niedziela, 8 stycznia 2017

Powidoki - Linda mnie zachwycił

W zeszłym roku kibicowałam w oscarowych zmaganiach aktorowi grającemu radzieckiego szpiega w filmie "Most szpiegów". Zachwyciła mnie powściągliwość wykorzystanych w tej roli środków wyrazu. Kiedy patrzyłam na Bogusława Lindę w "Powidokach" pojawiło się  skojarzenie z Markiem Rylance. Linda zaskoczył mnie niesamowicie. Moim zdaniem to jego najlepsza rola. Władysław Strzemiński Lindy, ożywia się tylko wtedy, kiedy mówi do studentów o swojej teorii widzenia, o powidokach. I kiedy mówi do ministra Sokorskiego (ówczesny minister kultury) o swoim rozumieniu sztuki. A poza tym jest kompletnie zdystansowany do świata i wszelkich przeciwności jakie stają przed nim. Warto zobaczyć takiego Lindę, choć przyznam że dawno nie widziałam go w żadnej produkcji i może ma równie dobre role. Bałam się iść na ten film ze względu na Lindę, więc tym milsze zaskoczenie.
Sam film, ostatnie dzieło Andrzeja Wajdy, nie zbiera najlepszych recenzji, choć jest kandydatem Polski do Oscara. Uważam, że bardzo słusznie, bo to ważny film dla zrozumienia postaw Polaków. "Powidoki" bez pierwotnego zamiaru reżysera nabierają dzisiaj dodatkowego znaczenia wobec zmian politycznych jakie obserwujemy zarówno w Polsce jak i na świecie. Łatwo dzisiaj powiedzieć, bronić swoich przekonań i nie układać się z nową władzą. Los Strzemińskiego nie pozostawia wątpliwości, że udało się to jednostkom, wybitnym i niezależnym umysłowo, ale za cenę zniszczenia życia własnego i bliskich. Nie wiem na ile decyzja o nakręceniu tego  filmu  wynikała z faktu, że Wajda, który musiał układać się z władzą, inaczej by nie nakręcił swoich filmów,  podziwiał za to Strzemińskiego a może pod koniec życia  nawet zazdrościł.
Drugi wątek tego filmu to obserwowanie jak sprawnie działa ówczesny aparat urzędniczo-milicyjny - nie było komputerów, baz danych itd. a za Władysławem Strzemińskim wędrował wyrok zniszczenia go, dosięgając nawet w sklepie z farbami. Znacznie łatwiej być oportunistą i większość z nas nimi jest i była na co dzień.
Bardzo polecam ten film szczególnie młodszym osobom, również po to by zobaczyli kawałek życia w początkach PRL-u. Bardzo dobrze fotografowaną Łódź i mieszkanie jednego z najsławniejszych polskich artystów. PS. Nie jest to film biograficzny. Opowiada o ostatnich latach życia artysty. Jego życie pojawia się w tle. I nie widać tu świetlanej postaci. Sztuka raczej nie sprzyja życiu rodzinnemu. Zwłaszcza kiedy w związku jest dwoje artystów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz