poniedziałek, 17 września 2012

Jak piękne jest burzenie czyli może zafunduję sobie iPhone

Szłam dzisiaj z pracy do optyka po okulary ulicą Jana Pawła II. Tym razem moje zamiłowanie do podziwiania prac maszyn wszelakich zostało zaskoczone, bo podziwiałam nie budowanie a niszczenie. Bardzo wysokie ramię dźwigu zakończone żelazną łapą rozrywało hotel Mercury, tzn. były hotel. Łapa robiła to precyzyjnie, rozbijając beton i wyłuskując metalową konstrukcję jednocześnie polewając cienkim strumieniem wody by zmniejszyć ilość kurzu. Ludzie robili zdjęcia, ja niestety nie miałam aparatu. Oj, nie wiem czy nie zdecyduję się wreszcie z tego właśnie powodu na zakup jakiegoś smartfona, bo często widzę kapitalne sytuacje a nie mam jak ich uwiecznić. O noszeniu aparatu nie ma mowy, bo mój kręgosłup buntuje się.
A propos dźwigów to przez weekend bardzo wysoki dźwig wyciągał chętnych do spożycia posiłku wszelakiego na wysokości 50 metrów.  Stało to urządzenie przed Pałacem Prymasowskim i od kilkudziesięciu do kilkuset złotych wystarczyło by wziąć udział w podniebnej uczcie. Chętnych nie brakowało, bo organizatorzy ustawili się na trasie widzów polskiej formuły I czyli Verva Street Racing.
I kto by pomyślał, że dźwigi mogą dostarczać człowiekowi rozrywki, i to nie tylko miłośnikom adrenaliny ale i miłośnikom maszyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz