środa, 2 lutego 2011

„WikiLeaks – Sezam czy puszka Pandory?” - miałam napisać o wykładzie, ale właściwie po co??? skoro można obejrzeć wykład tutaj: http://problematyka.blip.tv/file/4650993/

Dr Aleksander Tarkowski zanim wygłosił wykład z miną mocno zdystansowaną wysłuchał prezentacji własnej osoby przez, chyba, prof. Węgleńskiego, byłego rektora UW.
Wykład o WikiLeaks był punktem wyjścia do dyskusji.
Część niezbyt pełnej sali Audytorium Maximum, reprezentowała utopijną dążność ludzkości do niczym nie skrępowanej swobody, zaś część twierdziła, że gdybyśmy do restauracji wchodzili przez kuchnię, nigdy nie zamówilibyśmy nic w tym lokalu, a gdybyśmy posłuchali co nasi bliscy mówią przed przyjściem do nas, to każde imieniny spędzalibyśmy w samotności! I że od zawsze istniał podział na widownię, scenę i kulisy!
Chyba jedna z najciekawszych była konstatacja wykładowcy o tym, że WikiLeaks, głosząc bardzo szczytne hasła jawności i równości w dostępie do informacji, sama jest bardzo tajemniczą strukturą. Właściwie nie wiadomo kto jest właścicielem? Kto ją prowadzi? Ilu ludzi pracuje przy selekcji i redakcji tekstów Według jakich kryteriów następuje selekcja dostępności materiałów? Kto ją finansuje. I druga konstatacja o tym, ze WL sięgnęła po pomoc mediów profesjonalnych i dopiero wówczas zyskała prawdziwy rozgłos. Pierwotne założenie o stworzeniu wokół WL społeczności na wzór Wikipedii, nie powiodło się, pewnie dlatego, że niewiele jest osób, którym chce się spędzać długie godziny na wertowaniu dokumentów, wolą żeby zrobili to za nich inni i podali im gotowego newsa. Nie pamiętam kiedy ale czytałam kiedyś w Forum tekst o Facebooku i roli byłej pracownicy Google, która jako świetny fachowiec i profesjonalista w branży stoi za sukcesem Facebooka w obszarze zarządzania. Coś w tym jest pewnie, że sukces odnoszą połączenie geniuszu z profesjonalizmem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz