środa, 18 maja 2011

Obłuda premiera Tuska czyli transfer Arłukowicza

Nie miałam czasu, by napisać o wydarzeniu politycznym, które mnie ostatnio naprawdę poruszyło. A było to wydarzenie zeszłego tygodnia nr 1,czyli transfer Arłukowicza z klubu parlamentarnego SLD do PO. Samo wydarzenie trzyma się w polskiej normie, czyli tak naprawdę jest to z punktu widzenia istotnych spraw dla świata, Europy i Polski po prostu bzdet. Skąd więc moje poruszenie? Ano stąd, że w tym samym czasie premier wyrażał niezadowolenie, że prezydent Komorowski nie podpisał ustawy o zwolnieniach 10 proc. urzędników czyli 28 tys. osób (oszczędność 1 mld zł rocznie) i odesłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. A co premier zrobił w tym samym czasie, utworzył nowe stanowisko w Kancelarii Premiera dla Bartosza Arłukowicza. Ten niby minister ma się zajmować osobami wykluczonymi, za pensję może nie powalającą na kolana, bo jedyne 10 tys. złotych. I właśnie ta jawna obłuda premiera zirytowała mnie. I jakoś w mediach nikt nie podnosił tego aspektu transferu. Może jestem naiwna, ale zgłębiałam ostatnio techniki manipulacji politycznej więc nie kierowała mną naiwność, ale nieustanna wiara, że nie wszyscy politycy na hasło: dobro Polski, pytają a kto to taki?
Zamiast puenty obrazek z wczorajszego popołudnia: przed wejściem do metra na Placu Bankowym stoi młody, bardzo schludnie ubrany mężczyzna w wyprasowanej koszuli (a to nieczęsty widok, pomijając białe kołnierzyki w garniturach) trzyma w ręku kilkanaście bukietów pachnących konwalii, które usiłuje sprzedać. Wyraźnie nie wie jak się to robi, z jakiegoś powodu znalazł się w tej roli na ulicy, która do niego nie pasuje. Wykluczony? Z życia dostatnich ludzi. Nie śmiałam podejść i spytać, choć nie zdziwiłabym się gdyby okazało się , że potrzebuje pieniędzy dla małych dzieci, które czekają na niego w schludnym ale nękanym niedostatkiem domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz