czwartek, 8 października 2015

Kasa i klasa, czyli prezydenci Wałęsa i Komorowski u Cinkciarza i ksiądz Charamsa w mediach

Gdyby ks. Krzysztof Charamsa chciał opublikować swoje wyznanie o orientacji homoseksualnej w postaci reklam w prasie i Internecie - musiałby wydać na to 4 mln zł - podaje portal Press.pl. Tyle wynosi ekwiwalent reklamowy tekstów dziennikarskich o nim. Przebił nawet firmę Cinkciarz.pl - zatrudniając byłych prezydentów RP, wygenerowała ona materiały warte o 2,2 mln zł mniej. Jak policzył Instytut Monitorowania Mediów, od 2 do 7 października na temat ks. Charamsy ukazało się w mediach blisko 200 artykułów. Gdyby każdą z tych publikacji potraktować jako reklamę, wartość kampanii, którą zorganizował sobie ks. Charamsa, wyniosłaby 3,8 mln zł . Wywiad z ks. Charamsą zamieściły poniedziałkowe wydania "Wprost" i "Newsweek Polska" (obie na okładce, miały jak twierdzą zapewnienie od ks. Charamsy, o absolutnej wyłączności materiałów) lecz już niektóre sobotnie wydania gazet lokalnych i regionalnych  pisały o jego sprawie. Poniedziałkowa "Angora" też miała go na okładce. W weekend rozmowę z księdzem pokazano w TVN, a jego obszerny list z wyznaniem orientacji homoseksualnej i oskarżeniami wobec Kościoła katolickiego wydrukowała "Gazeta Wyborcza". Na YouTube pojawiło się wideo z manifestem Charamsy. W monitorowanym przez IMM czasie najwięcej publikacji ukazało się w serwisie RodzinaKatolicka.pl oraz w internetowym i drukowanym wydaniu "Super Expressu"; o sprawie często informowały również "GW" i "Fakt". Dla porównania: ekwiwalent reklamowy materiałów dziennikarskich na temat głośnej kampanii firmy Cinkciarz.pl z udziałem Lecha Wałęsy i Bronisława Komorowskiego, które ukazały się w prasie i Internecie w dniach 5-7 października, wyniósł 1,6 mln zł. Wszystko to podaję za (http://www.press.pl)
Fajne  wyliczenie. Ja widzę dodatkową korzyść z tej akcji PR-owskiej byłego watykańskiego urzędnika. W jednym z wywiadów powiedział, że nie wie co będzie teraz robił - pewnie znajdzie się ktoś kto zechce wykorzystać jego umiejętności:). Zagrał na nosie redaktorom Lisowi i Wróblewskiemu, przypuszczam że będą długo mu pamiętać jak dali się podejść jak małe naiwne dzieci. Ale ma to tę dobrą stronę, przynajmniej dla mnie, że nie będzie kreowany na bohatera narodowego frontu LGBT. Dziennikarze nie lubią jak się z nich zakpi, zresztą chyba nikt tego nie lubi.
Nie widziałam reklam Cinkciarza.pl, ale to zabawnie oglądać polskich prezydentów, choć już byłych, reklamujących   firmę o takiej nazwie. No cóż, takich wybraliśmy sobie prezydentów. Widocznie źle wybraliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz