kampanii wyborczej, która nie skłoniła mnie do zajrzenia na listy wyborcze wcześniej?

czwartek, 6 października 2011

Moje pamiątki po Steve Jobsie



A w domu u rodziców stoi mój pomarańczowy iMac,zwany odkurzaczem, z którym łączy się jedno z najdramatyczniejszych wydarzeń w moim życiu.
Kilka tygodni temu napisałam, komentując odejście Jobsa z Appla, że są ludzie niezastąpieni... Kim był dla mnie Jobs, człowiekiem, który pozwolił mi w dość zapyziałym środowisku pracy dotykać na co dzień rzeczy pięknej. Dotykałam białej klawiatury iBooka, disajnerskiego zasilacza, wtyczek. Dał ludziom możliwość kontaktu z pięknymi rzeczami przy codziennej pracy. Dla mnie było to ważne.
Odszedł, dzisiaj mijają dwa miesiące od śmierci mojej mamy, też zmarła na raka. Dla nich śmierć to wybawienie od cierpienia.