niedziela, 27 listopada 2016

Snowden na ekranie

Obejrzałam dzisiaj "Snowdena". Nie nudziłam się, film jak to zwykle bywa u Olivera Stone'a poprawny warsztatowo i z tzw. przesłaniem moralno-patriotycznym. Może to źle, ale potraktowałam ten film trochę dokumentalnie i uporządkowałam swoją wiedzę na temat Snowdena.
Snowden w filmie to geniusz komputerowy, który jest rozchwytywany przez tajemniczych pracodawców. Wybacza mu się więcej niż innym. On sam, na oko fajtłapa, okazuje się nie tylko genialnym autorem programów komputerowych ale i sprytnym szpiegiem. Można  z tej historii wyciągnąć taki wniosek, że działanie dla dobra ludzkości nie sprzyja spokojnemu i dostatniemu życiu.
Ale też można się zadumać nad tym co ujawnił Snowden. Czy to na pewno źle, że te dane o nas są zbierane? Jestem zapaloną czytelniczką kryminałów i w wielu z nich, oczywiście tych nowszych, mamy opisy wykorzystywania danych z różnych urządzeń elektronicznych do odkrywania przestępstw, a czasami ratowania ludzi. Oczywiście działa to i w drugą stronę. Nie da się powstrzymać tych praktyk żadnymi ustawami. Bo ta inwigilacja  ma nie tylko wymiar państwowy. No cóż, zasługą Snowdena jest to, że wielu z nas zyskało wiedzę o tym. I nic więcej. A inwigilacja towarzyszy ludzkości od zawsze, teraz za przyczyną nowych technologii przybrała niewyobrażalne jeszcze kilka lat temu rozmiary. Kiedyś też podsłuchiwano rozmowy telefoniczne a w każdej instytucji istniały tzw. gumowe uszy czyli donosiciele.
Widzę, że ostatnio poszukuję analogii między współczesnością a przeszłością, czyżby kolejny objaw starości!? 65 się zbliża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz