środa, 14 grudnia 2011

Stan wojenny pod lawendową choinką:)

Wczoraj był 13 grudnia. Na 18.00 zapowiedziano Marsz Niepodległości, chciałam zobaczyć przygotowania więc po pracy poszłam na Plac Trzech Krzyży. Było za wcześnie, widziałam jednego mężczyznę z flagą w plecaku. Może i lepiej, bo skoncentrowałam się na własnych myślach. Stan wojenny - 30 lat minęło - Plac Trzech Krzyży tonący w światłach świątecznych dekoracji, w oddali wielkie logo Gucciego w sarkofagu luksusu (nowy budynek przy Brackiej rodziny Likusów, galeria luksusowych marek. Nie byłam tam jeszcze, wnętrze jest równie odpychające jak zewnętrze, ale zobaczyć trzeba, może zmienię zdanie). Nieopodal salon Ferrari, giełda, itd. itp. Na Placu Zamkowym pod modną w tym roku lawendową ogromną choinką kilka milicyjnych suk, milicjanci z pałkami i solidarnościowy bard z głośnika.
30 lat i wszystko inne. Dla mnie lepsze. Dużo lepsze.
Ponieważ wszyscy opowiadają dzisiaj wspominki stanowojenne, a w tym roku była moda nie tylko na martyrologię, to ja też mam coś zabawnego. Otóż jeszcze w stanie wojennym pojechałam z mamą na wieś. Mama miłośniczka ogrodu, postanowiła zasilić ziemię nawozem naturalnym. W tym celu zebrałyśmy do worka sporo wysuszonego krowiego łajna. Przed Jabłonną była rogatka milicyjna. Panowie zatrzymali nas, kazali otworzyć bagażnik i pytają co wieziemy, z wielką satysfakcja odpowiedziałam, że gówno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz