Jeśli masz dobry nastrój, polecam odwiedzenie jakiegoś operatora telefonii komórkowej albo banku. Przy okazji zaoszczędzisz na kawie, jeśli masz niskie ciśnienie, bo samo ci podskoczy.
Po czterech dniach walki z wirusem wyszłam dzisiaj z domu. Leżąc i walcząc przypomniałam sobie o paru sprawach niekoniecznych ale wartych załatwienia.
Najpierw zajrzałam do T-Mobile, tuż po 10.00 w salonie , była jedna klientka i dwie pracownice. Grzecznie wzięłam kwitek z maszyny i czekam. Na tablicy nie wyświetlił się mój numerek, natomiast cały czas pojawiała się informacja "weź numerek". Po 10 minutach czekania po prostu wyszłam z pustego salonu. Przyszłam do domu i jak niepyszna zasiadłam do komputera i sama postanowiłam sprawdzić ofertę o jakiej usłyszałam jednym uchem w reklamie. Nie cierpię tego robić i zawsze wolę pójść i spytać pracownika, takie staroświeckie przyzwyczajenie. Oczywiście albo reklama była oszukańcza albo ja coś źle usłyszałam, ale raczej to pierwsze bo na stronie pojawia się też informacja o tanich rozmowach do wszystkich sieci. W rzeczywistości chodzi o rozmowy płatne trochę mniej do innych sieci i trochę darmowych do T-Mobile. Nie zainteresowała mnie ta oferta, ale to mój drugi operator telekomunikacyjny i stwierdzam, że nic tak nie zniechęca do operatorów jak ich pracownicy. Strategia unikania kontaktów z operatorami jest trochę kosztowna, ale na pewno pozwala unikać stresów, a te doprowadzają mnie zawsze do choroby, która pozbawia mnie dodatkowych pieniędzy i naraża na dodatkowe wydatki na leki. Więc per saldo, opłaca mi się omijać szerokim łukiem salony telefoniczne:)
Z T-Mobile poszłam po zakupy, pojechałam sprawdzić lokalizację pewnej instytucji i w powrotnej drodze weszłam do PKO BP, chciałam zapytać o możliwość dokonania dopłaty do lokaty i o wpływ tej operacji na wysokość oprocentowania. W drzwiach oddziału przywitały mnie dwie panie: czy pani po wypłatę gotówki z kasy? Bo system się popsuł..... Uspokoiłam panie, potrzebuję informacji, a to proszę pytać. Wyłuszczyłam sprawę. Pani z dezaprobatą wyjaśniła mi, że na pewno nie mogę takiej operacji dopłaty zrobić sama a tylko w oddziale i że ona nie widziała opcji dopłata o której mówię. A co do innych pytań to musi zobaczyć umowę. Podziękowałam za brak informacji i wyszłam. W tejże osobie było tyle złośliwości, pogardy, zastanawiam się czy to nie alergiczne reakcje pracowników na wspomnienie o samodzielnym wykonaniu operacji przez klienta, wynikające ze strachu o utratę pracy. Tylko, że skutek jest odwrotny, bo przyszłam do domu, przeczytałam umowę, siadłam jeszcze raz do komputera i stwierdziłam, że nie jestem idiotką a pani z PKO BP nie jest mi potrzebna by dopłacić pieniądze. Komputer jest uprzejmiejszy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz