środa, 1 maja 2013

Smutni ludzie w lesie czyli mój 1 MAJA

Plany miałam na 1 Maja, czyli Święto Pracy, ambitne by jak to miałam w zwyczaju uczcić to święto pracą dla domu. Wybór frontu robót padł na okna. Skończyło się na ambitnych planach. 200 stron "Księżniczki z lodu"  Camilli Lackberg wydało mi się dużo bardziej atrakcyjnym zajęciem. Po 13.00 książka była przeczytana. Za oknem niebo się przetarało. Pojechałam do lasu kabackiego, a tam rojno jak no właśnie, już nie jak na Marszałkowskiej, bo to wymierająca ulica, rojno jak na Krakowskim Przedmieściu. Mnóstwo rowerzystów, biegaczy, a na polanie kilkaset osób grillujących. Ptaki śpiewają, drzewa się zielenią, ciepło. No więc czego się czepiam? No właśnie w takich sprzyjających warunkach biegają, jeżdżą, spacerują ponurzy ludzie, jakby ktoś ich zmuszał do wędrówek po leśnych duktach. Nikt się nie uśmiecha, nie śmieje, twarze spięte. Nie byłam w stanie dostrzec w nich radości. Przypomniała mi się opowieść z wczorajszych, ostatnich już zajęć o baumanowskim widzeniu współczesnego świata, o studencie pierwszego roku, który narzeka na brak czasu. Czasu brakuje mu na hobby, którego to hobby w ogóle nie ma. Tak wyglądali ludzie w lesie na Kabatach - wypada biegać, wypada jeździć na rowerze, wypada spacerować - ale czy sprawia im to przyjemność - nie sądzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz