niedziela, 8 listopada 2015

Blikle czyli tradycja kontra nowoczesność z Bondem w tle

Gdybym sama nie zrobiła tego zdjęcia w życiu bym nie uwierzyła, że to witryna kultowej cukierni Bliklego na Nowym Świecie. W środku nie lepiej, nowoczesny koszmar, który widziałam w centrach handlowych, gdzie Blikle ma swoje sklepy. Trochę byłam zdziwiona, że marka rezygnuje ze swojego największego atutu czyli tradycji i pewnej ekskluzywności. Cukiernie pod znakiem Bliklego pojawiły się na Dworcu Centralnym i w paru innych miejscach niewiele mających wspólnego z ekskluzywnością. Biznes is biznes. Ale żeby wystawić takie przemysłowe torty na wystawie to już przesada. Teraz można się spodziewać remontu kawiarni i będziemy mieli kolejną kawiarnio-piekarnię na Nowym Świecie. Tak to wygląda na zewnątrz, bo do środka nie wchodzę od trzech lat, gdyż wyroby Bliklego to wspomnienie a i stare ciasteczko można kupić co mi się zdarzyło nie raz.
Niedawno 76-letni Andrzej Blikle,zamieścił na swoim Facebooku dramatyczne oświadczenie. Prosi w nim, aby nie kierować już do niego żadnej korespondencji oraz głosów w sprawach firmy, ponieważ ,,czuję się w obowiązku poinformować Państwa, że od grudnia 2010 r. nie zarządzam już moją rodzinną firmą, a od grudnia 2012 roku rodzina Blikle nie ma żadnego wpływu na dokonujące się w firmie przekształcenia.”
A miał takie piękne zasady: – Wytwórczość nie polega na kupowaniu tanio i sprzedawaniu drogo. Jest to proces kupowania materiałów za godziwą cenę, a następnie przetwarzania tych materiałów, przy możliwie najniższych kosztach, na produkty oferowane konsumentowi. Hazard, spekulacja i cwaniactwo prowadzą jedynie do unicestwienia takich działań – twierdził prof. Andrzej Blikle. Ale firma przestała generować zyski. Została sprzedana m.in. funduszowi inwestycyjnemu. Ma więc nowych zarządzających, oni mają swoje pomysły i rezultaty tych pomysłów właśnie podziwiam na witrynie cukierni do której stało się cały dzień w kolejce żeby kupić makowce na święta albo pączki w Tłusty Czwartek. Ale to było w latach 70-tych i warto było stać. Dzisiaj nie ma po co, bo zepsuto wygląd cukierni, ale przede wszystkim zepsuto smak ciastek i pączków. Wygląda na to, że po kolejnej polskiej znanej marce zostanie tylko szyld.
Będę więc wspominać pączki od Bliklego tak jak wspominam mieszankę wedlowską ze słynnymi Pierotami i Bajecznymi, ale tymi prawdziwymi.
Widać mój świat odchodzi a i ciężkie torty z maślanymi kremami opuszczają nasze stoły na rzecz farbowanych mas lukrowych. Ale one jeszcze wrócą! Nie na darmo obejrzałam w piątek najnowszego Bonda. A to pochwała tradycyjnego szpiegowania, z którym nie wygrały najnowocześniejsze techniki a C ("młody wilczek") skończył marnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz