czwartek, 14 października 2010

Dzieci w sieci i Oktoberfest

Jak internet wpłynie na nasze życie, zastanawiają się naukowcy. Z badań prowadzonych przez polskich socjologów wynika, że komputer i internet to tylko narzędzie, tak przynajmniej twierdzi prof. Czapiński. Nie podzielam jego zdania do końca. Z pewnością ma rację twierdząc, że o sposobie wykorzystania internetu decyduje dziedzictwo kulturowe wyniesione przez dziecko z domu, ale jednak zmiany są chyba również jakościowe, choć trudno je do końca przewidzieć. W jednym z numerów "Forum" ukazał się tekst z "Suddeutsche Zeitung". Jego autor Robert Kaltenbrunner pisze, że jeszcze 15-20 lat temu przepowiadano, iż ludzie przyszłości będą tkwić przed monitorami komputerów uzbrojeni w naszpikowane elektroniką hełmy i hasać po autostradach wirtualnej rzeczywistości, nie angażując przy tym swej cielesności. Tymczasem współczesne, posługujące się różnymi mediami społeczeństwo nie potrafi funkcjonować bez zmysłowego doświadczenia przestrzeni.
Przyglądam się weekendowej Warszawie. Na Szlaku Królewskim w każdą sobotę i niedzielę są dosłownie tłumy spacerowiczów. Ale nie tylko, spotykają się tam ludzie tańczący na głowach, puszczający mydlane bańki itp. I o tym pisze Kaltenbrunner, twierdząc, że obecnie mamy do czynienia z różnymi podgrupami społecznymi, które w mniejszym stopniu definiują się przez poglądy polityczne, typ dyskursu, wykształcenie i kwestie społeczne a bardziej poprzez wspólne kody wizualne, mody i rytuały (np. warszawska masa krytyczna). Dlatego wiele miejsc publicznych nabiera charakteru partykularnego - to znaczy są w zasadzie dostępne dla wszystkich, ale de facto dominuje w nich określona grupa. W rezultacie następuje pomieszanie strefy miejskiej z przestrzenią ludyczną. Monachijski Oktoberfest - przez długi czas impreza regionalna - przechodzi transformację w nadzwyczajne, angażujące wiele zmysłów wydarzenie w czasie rzeczywistym, które jest czymś więcej niż przyciągającym turystów folklorem. Istota sprawy polega bowiem na wspólnym przeżywaniu doświadczeń w konkretnym miejscu i czasie. Coś w tym jest, np. Noc Muzeów wyciąga tłumy z domów, również modne stało się wspólne oglądanie meczów, ale także uliczny sylwester.
Nie chcę tu wspominać o najmodniejszym polskim temacie, ale w staniu po kilkanaście godzin w kolejce do Pałacu Prezydenckiego po katastrofie smoleńskiej też można dopatrywać się efektów tego zjawiska. Im więcej kupujemy w internecie, pracujemy i komunikujemy się wirtualnie, tym bardziej ujawnia się potrzeba prawdziwej przestrzeni. Można więc powiedzieć, że nasza natura ludzka sama reguluje procesy zachodzące w niej pod wpływem zmian technologicznych. Patrzę więc z dużym optymizmem w przyszłość i nie obawiam się, że za kilka lat zawładną nami roboty. A nasze dzieci w sieci będą po prostu żyć inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz