niedziela, 21 lutego 2016

Forsycja poszła pod nóż czyli koniec syfu z malarią na Kapucyńskiej

Przez wiele lat w tym miejscu rosła  forsycja a mówiąc ściślej wiele forsycji tworzących wspaniałą kępę wiosną żółtych kwiatów a potem soczystej zieleni. Forsycja byłą ozdobą skarpy przy trasie W-Z i niestety wątpliwą ozdobą dla przechodzących obok niej ludzi. A byli to najczęściej turyści, zmierzający na Stare Miasto.
Lubię rośliny, żal mi każdego wycinanego drzewa. Ale tym razem ucieszyłam się z gołej skarpy. Forsycja rośnie szybko więc wkrótce znowu pojawi się pewnie dorodna zielona kępa. Ale może w tzw. międzyczasie jej bywalcy zniechęcą się. Bo owa piękna forsycja, poza tym, że cieszyła oko, pełniła trzy funkcje: śmietniska, szaletu i czasami burdelu. Kilka razy robiłam zdjęcia tego śmietniska z zamiarem wysłania do Urzędu Miasta, ale jakoś nigdy ich nie wysłałam. Ucieszyłam się więc widząc, że nie tylko mnie to śmietnisko przeszkadzało. Bo też wstyd naprawdę pokazywać turystom taką stolicę. Chociaż nigdy nie zapomnę jak dawno temu byłam w Paryżu. Zachwycona miastem, odłączyłam się na chwilę od wycieczki i znalazłam się na jakiejś bocznej uliczce obok Centrum Pompidou a tu przysłowiowy syf i malaria. Nie ma więc co przesadzać, ale  tych krzakach naprawdę był syf i zawsze zachodziłam w głowę jak to możliwe, że urzędnicy Ministerstwa Zdrowia tego nie widzą, a może nie wyglądają przez okna:) bo to nigdy nie wiadomo co człowiek zobaczy!
A swoją drogą to smutne, że nadal nie potrafimy szanować wspólnej przestrzeni, ciągle śmiecimy, załatwiamy się byle gdzie i uczymy tego od małego dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz